Tygodnik Podhalański, 7 lutego 2008
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim
Maciej Pinkwart
Opinie
Kwadratura kół
Dywagacje na temat stanu dróg zakopiańskich to zajęcie tyleż jałowe co niehumanitarne, jak analiza literacka tekstów piosenek Kasi Cerekwickiej, wysłuchiwanie bajek ministra Ziobry o nieszczęśliwych laptopach, groźnych kartach SIM i ubogich duchem sekretarkach, czy jakiekolwiek inne kopanie leżącego. Aliści nieszczęścia mają to do siebie, że lubią piętrzyć się jedne na drugich, a wtedy już wytrzymać w humanitaryzmie trudno. Wyobraźcie sobie piosenkę pani Kasi o ministrze i jego zgruchotanym laptopie…
No i w Zakopanem staliśmy się uczestnikami podobnego dramatu. Do normalnej dewastacji dróg, której dokonują co roku klimat i najazdy hord barbarzyńców, dla których pokazanie się pod Giewontem bez trzylitrowego auta z napędem na cztery koła zwykłe i dwa zapasowe wydaje się ujmą, doszedł w tym roku opłakany dla naszych zawieszeń skutek zamknięcia dla ruchu ulicy Kościeliskiej. Ponieważ w 1904 roku budżet gminy nie udźwignął poprowadzenia dalej na zachód ulicy Marszałkowskiej (dziś Kościuszki) i Ogrodowej (dziś, częściowo, Zaruskiego) – arteria, która miała w zamyśle połączyć prostą drogą dworzec kolejowy z zachodnią częścią Zakopanego dziś kończy się ślepo opodal wygódki koło zabytkowej willi „Limba”, w której (willi, a nie wygódce) Karol Szymanowski komponował Harnasie. I dlatego mamy tylko jedną trasę W-Z, obecnie zablokowaną w centralnym miejscu.
Wielokrotnie zwiększony w stosunku do i tak zawyżonej normy strumień pojazdów masakruje teraz nieprzystosowane w ogóle do czegoś cięższego od dorożki ulice Tetmajera, Grunwaldzką, Orkana i Kasprusie, no a remontować ich nie można, bo wtedy musielibyśmy przesiąść się w gumiaki i powrócić do stanu sprzed 1904 roku, kiedy to Leon Krobicki z Harklowej przyjechał do Zakopanego pierwszym automobilem. Zatem jest to niewątpliwa kwadratura koła, co nie powinno być nam zbyt obce, gdyż taki mniej więcej kształt będą miały felgi naszych samochodów po całkowitym zniknięciu śniegu i wejściu do akcji wszystkich dziur na jezdniach. Kłopot jest o tyle większy, że nie wypada już teraz zwalać wszystkiego na byłą władzę, a nieostrożnie jest na obecną. Zawsze można szukać dla swych frustracji oparcia w tezie, że Zakopane jest po prostu nieprzystosowane do tego żeby w ogóle istnieć i pójść za sugestią Rafała Malczewskiego, który przed 80 laty sugerował wybudowanie między Gubałówką a Bachledzkim Wierchem wielkiej tamy, która pozwoliłaby szybko zatopić Zakopane, a wraz z nim większość nękających je problemów. Piękna okolica zyskałaby na szwajcarskości, problem nawierzchni rozwiązałby się samoistnie, a burmistrz zostałby kapitanem żeglugi tatrzańskiej. No i nie trzeba by więcej dyskutować nad rozbudową zakopianki.