Maciej Pinkwart

Gaśnica europejska

10 czerwca 2024

 

Europa brunatnieje… - skomentował wczorajsze eurowybory jeden ze znanych publicystów. Może jeszcze nie cała, może nie całkiem, ale to już jest ten czas, żeby stwierdzić, iż Hannibal est ante portas. Po tym, jak wczoraj koalicja Besoin d’Europe, stworzona przez prezydenta Francji sromotnie przegrała z Ruchem Narodowym Marine Le Pen (14,4:32,4 %), Emmanuel Macron rozwiązał parlament i zarządził nowe wybory. Czy to ma być ruch uczciwy i honorowy, czy żałosny blef w stylu Kaczyńskiego z 2007 roku? Jakkolwiek się to skończy, najbliższe święto Quartorze Julliet będzie pod Łukiem Triumfalnym zupełnie inne, niż jeszcze ubiegłoroczne.

Dlaczego tak? Cóż, los sprawił, że znaleźliśmy się na zakręcie i stanęliśmy wobec wyzwań może znanych, ale których skali nie potrafimy ocenić. Wojna na wschodzie i na południu, nie dający się kontrolować napływ uchodźców, ze wschodu i z południa, katastrofy klimatyczne, którym dziś nie potrafimy zapobiec, a co gorsza – najprawdopodobniej nie będziemy w stanie zrobić tego jutro, zwłaszcza, że wygodniej jest wierzyć, iż żadna apokalipsa klimatyczna nam nie grozi, że latem zawsze było gorąco, zimą zimno, a w pozostałe pory roku różnie. Zawsze były susze i powodzie, trzęsienia ziemi, wytryski gejzerów i wystąpienia partyjnych demiurgów. Brytyjczycy całe życie chodzą w krótkich spodniach i z parasolem, co dowodzi, że imperium, nawet byłe, kiedyś rozciągające się od Australii, przez Indie po Alaskę, musi być przygotowane na wszelkie okoliczności.

W trudnych czasach ludzie uwielbiają łatwe rozwiązania i głosują za takimi kandydatami do władz, którzy obiecują im, że ich rządy wszystko to załatwią: zniosą podatki, podniosą pensje, wprowadzą przymusową (dla lekarzy) opiekę zdrowotną, wyrzucą imigrantów, a tych którzy będą dalej napływać – zastrzelą (pogrzeb na koszt państwa jest tańszy niż socjal czy deportacja), przywrócą karę śmierci, wyrzucą z kraju gejów, żydów, masonów, muzułmanów, naukowców i tak dalej. Jedna z najlepiej wykształconych, kulturalnych i najlepszych ze znanych mi osób od kilkunastu lat głosuje na PiS i za jedyne kryterium obowiązujące przy planowaniu przyszłości widzi kult przeszłości. Jedna z najbliższych mi osób, rozczarowana tym, że ani stary, ani nowy rząd nie załatwił jej problemów, optuje za Konfederacją słusznie skądinąd twierdząc, że skoro nie jest ani gejem, ani żydem, ani masonem, ani muzułmaninem, to jej groźby nie dotyczą, a może Mentzen zniesie jej podatki, podniesie zyski i jeszcze postawi piwo.

Nie znam jeszcze wyników wyborów we wszystkich 27 krajach unijnych, a nawet gdybym znał, to pewno nie miałbym pojęcia kim są ci nowowybrani europosłowie. Nie wiem też, czy jest wśród nich wielu ludzi, którzy uciekając przed krajowym wymiarem sprawiedliwości, kandydowali do Parlamentu Europejskiego kierowani nadzieją na immunitetowy glejt, który pozwoli im nadal gwizdać na krajowe kodeksy. Być może są tacy. Ale jestem przekonany, że Europa będzie miała ubaw po pachy, gdy ogłoszone zostaną szczegółowe biografie polskich europosłów. Co prawda, zgodnie z regulaminem UE posłowie do Parlamentu Europejskiego nie składają ślubowania, więc nie będzie można wzywać pomocy boskiej przy realizacji euromandatu i zapewniać, że to Bóg im powierzył honor Polaków w tej parszywej Europie, ale nawet gdyby ktoś tak twierdził, to i tak wścibscy dziennikarze zapełnią całe szpalty pikantnymi szczegółami z życia niektórych reprezentantów Polski. Kiedyś ludzie uważali, że kandydując do władz państwa, organizacji czy instytucji idzie się tam po to, żeby przyczynić się do rozwoju tych ciał, ale od pewnego czasu to się zmieniło: w Strasburgu zasiądzie wiele osób, które poszły tam po to, żeby Unię zniszczyć. A przy okazji, oczywiście, wycyckać z niej tyle eurosów, ile się da. Skazani prawomocnymi wyrokami przestępcy, wyciągnięci z ula przez łaskawość polskiego Tytusa, podejrzani prokuratorsko posłowie tuż przed i sporo po odebraniu im immunitetu, niepiśmienni w obcych językach żałośni statyści i Daniel Obajtek, który zapewne w skali Europarlamentu będzie tak ciekawym zjawiskiem, że urzędnicy unijni będą sprzedawać drogie bilety na konferencje z jego udziałem. O ile, oczywiście, były prezes Orlenu będzie uchwytny nawet po podpisaniu listy obecności i skasowaniu diety poselskiej. Europosłem, którym Rzeczpospolita Polska będzie mogła się szczególnie chwalić, jest rzecz jasna Grzegorz Braun, który wnosi do Strasburga swoje siedem zarzutów prokuratorskich, pozbawienie immunitetu w rodzimym parlamencie, dziesiątki kar regulaminowych i własną gaśnicę.

Nie mogę się doczekać informacji, w jakich komisjach europarlamentu będą działać nowi polscy europosłowie. Kamiński pewno w penitencjarnej, Wąsik w komisji do spraw inwigilacji Pegazusem, Obajtek w komisji negocjacyjnej z Węgrami, Dworczyk w komisji do spraw cyberbezpieczeństwa, Tarczyński wspólnie z Ozdobą w komisji kultury osobistej, a Szydło z Zalewską i Martą Wcisło z PO w komisji językoznawczej. Joński i Szczerba naturalnie zasilą komisje śledcze, jakiekolwiekbądź, Sienkiewicz zaiądzie w komisji środków masowego przekazu, Kierwiński zostanie oddelegowany do współpracy z unijnym akustykiem Jackiem Danielsem, a Jagna Marczułajtis będzie w komisji budżetowej wspólnie z Ewą Kopacz, jako dwie najskuteczniejsze byłe ministerki. O Biedroniu i Śmiszku boję się nawet spekulować.

Najbardziej rozchwytywany będzie niewątpliwie europoseł Grzegorz Braun, którego kusić będzie komisja do spraw imigrantów, współpracy z Ukrainą, przeciwdziałania przemocy, walki z antysemityzmem, przywrócenia Świętego Cesarstwa Rzymskiego pod przewodem Korony Polskiej oraz komisji do spraw tolerancji religijnej. Poseł już uczy się wygłaszania „Szczęść Boże” we wszystkich 24 oficjalnych językach Unii. Złożone w trybie pilnym żądanie zawieszenie krzyża na sali obrad Parlamentu Europejskiego (podpisane przez wszystkich posłów PiS, Konfederacji, Trzeciej Drogi, Fideszu, AFD i część posłów PO) nie ma szans na poparcie Izby, więc ekipa pod przewodem Grzegorza Brauna wiezie do Strasburga specjalną drabinę i młotek.

Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że poseł Braun może objąć stanowisko wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego do spraw bezpieczeństwa przeciwpożarowego. A na kursach językowych, które dla polskich europosłów będą obowiązkowe, pierwszym słowem, którego będzie trzeba się nauczyć, jest słowo shame.

Inne komentarze i recenzje