Maciej Pinkwart

Świąteczna inność

 

Tegoroczne święta będą inne niż dotychczasowe – słyszę zewsząd i podzielam ten punkt widzenia: w tym roku po raz pierwszy dostałem mailem życzenia od Miejskiego Stadionu w Zakopanem. Być może na Nowy Rok dostanę życzenia od Stadionu Narodowego, gdzie personel pewnie będzie chciał sobie jakoś zająć czas, bo ileż można grać w zechcyka i salonowca ze statystami?

Nie mogę się doczekać Wigilii, choć w tym roku i ona sprawia pewne kłopoty logistyczne, bo nie wiem, gdzie ulokować dodatkowy talerz i puste krzesło dla policjanta, który przyjdzie sprawdzić ile osób do mnie przyszło wieczerzać i kto jest gospodarzem, a kto gościem. W mojej sytuacji jest to trudne – wszędzie czuję się tylko gościem, ale to ja robię śledziki i zupę rybną, podczas gdy goście donoszą pierogi, barszcz i kompot. Rozważałem przeniesienie się z tym majdanem od razu na komendę, ale zapewne będzie zamknięte, bo ta część kadry, która nie będzie oddelegowana do zabezpieczenia stajenki przy żłóbku na warszawskim Żoliborzu, będzie się uwijać w terenie, dzieląc się między wigiliantów, hotelowców i stokarzy. W dodatku część personelu, wyposażona w urządzenia podsłuchowe będzie kontrolować, czy mówiące ludzkim głosem zwierzęta nie używają wiadomych wulgaryzmów, a jeśli tak, to czy odnoszą się one do konkretnych osób, czy ogólnie, do ludzkości. Zapewne teleskopowe urządzenia antyterrorystów będą wykorzystywane w Wigilię wyjątkowo do inwigilowania gwiazd betlejemskich, które w wyniku nieoczekiwanej koniunkcji mogą zebrać się w gromadki po osiem lub jedenaście.

Te mówiące ludzkim głosem zwierzęta zawsze mnie najbardziej niepokoiły, bo kiedyś obawiałem się, że domowy chomik może uciąć sobie interesującą konwersację z moją żoną, albo co gorsza z sąsiadką i filet z dorsza stanie mi ością w gardle. Teraz jest to już nieaktualne, chomik powiększył grono aniołków, ale w nieoczekiwane mówienie ludzkim głosem jest w okresie świątecznym możliwe, a nawet sensacyjnie ciekawe. Nie spodziewałem się dotąd, żebym kiedykolwiek na trzeźwo pozytywnie zacytował polityka prawicy, a tu proszę! Co prawda Jan Maria Jackowski, określany przez wierchuszkę PiS szkodnikiem, jest już, by tak rzec, w drzwiach wyjściowych, ubrany w przedostatni płaszcz z parlamentarnej szatni, ale jak dotąd jest jeszcze telewizyjną opaloną twarzą Zjednoczonej Prawicy. I ostatnio wygłosił interesującą wigilijną anegdotę, którą tu powtórzę. Otóż, zgodnie z rządowymi zaleceniami (to modernistyczna formuła prawna, ale mandat może być całkiem klasyczny), na Wigilię może przyjść w gości tylko pięcioro osób, odwiedzając gospodarzy, których liczba jest dowolna. W tej sytuacji gdy do sześcioosobowej rodziny (dwoje rodziców, czworo dzieci) przyjdzie dwoje dziadków, to wszystko jest w porządku i policja zostanie na ulicy, bo 6+2 jest OK. Ale gdy do dwojga dziadków, mniej mobilnych, przyjdzie sześcioosobowa rodzina, to mandaty pewne, bo 2+6 nie jest OK. Dlaczego nie? Bo nie – jak odpowiedział prezydent Duda na pytanie, dlaczego się nigdy nie szczepił przeciwko grypie.

Jak to dobrze, że minister edukacji, nauki i apologetyki Przemysław Czarnek rozpoczął już redukcję programów nauczania i na początek skasował trudniejszą część matur. Już niebawem młodzi Polacy będą musieli umieć liczyć tylko do 500 bez plusa, z historii znać pseudonimy wszystkich żołnierzy wyklętych i spis prac naukowych profesora Lecha Kaczyńskiego, a z polskiego wiersze poety Wojciecha Wencla. Na egzaminie z matematyki rozszerzonej będzie też można rozwiązać nierówność 6+2 2+6.