Tygodnik Podhalański nr 29, 18 lipca 2019

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2019)

Maciej Pinkwart

Wyspa Robinsona

 

Na konwencji wyborczej PiS prezes ogłosił, że pod jego rządami nasz kraj stał się wyspą wolności. Nie sposób się z tą metaforą nie zgodzić i pierwszym wyborcą prezesa powinien zostać Robinson Crusoe: na swojej wyspie cieszył się niewątpliwie taką samą pełnią wolności, jak my dziś w PRL-u. Dlaczego w PRL-u? Wierny strażnik Konstytucji, prezydent Duda pouczał ostatnio naród, że demokracja to rządy ludu, a te zapewnia tylko władza PiS, która mówi, że jej celem jest człowiek. Tak samo mawiali podobno na szkoleniach ZOMO. Polska Rzeczpospolita Ludowa realizuje się poprzez rządy człowieka dla człowieka: ten pierwszy człowiek pracuje przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie, ten drugi mieszka na warszawskim Żoliborzu. Lud, będący beneficjentem tej władzy to ukochani przez naród pomazańcy prezesa, zasiadający w spółkach skarbu ludowego państwa, w ławach sejmowych oraz senatorskich, a także europarlamentarnych, gdzie czołowa przedstawicielka ludu z Brzeszcz ma niewątpliwą szansę zostania gwiazdą Brukseli na miarę Janusza Korwina Mikke, jeśli oczywiście wypoleruje swój angielski (I will polish my English, jak mawiał klasyk) na tyle, by ktokolwiek ją zrozumiał poza posłem Krasnodębskim.

Wyspa wolności Robinsona Crusoe została zagrożona przez pojawienie się Piętaszka, który nie tylko był czarnym migrantem, to jeszcze w dodatku mężczyzną. Na szczęście ideologia LGBT na wyspę nie dotarła i jej lud mógł pozostać wierny swojej tradycji, choć pokusa była silna, a okoliczne kozy spoglądały na Piętaszka z nadzieją. W efekcie Robinson, który przed wylądowaniem na wyspie wolności był wzorem dobrego chrześcijanina i uczciwie pracował przy handlu niewolnikami, poprzestał na nawróceniu Piętaszka na swoją wiarę i przekonaniu go do noszenia przepaski biodrowej, za co ten odwdzięczył mu się jako jego sługa, udając się wraz ze swoim panem do kolejnej wyspy wolności ze stolicą w Londynie.

Jak więc widać, program wyborczy PiS ma solidne podstawy psychologiczne, socjologiczne i literackie. Literatura i związana z nią fantastyka leży też u podstaw wypowiedzi  czołowego aktora naszej sceny politycznej, a także gwiazdy filmowej i animacyjnej – Mateusza Morawieckiego, który od dłuższego czasu występuje w roli premiera w najpopularniejszym polskim serialu Gra przed tronem. Jak wiemy, gwiazdor rozwiązał już palące kwestie polskiej oświaty (nigdy przedtem nie było tylu chętnych do nauki w liceach!), służby zdrowia (którą pokochaliśmy tak, że czekamy po kilka miesięcy, a niekiedy – lat w kolejce do lekarza, czego nie ma w żadnym innym kraju!) oraz sądownictwa, które pod nowymi rządami reformuje się tak, że na procesy czeka się o prawie połowę dłużej niż dawniej, co ma tę dobrą stronę, że oskarżeni, pozwani i powodowie mają czas zastanowić się nad swoim postępowaniem, a policja i prokuratura kilkakrotnie sprawdzić, czy osoby oskarżone w ogóle mają cokolwiek wspólnego z zarzucanymi czynami.

Jeśli dodamy do tego wspaniałą wizję miliona elektrycznych samochodów, poruszających się promem po przekopanej Mierzei Wiślanej koło setek tysięcy nowych mieszkań wprost do Centralnego Portu Komunikacyjnego – wizja bezludnej wyspy wolności wyda się nam jeszcze cenniejsza.

Poprzedni felieton