Maciej Pinkwart

Jasełka 2021/2022

TUTAJ wersja video

 

SCENA PIERWSZA

 

Na dalekim horyzoncie lasy i bagna, bliżej szopa na siano, pusta, ale bardzo ustrojona. Na proscenium śpią przy ognisku okutani w puchówki i kożuchy dziennikarze: mikrofony na wysięgnikach, kamery, aparaty fotograficzne. Z kilku stron podchodzą ubrani w panterki aniołowie ze skrzydłami.

ANIOŁ III:     Hej, człowieki, pora wstać

                        Pora się do pracy brać

Pora światu dawać znać

Dzisiaj będzie nocny cud

Zdziwi się człowieczy lud

Skończy się wędrówki trud.

Dziennikarze wolno się budzą, nie bardzo rozumieją, co się do nich mówi. Świecą latarkami i odkrywają, że mówią do nich osoby ze skrzydłami.

            DZIENNIKARZ I:     Chyba coś mi się śni… To pewno z zimna. To coś ze skrzydłami to jakaś jasełkowa przebieranka?

            DZIENNKARZ II: Jak ze skrzydłami, to pewno pegaz. Albo pegazus, uważajmy.

            ANIOŁ II:                  Herod kiepsko się dziś czuje

                                               Pewno was nie podsłuchuje

                                               Dziś dzień wolny dla Mosadu

                                               Nie ma aut i nie ma quadów

Idźcie więc do leśnej zony

Bo tam w stajni narodzony

Będzie nowy polski król

Zimno, głodno, strach i ból

ANIOŁ I:                   Jego matka to Żydówka z Palestyny

Z mężem i w ciąży uciekła od wojny

brnąc przez pół świata, przez rzekę i las

Teraz sami, bez domu i bez rodziny

Liczą, że znajdą gdzieś kącik spokojny

Liczą na szczęście, Boga i was.

CHÓR ANIOŁÓW:   Pójdźcie wszyscy do stajenki.

                                   Tylko cicho, bez piosenki

Bo usłyszy kot i myszy,

Gdy nie zachowacie ciszy

to usłyszą psy.

Tylko cicho, tylko cicho

Bo obudzi się złe licho

I was wsadzi do więzienia

Idźcie tam po ścieżce cienia

Tam gdzie gwiazdka lśni.

DZIENNIKARZE III i II: No to zbieramy się. To tam, gdzie ta gwiazda jasno świeci?

DZIENNIKARZ I: To zdaje się nie gwiazdka, tylko ekran telefonu. Idźcie, ja was dogonię.

Zostaje, reszta odchodzi. Dziennikarz I wyciąga telefon.

DZIENNIKARZ I:     Przez drut graniczny ktoś znów przechodzi

Ponoć kobieta ma dziś urodzić

Czym prędzej się ubierajcie

Przed stajenką zatrzymajcie

Brnijcie przez ten śnieg

Zróbcie im push-back.

GŁOS Z TELEFONU: Kto to nam takie powiada dziwy?

                                      Kto mówi?

DZIENNIKARZ I:       Mówi życzliwy.

 

SCENA DRUGA

 

Skromny dom na warszawskim Żoliborzu. W pokoju telewizor, kuweta, na stole flaszka wina, pod ścianą rząd nieruchomych postaci, przy stole kot i król Herod.

MARIUSZ PASZCZAK:      Wodzu prowadź na Kowno i do Mińska

Do Berlina i do Czelabińska,

I do Pragi, i do Brukseli

Wszędzie pójdą żołnierze weseli.

A jak trzeba, to może daj Boże

Jak Czarniecki się rzucim przez morze

Bo okrętów nie mamy zbyt wiele

Ale może już w przyszłą niedzielę

lub gdzieś w marcu, w myśl planu - do wtorku

załopoce nasz orzeł w Nowym Jorku.

Żebyś tylko, nasz wodzu, był w humorku.

Nasza armia twemu kotu myszy łapie…

BOSKI MARIO:                   Daj se siana… Czy nie słyszysz, że on chrapie?

UPUPA EPOPS:        Ach, śpij, nasz dziadku

Niech się przyśnią ci cmentarze pełne kwiatków

Lecz pracuje wciąż twój mózg

Myśląc gdzie tu leży Tusk

I tych myśli słychać plusk.

Ty śnij ustawy

Wszystkie przejdą w parlamencie, bez obawy

A więc luzik, spox i zwis

Wciąż zwyciężać będzie PiS

Póki ja mam długo-pis.

Ty myśl o kraju

My to wszystko opowiemy baju-baju

A ja wszystko ci podpiszę

Nawet w taką nocną ciszę

Nawet w taki polski ład.

HEROD (budzi się): Ktoś powiedział „stary dziad”?

Kot kuca w żwirku i wypręża ogon. Grupa ministrów wynosi kuwetę. Herod przeciera oczy, rozgląda się i wskazuje na kieliszek:

HEROD:         Wina, wina, wina dajcie,

                        Sobie też ponalewajcie

                        Zaraz przyjdzie nowy rok

                        Szampan nam funduje SKOK.

MINISTER ZERO: Szampana to otwierają pewno na Kremlu…

HEROD: Dlatego wolę wina, choć też już mi się trochę znudziły. Cokolwiek by się źle działo – u nas wszystko się dobrze dzieje, ale czasem ktoś coś palnie – to zaraz się okazuje, że to wina Tuska.

RAPER MATI:          Ciągle słyszę, że coś w głowie mi się pluska

Że coś kłamię, że się nie znam i tak w kółko

A ja zawsze mówię prawdę tylko prawdę całą prawdę

Ale u was się to zmienia, to przez Tuska

Prąd jest drogi jak cholera,

Niemiec wciąż nam coś zabiera

Europa nam nie daje ciągle kasy

Tusk im kazał, stary sknera

Ciągle robi wygibasy

Oto złego jest przyczyna,

wina Tuska, Tuska wina.

Że inflacja ciągle rośnie, a pieniędzy nawet naszym ciągle mało

Nie kłamiemy,

całą prawdę wam powiemy,

My wam nadal pięćsetplusy wciąż dajemy

Ale też mówimy śmiało

To że mało

to przez Niemca i przez Ruska

Przez Brukselę, przez Bidena i przez Tuska.

Że Beata przez Oświęcim zapieprzała bez sygnałów

Że Antoni spieprzył sprawę carakali

Że w Turowie się spieprzyło, że reformy szły pomału

Żeśmy wojnę z całym światem znów przegrali

Że ktoś w czerep znów się walnął, kiedy z kolan żeśmy wstali,

Że faszysta puścił bąka

Że pedofil został świętym

Że w oświacie wciąż krużganek

Że znów w Sejmie ktoś się jąka

Że znów żołnierz jest wyklęty

Że z urwanym uchem ciągle pełny dzbanek,

Że maseczki w wielkim ptaku

Że po forsie ani znaku

Że wciąż złe respiratory

Że stan zdrowia ciągle chory

Że ta bomba ciągle tyka

Że są maile od Dworczyka

Że na Niemca leci Wanda

Winien Tusk i jego banda.

MINISTER ZERO:    Że znów zimą bywa zima

                                    Że wciąż z Unii forsy nima

                                    Ani eura choćby ćwierć…

A gdzie veto albo śmierć?

                                    Wciąż zarzutów wiele pada

                                    Za to Tusk też odpowiada?

HEROD: Ja odpowiadam tylko przed kotem i historią i to tylko wtedy, kiedy uznam to za dobre dla partii, czyli dla siebie. A historię to my piszemy na nowo.

Historia nas rozgrzeszy (my też, my też),

nie damy czwartej rzeszy

się zjeść.

A kotu da się whiskas (nam też, nam też)

Grunt, że jest pełna miska

I cześć.

Kto myśli o wyborach (my nie, my nie)

Gdy Europa chora

I świat

Lecz nasze siły zbrojne (ojej, ojej)

Wygrają trzecią wojnę

O ład.

Polski ład, rzecz jasna. I nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, podczas gdy my widzimy, że białe jest czarne. Jak wojna na granicy? Krowy i kobyły zabezpieczone?

MARIUSZ PŁASZCZAK: Tak toczno, tawariszcz generalissimus.

HEROD: A psy?

BOSKI MARIO: Dwa tysiące. Mysz się nie prześlizgnie.

HEROD: A ludzie?

 

SCENA TRZECIA

 

Pusta stajenka. Przy niej, naprzeciw siebie grupa strażników i grupa wolontariuszy, obok dziennikarze i anioły. Wszyscy świecą latarkami w telefonach, przeszukując okoliczne krzaki.

 

DOWÓDCA STRAŻY: Już ryczy z bólu ranny ktoś,

Emigrant uciekł w knieję…

Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś…

Co tu się, kurwa, dzieje?

CHÓR ANIOŁÓW:   Aniołowie się radują,

                                    Smutno tylko głupim… ludziom

                                    Gloria, gloria,

wojsku pro memoria.

                                    Gdy śliczna panna marzła przy zasiekach

                                    Śniąc o jedzeniu, cieple i o lekach

                                    Li-li-li-li-laj, jeśli nie umrzecie

                                    Li-li-li-li-laj, do Niemiec przejdziecie.

                                    Już by tu mogli odpocząć w stajence

                                    Już by dzieciątko wyciągnęło ręce

                                    Li-li-li-li-laj, ciesząc się ze świata

Li-li-li-li-laj, widząc w każdym brata

Lecz nie było jak w piosence

Bo za nogi i za ręce

Wzięli matkę, przerzucili

I zemdloną zostawili.

Hej, Polska zbrojna,

na granicy wojna.

DOWÓDCA STRAŻY: Zamknąć się! Tu nie można stać! Tu jest strefa zamknięta!

ANIOŁ I: Aniołom możesz pan wskoczyć na pedał.

DOWÓDCA STRAŻY: Pedałom tym bardziej nie wolno! Rozejść się, ale już!

DZIENNIKARZ III: Spisane będą czyny i rozmowy

DOWÓDCA STRAŻY: Grozisz mi, gówniarzu?

WOLONTARIUSZ I: Nie bądź bezpieczny… Poeta pamięta…

CHÓR WOLONTARIUSZY:

Tutaj obok jest granica, przy granicy jest strażnica.

A w strażnicy do rodziny żołnierz pisze mejl.

Droga mamo, droga żono, wiesz że tu mnie postawiono

Żebym bronił naszej Polski, wobec siły złej.

WOLONTARIUSZ II:

W pierwszych słowach swego listu wam donoszę

Że zdrów jestem. I o jedno tylko proszę

Byśmy szybko się już w domu zobaczyli

I po wszystkim byście wszystko wybaczyli.

„To dla Polski” – mówił kapral kiedyś rano,

Właśnie wtedy, kiedy druty układano

Więc te druty wtedy miałem wciąż na głowie

Nie wiedziałem o tych dzieciach w Michałowie.

Tacie powiedz, że dwóch takich zatrzymali

Co mi stryja Antka zaś przypominali

Jeden nawet to miał w oczach tyle żalu,

Nie wiem o co, bo się zgubił gdzieś w szpitalu.

Powiedz Hance, że wciąż moja jest kochana,

A kobiety tu są brzydkie i w łachmanach,

Ale tutaj rzadko kiedy słońce świeci

Lepsze kurtki czasem mają czarne dzieci.

A jak przyjdzie do was proboszcz po kolędzie

To mu powiedz, że podobno Bóg jest wszędzie,

Ale bagnom, rzece, lasom on nie sprzyja

I tę strefę wyjątkową wciąż omija.

Jest najgorzej, gdy wypadnie obchód nocą

Czasem rękę widzę, oczy się migocą

A ja nie wiem, czy to człowiek głową rusza,

Czy do nieba właśnie idzie czyjaś dusza.

Ale właśnie wczoraj mówił mi generał

Żebym nigdy się na litość nie nabierał

Że te dzieci, kilka kobiet, paru panów

To forpoczta wielkiej armii muzułmanów

I że trzeba jeszcze tylko trochę czasu

By nikt żywy nam nie uciekł z tego lasu.

I na pewno dobry pan Bóg tak nam zdarzy

Że z policją pokonamy tych szmaciarzy.

 

SCENA CZWARTA

Nad sceną wielka Gwiazda Betlejemska w postaci kwiatka, pod nią trzy osły i czterech mędrców. Dwóch już trzyma za uzdy, dwóch pozostałych przepycha się przy trzecim ośle. W oddali stajenka z hologramu, wyświetlanego przez feddaina z naszywkami w kształcie mieczyka Chrobrego.

TUSK: Kończcie już te głupie swary!

            Zamiast się obrzucać błotem,

            Najpierw jedzie działacz stary

A ten młodszy na piechotę.

Potem zmiana i znów jazda,

patrzcie gdzie prowadzi gwiazda.

Ty, Tygrysku i ty, Dziadku

Obaj żeście na ostatku.

Ja prowadzę, więc na przedzie.

HOŁOWNIA: Biały osioł pierwszy jedzie?

Już się dosyć narządziłeś,

Osiem lat – i co zrobiłeś?

Twoich słów już nikt nie kupi

Zwłaszcza ciemny lud i głupi.                      

Wciąż pretensje, kłótnie, żale

A to przecież ja mam talent.

TUSK: Już przed kamery powrót się marzy?

            Ucz się, młodzieńcze z moich sondaży

            Ludzie mnie lubią, ich słowa szczere

            proszą bym znowu został premierem.

            Jestem zwyczajny, a przecież boski.

HOŁOWNIA: Póki nie przyjdzie Rafał Trzaskowski.

Może i jesteś światowy pan

I w Europie wciąż znaczysz wiele

Ale to ja mam mądry plan

I chętnie w życie go wcielę.

CZARZASTY: Lewa, prawa, tyłek, głowa –

                        Słowa, słowa, słowa, słowa,

                        Nie wiem, jak zwyciężyć mamy,

                        Nigdy się nie dogadamy.

KAMYSZ: Boska komedia, jak mawiał Dante,

            Ja będę waszym koalicjantem.

            Albo nie waszym, stamtąd czy stąd

            Chętnie wesprzemy każdy rząd.

TUSK: Siądźmy na osły i jedźmy wreszcie…

HOŁOWNIA: Bo się ockniemy znów w Budapeszcie.

CZARZASTY: Osłów za mało. Będziemy stali…

Feddain z naszywkami ONR odpala racę, osły wyrywają się i uciekają.

BRAUN: Nu, pagadi… I pajechali!

Wybiega za osłami.

CZARZASTY: Przez nasze kłótnie, przez polskie piekła

                        Szansa jak osioł, uciekła.

KAMYSZ: Siądźmy.

TUSK:                        Czekajmy.

CZARZASTY:                                  A mamy czas?

TUSK: Jeszcze kadencję? Kolejny raz?

KAMYSZ:                             Rok? Czy dwa lata?

CZARZASTY:                                              Góra miesiąc.

HOŁOWNIA: Do dwa tysiące pięćdziesiąt.

TUSK: Więc rozmawiajmy. I idźmy razem. Już dosyć sporów. Więcej uśmiechów!

Otwórzmy okna, wpuśćmy powietrze. Polska się dusi, brak jej oddechu.

Skończmy się kłócić, bo nic to nie da…

SZUMOWSKI: Respiratorek? Tanio sprzedam…

 

SCENA PIĄTA

 

Sala Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze, napisy po francusku, angielsku i holendersku. Sędziowie, publiczność, prokurator, obrońca, ława oskarżonych pusta, ława świadków pusta.

SĘDZIA: Dlaczego oskarżeni są nieobecni?

OBROŃCA: Moi klienci stwierdzili, że nie uznają kompetencji sądu w Hadze. Polski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że polscy obywatele nie podlegają innym sądom niż polskie.

SĘDZIA: Dlaczego nie wezwano świadków oskarżenia?

PROKURATOR: Wysoki Sądzie, wezwano, ale wezwania nie zostały doręczone, bo świadkowie przebywają obecnie w polskich miejscach odosobnienia tymczasowo usytuowanych na podstawie tajnej umowy z Białorusią w Berezie Kartuzkiej i Brześciu nad Bugiem, a Białoruś nie uznaje jurysdykcji Międzynarodowego Trybunału tak samo jak Polska.

SĘDZIA: A czy w Polsce nie było ostatnio wolnych wyborów do władz? Zdaje się, że okres kadencji obecnych władz minął już rok temu.

OBROŃCA: Tak jest, wysoki sądzie. Ale z powodu wojny hybrydowej z Białorusią cała Polska została objęta strefą wyjątkową i obywatelom nie wolno się przemieszczać, ani z powodu epidemii Covidu alfa i omega nie wolno im wchodzić do pomieszczeń zamkniętych, a na przeprowadzenie wyborów pocztowych, internetowych ani na wolnym powietrzu, przy zachowaniu dystansu co najmniej 2,5 metra nie pozwoliły przepisy prawne i sanitarne. Rząd na mocy specjalnej ustawy rządzi dalej aż do odwołania. Odwołanie nie może nastąpić z powodów wyżej podanych.

SĘDZIA (do reszty składu sędziowskiego): Macie państwo jeszcze jakieś pytania? Nikt nie ma pytań, wobec tego wyrok zapadnie w trybie zaocznym. Przystępujemy do odczytania aktu oskarżenia.

O to, że chamstwo władzy i części narodu

Sprawia, że odrzucono wartości Zachodu -

Oskarżam!

O usprawiedliwianie własnej impotencji

Mieszaniną głupoty i niekompetencji -

Oskarżam!

Że jedynym działaniem obecnie rządzących

Jest dzielenie narodu: swoich i wierzących

Oraz cudzych, lewaków i mordy zdradzieckie…

Szczerych patriotów i opcje niemieckie,

Homo albo hetero, tęcza, Matka Boska,

Miasto proplatformerskie i pisowska wioska

Świat bez wizy i w Schengen, płot, drut i różaniec

Rekonstrukcje wyklęte i chocholi taniec…

Oskarżam!

O to, że ważne państwo stało się zaściankiem

W którym banda nieuków z oświaty krużgankiem

Będzie uczyć modlitwy oraz cnót niewieścich

Zakłamanej historii, frazesów bez treści…

Oskarżam!

O to, że ignoranci wciąż szczują na wroga,

Że z prezesa swej partii już zrobili Boga

Co na ich świat spogląda z nowogrodzkiej chmury

Nienawidząc nauki, wiedzy i kultury,

Coraz nowe sprawiając światu bezeceństwa

Zmienił polską ojczyznę w Urząd Bezpieczeństwa…

Oskarżam!

PROKURATOR: W kwestii formalnej! Strona oskarżająca powinna w tym miejscu wnieść o natychmiastowe zatrzymanie i doprowadzenie przed Trybunał wszystkich, którzy umożliwili dojście do władzy i utrzymanie się przy niej przez dwie kadencje organizacji o wiadomej nazwie i sposobie działania.

SĘDZIA: Prokuratura o to formalnie wnosi?

PROKURATOR: Nie, Wysoki Sądzie. Byłoby to dość trudne w realizacji. Bowiem przed Wysokim Sądem powinni stanąć prezes i wiceprezesi partii, cała jej rada polityczna, ok. 240 posłów, ok. 50 senatorów, przeszło 20 europosłów, ok. 100 sędziów i tyle samo biskupów, ok. tysiąca dziennikarzy, tyle samo członków rad nadzorczych i zarządów spółek skarbu państwa i państwowych banków, ok. 10 tysięcy księży, dowództwo wojska, policji, straży granicznej oraz ok. 10 milionów obywateli, głosujących na tę partię – z przekonania czy z wyrachowania. W tej sytuacji wnoszę o skazanie ich wszystkich per procura. Mamy tu na sali człowieka, który może być reprezentantem i przedstawicielem tych wszystkich osób. To prawdziwy Polak-katolik, nienawidzący wszystkich myślących inaczej, nie mający pojęcia o tym jak działa współczesny świat, wchodzący w skład władz, mający zarówno imię jak i nazwisko typowe dla swoich rodaków, myślących i działających tak jak on. Wnoszę o zatrzymanie go i skazanie na 25 lat wstydu.

Poruszenie na sali.

 

JANUSZ PRAWDZIWY POLAK wstaje. Do sędziego i prokuratora:

Znów für Deutschland. Wszędzie rzesza

Tuska z grzechów wciąż rozgrzesza

Za to wszędzie szuka haków

Na nasz wierny lud Polaków.

Co za sąd to, sędzia co za!

Jaka toga, jaka poza!

Jakie stoi za nim dobro?

Nie mianował go pan Ziobro…

Takich sędziów my nie chcemy

Przed trybunał go pozwiemy

Potem zaś, panowie, panie –

Zawiesimy orzekanie,

Nie pomoże ważna marka –

Czeka go dyscyplinarka.

Francuz, Holender, Belg – co tam masz,

Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz.

Więc, panie sędzio, toga w kąt!

Oto co powie polski rząd:

Za twe grzechy, za twe zbytki,

chodź do piekła, boś ty brzydki!

SĘDZIA: Ja brzydki? Woźny, proszę przynieść lustro i pokazać temu panu.

Woźny przynosi lustro. Janusz PP przegląda się i ucieka z krzykiem.

JANUSZ PRAWDZIWY POLAK: Ratunku, Niemcy mnie biją!

Sędziowie naradzają się.

SĘDZIA: Trybunał ogłasza wyrok. Wymienieni poniżej zostają skazani na dożywotnie przebywanie wyłącznie we własnym towarzystwie, oglądanie własnej telewizji i czytanie własnych artykułów i książek oraz przez trzy godziny dziennie wysłuchiwanie własnych obietnic przedwyborczych i własnych przemówień na zakończenie kadencji. Do kolacji mają otrzymywać codziennie wina Tuska, wyłącznie czerwone wytrawne. Dotyczy to następujących osób…

 

Kurtyna