Tygodnik Podhalański nr 3, 17 stycznia 2019
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2019)
Maciej Pinkwart
Liczby
Nie, nie chodzi o numerologię ani o wysokość pensji
dyrektorki-asystentki w NBP. Tym razem mam na myśli liczby gramatyczne:
pojedynczą, mnogą i zanikłą już liczbę podwójną (my z bratem…). Zwolennicy
nacjonalizmu, komunizmu czy faszyzmu, wypowiadając się publicznie, zwykle
wspierają się zaimkiem „my”, liberałowie wolą „ja”. Demokraci też nie lubią
liczby mnogiej. Może wynika to z faktu, iż nacjonalistami i zwolennikami
ustrojów totalitarnych są ludzie, którzy mają niskie poczucie własnej wartości i
by tę wartość podnieść wspierają się poczuciem przynależności do większej grupy,
czyli z definicji mogącej dawać siłę, oparcie, czasem zabezpieczać byt. Liberał
uważa, iż większość spraw zależy od niego samego, więc niechętnie się
stowarzysza i nie potrzebuje protezy siły zbiorowej. Nacjonalizm i różne jego
pochodne są zatem wyrazem słabości, choć starają się właśnie eksponować swoją
siłę, agresję, wręcz kult przemocy. Ale to też jest manifestacją impotencji:
widział kto pojedynczego faszystę dążącego do zwarcia „na solo” (jak mawiał
największy cham w trudnej konkurencji chamideł polskiego parlamentu) z jakimś
liberalnym Schwarzeneggerem?
Dyktatorzy też zawsze mówią o sobie i
swoich działaniach „my” i chętnie wspierają się pozorami demokracji, którą udaje
ich marionetkowy dwór. Czynią tak nawet osoby, wobec których używanie
sformułowania „dyktator” jest ironią lub żartem. Porównywanie Jarosława
Kaczyńskiego do Władimira Putina, nawet w formie
liliputin
jest zupełnie nie na miejscu. Zapewne mają rację ci jego dworacy, którzy
nazywają go miłym, ciepłym, pełnym empatii starszym panem, obdarzonym niezwykłym
poczuciem humoru. Z tym ostatnim nie sposób się nie zgodzić: sposób działania
jego ugrupowania wielu irytuje i sprawia mnóstwo kłopotów, ale gdy popatrzyć na
to z odpowiedniej strony – jest bardzo zabawny, żeby nie powiedzieć – śmieszny.
A największym żartem, można rzec – dowcipem założycielskim jest nazwanie partii,
którą satyryk Kaczyński kieruje – Prawem i Sprawiedliwością. No, czy nie
śmieszne? A jeśli spojrzymy jeszcze na osoby, odgrywające w niej kluczowe role:
Kaczyński, Terlecki, Brudziński, Błaszczak, Piotrowicz i Pawłowicz – po prostu
nie sposób powstrzymać się od śmiechu.
Rozmaite osoby bez poczucia humoru
zarzucają tej partii flirt z nacjonalistami i dryfowanie w stronę faszyzmu. No,
coś takiego! Już na 20 lat przed dojściem PiS-u do władzy wielki włoski pisarz
Umberto Eco w artykule
Wieczny faszyzm
wyliczył cechy, które muszą spowodować ześlizgnięcie się partii w objęcia
faszyzmu. Są wśród nich nadmierny kult tradycji, niechęć do nowoczesności,
agresja wobec innych narodów, ras, zachowań seksualnych i religii, szowinizm
narodowy, kult bohaterów, niechęć wobec kobiet, podwójne standardy moralne i
specyficzna nowomowa. Tego oczywiście w PiS-ie nie ma, nie było i nie będzie.
A gdyby nawet było, to Jarosław Kaczyński nadal pozostanie
idolem dla tych, którzy wierzą, że dobry car pokona złych bojarów, bogatym
zabierze i da biednym, przytuli kota i znów wejdzie do Sejmu. Przestaliby na
niego głosować chyba dopiero wtedy, gdyby po pijanemu przejechał na pasach
zakonnicę w ciąży. A prezes nie ma prawa jazdy.