Tygodnik Podhalański, 17 lipca 2008

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim

Maciej Pinkwart

Święty Tropez

 

Między Sainte Maxime a Saint Tropez nasz samochód czterokrotnie wyprzedzał starszy rowerzysta w czerwonym kasku, jadący na maszynie przypominającej popularny niegdyś model „Ukraina”. Po czwartym razie zniknął bez śladu hen daleko z przodu, a ja z sympatią (jak zawsze) pomyślałem o najmilszym człowieku pod słońcem Podhala, wójcie Szaflar Stanisławie Ślimaku, który dla wielu osób jest symbolem walki z modernizacją zakopianki. W sumie zapewne nie ma znaczenia, czy droga jest dobra czy zła, jeśli się na niej stoi w korku. Koszt złej szosy jest niższy niż dobrej, a ludzie do renomowanej miejscowości i tak pojadą licząc na to, że może tym razem się uda. Co prawda, między Zakopanem a St. Tropez jest różnica mniej więcej taka jak między dużą kupą a kurzą… stopą, ale podobieństwa też są znaczne. Otóż w St. Tropez najciekawszym obiektem do zwiedzania jest Stara Żandarmeria, znana z filmów z Luisem de Funesem i jeszcze starsza Brigitte Bardot, która jednak pilnie strzeże swej prywatności. W Zakopanem najciekawsza jest stara skocznia na Krokwi, znana z jednej mszy i kilku dobrych skoków Adama Małysza oraz siostra Helena Warszawska, też otoczona murem tajemnic.

Największym osiągnięciem technicznym w dziedzinie modernizacji Zakopanego, a zarazem hitem tegorocznego sezonu letniego będzie niewątpliwie przejście podziemne między Krupówkami a Drogą na Gubałówkę, budowane od półtora roku. Pokonanie paru metrów ulicy Kościeliskiej pod ziemią to wielki wyczyn, o czym ze zrozumiałym wzruszeniem myślą wszyscy kierowcy, objeżdżający miejsce budowy kilkukilometrowym Tour de Zakopane. Tak sobie jakoś to przypomniałem, jadąc kilkukilometrowym tunelem pod centrum Marsylii, od Starego Portu do przedmieść. Chyba nie zamykali podczas jego budowy całego miasta, podobnie jak nie osuszyli kanału La Manche w czasie budowy trasy Euro-Staru? Ale władze Zakopanego znalazły ciekawy sposób na promocję miasta: chciał nie chciał, każdy kierowca jadący naszą trasą W-Z, musi zwiedzić centrum i zapoznać się z jego ofertą handlową i gastronomiczną, a nawet obejrzeć z zewnątrz kilka muzeów…

Kilka dni temu od Białego Dunajca do Ronda przy Chramcówkach w Zakopanem jechałem prawie godzinę, choć nie był to weekend, koniec wakacji ani urodziny burmistrza. Wzdychałem wtedy do świętej Maksymy i świętego Tropeza, bliżej mi nie znanych patronów miejscowości na Riwierze, gdzie też tkwiłem przez 40 minut w korku, ale słońce było filtrowane przez pinie, grały cykady i ożywiała mnie nadzieja na słynne toplesowe plaże. W korku do Zakopanego miałem tylko nieuzasadnioną nadzieję na zacienione miejsce na parkingu.