Tygodnik Podhalański, 24 lipca 2008
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim
Maciej Pinkwart
Wkładanie i wyjmowanie
Wśród wielu ograniczeń Zakopanego jednym z dotkliwszych jest ograniczenie powierzchni. Miasto, wciśnięte między Tatry a Gubałówkę, między Poroninem a Kościeliskiem nie ma co liczyć na to, że mu się ktokolwiek posunie, żeby na przykład zrobić miejsce na parkingi. Między dyrektorem TPN w Tatrach a byłym dyrektorem TPN na Gubałówce, między wójtem Poronina a wójtem Kościeliska niczego się już nie ucapie. No, ale jak się nie da wszerz, to trzeba w głąb.
Jedną z pierwszych i kluczowych dla przyszłości Zakopanego inwestycji jest budowa podziemnych parkingów. Już dziś znalezienie w sezonie miejsca do parkowania jest bardzo trudne, a w najbliższych latach będzie kompletnie niemożliwe, bo nawet jak mieszkańcy sąsiednich wsi całkowicie zablokują zakopiankę (nie chodzi o działania protestacyjne, tylko o coraz bardziej rozpaczliwe próby dojeżdżania do pracy, do lekarza czy po zakupy przez samych mieszkańców Podhala), to wystarczy własnych pojazdów, by miasto objął całkowity paraliż. Podziemne parkingi nie zepsują estetyki naszego pięknego, nieprawdaż, miasta, a sprzedawcom scypków i bwarzanków dadzą dodatkowe miejsca pracy.
Zimą obecne parkingi zmniejszają znacznie powierzchnię miasta, a samochody parkujące na ulicach uniemożliwiają odśnieżanie jezdni. Po kilku latach inwestycja zapewne by się zwróciła, bo przecież kierowcy nie parkowaliby za darmo, a miasto zyskałoby na powierzchni – i na opinii.
Druga inwestycja powinna dotyczyć estetyki Zakopanego. Miasta turystyczne całego świata toną w kwiatach, a w letnie dni powietrze odświeżają w nich fontanny. W Zakopanem na ogół zamiast fontann mamy lipcowe ulewy, ale nie traćmy nadziei: klimat się ociepla, więc może i tu przyda się optymizm?
Ostatnia sprawa jest może najtrudniejsza: warto by postawić nie tylko na ilość gości, ale i na jakość. Nie chodzi oczywiście o to, by lekceważyć tysiące turystów plecakowych i dostarczać ofert tylko posiadaczom platynowych kart Visa, tylko o to, by oferta dla przyjezdnych obejmowała więcej niż dotąd wydarzeń z dziedziny kultury wysokiej, by postawić na coś w rodzaju pozytywnego snobizmu. A więc raczej trzeba by lansować bywanie w Zakopanem z racji chęci bycia elitą niż z powodu, że tu jest miejsce na takie same jarmarczne rozrywki jak wszędzie. Świetny wzór w tym względzie dał przed laty Teatr Witkacego.
Że to wszystko jest bardzo kosztowne? No jest, ale z pewnością się opłaci, pod wieloma względami. A nie od dziś wiadomo, i to w wielu dziedzinach, że chcąc dobrze wyjąć, trzeba najpierw dobrze włożyć.