Tygodnik Podhalański, 3 lipca 2008
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim
Maciej Pinkwart
Festiwale
Nie mamy szacunku do trwałości, a tradycję traktujemy wybiórczo. Z tradycją jest tak jak z demokracją – dobra jest tylko ta nasza. Było tak w latach międzywojennych, było za komuny, jest i teraz. Jak się żyje dostatecznie długo, to wszystko widać jak na dłoni, tylko coraz słabiej bez okularów. Zakopiański Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich, stanowiący kontynuację przedwojennego Święta Gór, wymyślony przez niezapomnianą Krystynę Słobodzińską, a rozwijany twórczo przez Stanisławę Strachanowską, ma w obecnej formule dokładnie 40 lat. I przez ostatnie 20 lat co roku słyszymy najpierw o tym, że nie ma pieniędzy na jego zorganizowanie, a potem – że impreza została źle rozliczona.
Zawsze się zastanawiam, jak można konkursowo porównywać folklor różnych krajów i jego prezentację ustawiać w rankingu przyznając ciupagi z różnego kruszcu za… wierność archetypom? Widowiskowość? Poprawność wykonania? W jakimże to Sevres znajdują się folklorystyczne wzorce, do których szacowni jurorzy mają porównywać wszystkie te hipkania i wyskania? Niemniej jednak Festiwal odegrał ważną rolę w utrzymaniu folkloru w wielu górskich regionach i należy tylko żałować, że od lat nie był ceniony przez zakopiańskie zespoły, które nie potrzebując już paszportów na wyjazdy zagraniczne, ograniczyły swoją działalność do występów wokółgastronomicznych. Czy dlatego z coraz większym trudem zakopiańskie władze borykają się z chudymi portfelami sponsorów i coraz cieńszym strumykiem dotacji na tę imprezę? Szkoda byłoby owego dorobku, tych wszystkich barwności, wspólności i odmienności góralskich z różnych stron świata. Festiwal stanowił o odmienności Zakopanego, tak cenionej przez przybyszów i tak kłopotliwej dla urzędników. Na szczęście zakopiańskie Biuro Promocji twierdzi, że Festiwal ceni i że z finansami nie ma kłopotów. Bardzo krzepiący optymizm…
Niestety, tak dobrze nie ma, jeśli chodzi o szczycący się niemal 10 lat młodszą tradycją festiwal Dni Muzyki Karola Szymanowskiego, zainicjowany w 1977 roku przez „Atmę”, a od 1980 roku organizowany przez Towarzystwo Muzyczne im. K. Szymanowskiego. Na te piękne lipcowe dni ciągle brakuje pieniędzy w budżetach centralnych i regionalnych, ograniczenia powodują coraz krótszy oddech artystyczny, a w dodatku postępujące trudności kadrowe Towarzystwa niejako wyłuskują imprezę z zakopiańskiej tradycji, bowiem w coraz większym stopniu jest ona postrzegana jako coś, przywożonego w teczce, głównie dla przyjezdnych. Czy fakt, że w zarządzie Towarzystwa, mającego nominalną siedzibę w zakopiańskiej „Atmie”, nie ma nikogo z Zakopanego jest przyczyną, czy skutkiem tego faktu – trudno dziś rozstrzygnąć. No i Dni Szymanowskiego nie mają swojego Biura Promocji, w ogóle nie mają żadnego Biura, więc nie ma kto tchnąć w zakopiańskich melomanów nawet tego urzędowego optymizmu…
Zapewne oba festiwale w tym roku jeszcze się odbędą. Ale co będzie za rok? Czy i tu zakopiańska tradycja nie padnie w nierównym boju z pazerną komercją?