Maciej Pinkwart
Polityka szewska
30 maja 2024
W związku z oświadczeniem premiera Donalda Tuska o tym, że zamierza wielokrotnie
zwiększyć polską obecność na granicy z Białorusią – zwiększyć w stosunku do tego
co było za czasów PiS-u – można się zastanowić nad tym, jak kiepsko
niegdysiejsza opozycja była poinformowana o istocie migracyjnej presji w tym
miejscu. Bo teraz o zagrożeniu ze strony Białorusi Tusk mówi tym samym językiem,
co kiedyś PiS, tylko bardziej. Można przypuszczać, że oto jesteśmy świadkami
nowej strategii Platformy Obywatelskiej, a przynajmniej jej przewodniczącego:
ponieważ nie udało się pokonać PiS-u tak, że przestałby istnieć i grozić swoim
powrotem do władzy i dalszej destrukcji Polski - należy więc wobec PiS-u
zastosować strategię znaną ze wschodnich sztuk walki: wykorzystać siłę
przeciwnika przeciwko niemu, wzmacniając tę siłę, dzięki czemu niezawodnie
padnie na matę.
Na granicy białoruskiej widać to szczególnie wyraźnie: ponieważ 5,5-metrowa
zapora jest za niska i za słaba, bo imigranci pokonują ją przy pomocy lewarków
samochodowych (samochody niewątpliwie dostarcza białoruskie KGB) – zbudujmy może
zaporę 10-metrową, zbudowaną z półmetrowej stali pancernej. Zapowiada się
również rozłożenie wzdłuż granicy tylu min przeciwpiechotnych, że nawet Chiny
wespół z Koreą Północną nie nadążą je nam nadsyłać. To, że jest to sprzeczne z
konwencjami międzynarodowymi, Tuska najwyraźniej nie powstrzyma: Kaczyński kazał
imigrantów przepychać przez drut kolczasty zurück
na Białoruś, a on załatwi sprawę ostatecznie: przecież Polska ma prawo się
bronić przed spodziewanym atakiem ze Wschodu, a jak kilkuset Somalijczyków,
Erytrejczyków czy Jemeńczyków uda się każdego dnia do mahometańskiego raju, to
inni się może zbuntują i wypchną na te miny Łukaszenkę. I Agnieszka
Holland będzie miała doskonały temat na film pod tytułem Czerwona granica.
Czy pomoże to w czymś, poza zdobyciem poparcia jakiegoś 1,2 procenta wyborców?
Wątpliwe: monsieur André
Maginot jakoś nie przeszedł do historii jako twórca najskuteczniejszej linii
obrony… Oczywiście, te miny i inne umocnienia to nie są przeciw imigrantom,
tylko przeciw ruskim tankom. W
obecnej narracji imigranci raczej zniknęli, albo są traktowani jako broń
wymierzona w Polskę. I to w sensie dosłownym: przez płot latają konary i dzidy z
metalowymi ostrzami, a imigranci atakują nożami Polaków. Polaków, którzy
wspierali lud Wahima przeciwko złym Samburu! Czyli jest rychtyg tak samo, jak za
PiS-u, tylko bardziej. Wtedy byli uchodźcy przedstawiani jako muzułmańscy
gwałciciele krów, teraz są gwałcicielami zapory. Ale nawet i tej propagandy nie
trzeba: wszystko to, co przychodzi ze Wschodu, jest złe i trzeba to zwalczyć.
Dostojewskiego i Okudżawę, zdaje się, też.
Ponieważ powołana przez PiS czerezwyczajka, czyli nadzwyczajna komisja do
spraw badania rosyjskich wpływów na Donalda Tuska nie zadziałała, bo zęby wybił
jej prezydent Duda, a potem błyskawicznie uwalił ją nowy Sejm - to teraz premier
Tusk powoła swoją komisję, ulokowaną w służbówce jego Kancelarii. Komisja
będzie, niewątpliwie, całkowicie niezależna: ekspertów do niej wyznaczy premier,
wicepremierzy i ministrowie obecnego rządu. Ustalenia komisji zostaną skierowane
do prokuratury, która sprawę zacznie badać od początku. Dlaczego od razu nie
może uruchomić się prokuratura, jest zupełnie jasne: prokuratura na razie
zajmuje się oczyszczaniem przedpola z prokuratorów powołanych przez ministra
Ziobrę.
Rząd Donalda Tuska głośno zapowiadał odejście od gigantomanii w sprawie budowy
Centralnego Portu Komunikacyjnego, który miał za 155 miliardów złotych
przekształcić Polskę w światowe mocarstwo lotnicze. Doświadczenia, jakie PiS
zdobył przy budowie lotniska w Radomiu są bezcenne. Co prawda nikt nie chciał
stamtąd latać, ale przecież mógłby. O tyle Polska byłaby silniejsza od Niemiec:
u nich, jak to u kapitalistów, liczyło się tylko „mieć”, podczas gdy w Polsce
liczyło się to, żeby „być”, być potęgą potencjalną, oczywiście. W kwestii
potencji Jarosław Kaczyński wypowiadał się wielokrotnie, zawsze wywołując
entuzjazm. Koalicja Obywatelska, po wnikliwym audycie odstąpiła od początkowego
planu zaorania CPK, (co było niesłuszne, bo najłatwiej jest niczego nie
zaorywać, tylko przy pomocy Związku Pisowskich Podhalan przekształcić Baranów w
pastwisko dla owiec) i teraz jednak zamierza lotnisko budować, nie rezygnując
wszakże z rozbudowy warszawskiego Okęcia, warszawskiego Modlina, warszawskiego
Radomia, warszawskiej Łodzi i warszawskiego Krakowa. Szczególnie dalsza
ekspansja Radomia wydaje się pod sztandarami Platformy bardzo prawdopodobna,
jako że najgorętszy propagator tego lotniska, poseł Marek Suski (kroniki nie
odnotowały, czy wzniósł się on kiedykolwiek z Radomia ponad swój zwykły poziom)
w związku z podsłuchiwaniem go Pegazusem może w najbliższym czasie wylecieć z
PiS-u i podążyć Czwartą Drogą. Zresztą, to tego planu włącza się prezydent Duda
postukując, by samoloty latały z Branowa, a parkowały na Okęciu, w Modlinie i
Radomiu. Opłaty parkingowe dla prywatnych boeingów opłacą koszty eksploatacji
CPK.
Kolejny projekt, którego PiS pospołu z Konfederacją nie zdążył zrealizować,
dotyczy obrony chrześcijaństwa atakowanego przez Tuska i jego ludzi. Mówi się,
że sfery rządzące ze szczególnym uwzględnieniem prezydenta Warszawy zamierzają
już wkrótce przekształcić niszczejące i nieużywane stadiony „Orliki” w kameralne
areny, na których pojmani przez lewaków prawdziwi chrześcijanie będą musieli
walczyć z dzikimi bestiami. Z powodu spodziewanych protestów ekoterrorystów
sprowadzane z Afryki drapieżniki zostaną zastąpione robakami. Jednak to
nieprawda, chrześcijanom, bestiom ani nawet robakom włos z głowy nie spadnie.
Wręcz przeciwnie. W kampanii wyborczej Platforma Obywatelska i niektóre jej
przystawki zapewniały, że po pokonaniu PiS-u nauczanie religii zostanie ze szkół
wyprowadzone, ale to nie zażarło, więc planuje się w tej chwili zupełnie
coś innego: zamiast dwóch lekcji religii w tygodniu zostaną wprowadzone cztery.
Podobno działacze PSL sugerują, że najpraktyczniej będzie wprowadzić w szkołach
jedną lekcję religii, ale codziennie. Jednak w związku z ciągłym zmniejszeniem
się liczby niemolestowanych kleryków w seminariach duchownych oraz księży, wobec
których nie podejmowane byłyby w ostatnim czasie tzw. czynności można
przewidywać tu poważne trudności kadrowe. Ruch Obrony Katechetów, przy wsparciu
ruchu Kukiz 15 (pamiętamy znany religijny przebój
Ksiądz proboszcz już się zbliża…)
naciska na ministerstwo oświaty, by na nauczycieli religii przekwalifikować
nauczycieli fizyki, której nikt nie lubi i nikt się jej nie uczy, zresztą
szkolna fizyka ma się tak to współczesnej fizyki światowej jak trzecia zasada
Newtona do problemu trzech ciał. W tej sytuacji fizyków należy
przekształcić w metafizyków, a tym samym zapewnić młodzieży odpowiednie
wychowanie ku przyszłości, jako że niewątpliwie przyszłością nas wszystkich jest
opuszczenie fizycznego świata, choć zapewne wkrótce potem zajmą się nami
biologia, fizyka i ostatecznie – chemia.
Niezwykle kunsztownym, żeby nie
powiedzieć – chytrym sposobem wejścia w buty Prawa i Sprawiedliwości zaskoczył
nas niedawno minister Adam Bodnar, który proponuje żeby elektorami mającej się
zmienić Krajowej Rady Sadownictwa byli także nielegalnie powołani przez neo-Radę
tzw. neosędziowie, nazywani w Europie Zachodniej neonami i żeby mogli do
niej być wybierani, co kiedyś było sprzeczne z prawem, a teraz po zmianach,
będzie zgodne. Tym sposobem uda się załatwić naraz dwie sprawy: wszyscy
prawidłowo mianowani sędziowie, którzy protestowali przeciwko neosędziom,
zyskają okazję do protestów ponownych, w czym mają już sporą wprawę i z
pewnością do nich tęsknią. Po drugie jest to doskonały sposób na postawienie w
narożniku prezydenta Andrzeja Dudy, który zapowiedział, że wszystkie ustawy,
przyjmowane w polskim sejmie bez udziału panów Kamińskiego i Wójcika, będzie
wetował albo odsyłał do Trybunału Julii Przyłębskiej. A jak wiadomo, ci byli
posłowie zostaną entuzjastycznie poparci w wyborach do Europarlamentu, tym samym
nie będą zasiadać w Sejmie polskim. Zatem prezydent nie będzie już nigdy
podpisywał żadnej ustawy, więc nie podpisze też ustawy o promowaniu częściowej
abolicji dla neosędziów. Przez co skompromituje się także w oczach tych
ostatnich, a zarobiona Julia Przyłębska, z niepewną przyszłości przewodniczącą
neo-KRS
Dagmarą Pawełczyk-Woicką
przestaną przychodzić na imprezy w Pałacu, co skaże
prezydenta na poszukiwanie damskiego tła swej działalności na Tik-Toku, albo, co
gorsza, w samej Kancelarii.
Ta szewska technika niewątpliwie pozwoli na wygranie
najbliższych wyborów przez tych, w których buty wchodzi obecnie Platforma
Obywatelska.