Tygodnik Podhalański nr 27, 5 lipca 2018
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2018)
Maciej Pinkwart
Bariera językowa
Wszystko z czasem przemija, nawet
czas. Na Podhalu mówią, że
syćko sie pomalućku traci.
Powiedzenie to ma wartość emocjonalną zależną od tego, czego dotyczy: jeśli mamy
na myśli przyjaźń, miłość, powodzenie, pozycję społeczną, życie – to wiadomość,
że to coś z czasem mija - bywa przykra. Ale jeżeli dotyczy czegoś
nieprzyjemnego, to maksyma ta daje nam nieprzebrane wprost zasoby optymizmu, bo
przecież
syćko, a więc i to nieprzyjemne,
sie pomału traci.
Jednak rzeczy przykre, głupie, opresyjne
tracom sie
bardzo powoli.
W ostatnich latach nagromadziło się
bardzo wiele spraw, których
tracenie będzie trwało
bardzo długo. Mam na myśli szczególnie ostre podziały społeczne, które nam
implantowano ostatnio, bądź wywołano ich drzemiące w naszej podświadomości
duchy. Chciałbym dziś popatrzeć na te podziały nie jako politolog czy pisarz –
ale jako językoznawca. Bowiem podzieliliśmy się (nie zrobił tego prezes, tylko
my sami, z własnej woli ulegliśmy temu dżinowi, którego Kaczyński wypuścił z
butelki) nie tylko na lepszy i gorszy sort, patriotów i zaprzańców, wyklętych i
przeklętych, Polaków i pohańców, naszych i obcych, miłośników smogu i ekologów,
niepełnosprawnych śmierdzących i niepełnosprawnych wdzięcznych rządowi – ale
także na tych, którzy przemawiają i tych, którzy mówią, na tych, którzy chcą
rozumieć i na tych, którzy chcą popierać, na tych którzy zadają pytania i tych,
którzy na pytających nasyłają policję. Posługujemy się niby tym samym językiem,
ale w obrębie wspólnego języka potykamy się o bariery, a nawet barykady
językowe: nie usiedzą długo przy okrągłym stole ci, którzy mówią „papież Jan
Paweł II” z tymi, którzy mówią „Świętej Pamięci Ojciec Święty Święty Jan Paweł
II”, ci którzy mówią „Lech Kaczyński” z tymi, którzy mówią „Świętej Pamięci Pan
Prezydent Profesor Doktor Habilitowany Lech Kaczyński”. Owe przejawy świętości
czy szacunku językowego nie mają żadnej wartości realnej, a nawet emocjonalnej –
są tylko etykietami, które przyklejamy nie na pomniki zmarłych bohaterów, tylko
na własne czoła.
Na warszawskich Powązkach jest
skromny nagrobek, na którym wyryto tylko jedno słowo:
Moniuszko.
Nic więcej; ani imienia, ani dat życia, ani zawodu czy zasług pochowanego tu
człowieka. To niepotrzebne – ci, którzy nie wiedzą, kim był Moniuszko – takich
informacji nie potrzebują. Ci, którzy wiedzą – nie potrzebują ich tym bardziej.
Czy gdybyśmy na grobie Moniuszki przepisali cały jego biogram z encyklopedii –
twórca
Halki stałby się większy? Nie, to my byśmy
zaprezentowali się jako ignoranci, przemawiający do innych ignorantów językiem
ignorancji. Czy gdziekolwiek w Polsce pisze się o Adamie Mickiewiczu
znany poeta
Mickiewicz? Nie, pisze się
znany poeta
Wojciech Wencel. Nie znacie? No, właśnie.
Dzielące nas bariery językowe nie znikną szybko, bo ich przyczyną nie są różnice filologiczne czy polityczne, tylko kulturowe, a te niwelują się powoli. Co gorsza - jak na razie wygląda na to, że wciąż się pogłębiają. Czy znikną z czasem? Musimy coś z tym zrobić, bo czas ucieka…