Tygodnik Podhalański, 26 czerwca 2008

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim

Maciej Pinkwart

Koń, jaki jest...

 

... Każdy widzi. To wiekopomne stwierdzenie Xiędza Benedykta Chmielowskiego z XVIII-wiecznej pseudo-encyklopedii "Nowe Ateny", już niebawem straci aktualność, a wraz z nią desygnat znaczeniowy, bo nikt już nie będzie widywał koni, a tym samym nie będzie wiedział jaki koń jest... To samo dotyczy innych zwierząt użytkowych, o dziczyźnie nie wspominając. Oczywiście pozostaje telewizja, ale nie sądzę, żeby tam poza często występującymi świniami na coś więcej można było liczyć. Koń w telewizji występuje rzadziej niż dziobak, no a co za pożytek z dziobaka?

Stąd też należy popierać wszelkie inicjatywy zmierzające do utrwalenia w pamięci owych ginących stworzeń i związanych z nimi zjawisk. W paryskim Lasku Vincennes działa farma, gdzie dzieci i młodzież, chwilowo nie zajmująca się podpalaniem samochodów, może prześledzić związek między krową z masłem, oraz horror o powstawaniu schabowego.

A w Szaflarach można sobie kupić pięknego plastikowego konia naturalnej wielkości i postawić w ogródku lub na balkonie w bloku. Będzie nam przypominał o sukcesach naszych armii i o tym, że dawno nie jedliśmy befsztyka tatarskiego. W przydrożnych galeriach możemy nabyć też inne okazy ginącej fauny – krasnale ogrodowe, łabędzie, bociany, łosie, dziki oraz górali obojga płci, niestety w miniaturze, co przesuwa ich do legendy, obok krasnoludków i hobbitów.

Jeszcze kilka lat temu stragany z plastikowymi figurkami były specjalnością dróg przy naszej zachodniej granicy, po której przekroczeniu ukazywały się skromne, ale gemütlich domki z klombikami, na których kwitły krasnale. Tam też po raz pierwszy widziałem, jak Polacy sprzedawali Niemcom figurkę obszarpanego dziada z butelką wódki i ręką wyciągniętą w proszalnym geście, z tabliczką Polnische Bettler - polski żebrak. Potem figurka pojawiła się także na Podhalu, w wersji soft, czyli bez tabliczki, a dziś wystawione wzdłuż niedorobionej zakopianki całe armie ogrodowych ozdóbek konkurują w walce o samochodowego klienta ze stoiskami serków mniej czy bardziej owczych, futer mniej czy bardziej baranich oraz milusich wypchanych sarenek, warchlaczków i ptaków.

Ponieważ wypchanych koni przy drodze jeszcze nie sprzedają, warto zaopatrzyć się więc w plastikowego, który wygląda jak żywy. Na razie wiemy na pewno, że w Szaflarach każdy widzi jaki jest koń i to dowodzi słuszności tezy wójta Stanisława Ślimaka, który nie przepuszcza nowej zakopianki przez swoją wieś, gdyż poderżnęłoby to gardło plastikowym koniom, łabędziom i krasnalom, o ich sprzedawcach nie wspominając.