Tygodnik Podhalański nr 15, 12 kwietnia 2018
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2018)
Maciej Pinkwart
Ojciec specjalnej troski
Gdyby ktoś niezorientowany włączył telewizor dopiero
podczas transmisji ubiegłotygodniowej konferencji prasowej prezesa PiS, byłby
przekonany, że jakieś ciemne siły (Putin? Merkel? Netanjahu? Tusk i Unia
Europejska?) ukarały ministrów pisowskiego rządu wciskając im przemocą nagrody
po kilkadziesiąt tysięcy złotych. I dopiero teraz zatroskany
ojciec polskiego
narodu przyszedł im z pomocą, postanawiając w
ich imieniu, że nagrody te co prawda nie zostaną zwrócone do budżetu, skąd je
lekką rączką wyjęła pani Szydło, ale będą przekazane na katolicką organizację
charytatywną. W trosce o to, żeby politycy PiS dali kolejny przykład skromności
i szacunku do komunistycznych poglądów elektoratu, Jarosław Kaczyński
poinformował, że zarządził przeprowadzenie ustawy, która wszystkim (nie tylko
pisowskim) posłom obniży apanaże o 20 procent. Przy okazji mają zostać
ograniczone też pensje urzędników samorządowych. Na konferencji prasowej
Kaczyńskiego jak zwykle nie wolno było zadawać pytań, prezes powiedział swoje i wykuśtykał za kulisy.
Vox populi zapewne się
poczuł lepiej i poparcie dla PiS-u wzrośnie, bo ludu nic tak nie cieszy jak to,
że komuś innemu będzie gorzej.
Ale zapewne takich urodzonych wczoraj obserwatorów sceny
politycznej jest niewielu. Większość z nas doskonale pamięta, jak 22 marca była
premier Beata Szydło wykrzykiwała dyszkantem z trybuny sejmowej o tym, że
nagrody ministrom i jej się po prostu należały, za „ciężką i uczciwą pracę”, a
zaraz potem prorządowy portal wpolityce.pl opublikował wywiad z Kaczyńskim,
który nie tylko poparł stanowisko Szydło, ale wręcz powiedział, iż sam ją
zachęcał do tego, by mówiąc w sejmie o nagrodach
pokazała pazurki.
Dziś słyszymy, że słowa takie nigdy nie padły, a Kaczyński zawsze był entuzjastą
PiS-owskiej skromności.
Dla uproszczenia pomińmy tutaj drobny fakt, iż prezes ofiarowując ludowi
zmniejszenie zarobków władz – w tym samorządowych – rozporządza się cudzymi
pieniędzmi, bo wysokości pensji wójtów, burmistrzów, prezydentów miast i ich
personelu nie ustala ani partia, ani rząd, tylko odpowiednie ciała samorządowe.
Pomińmy i to, że wzywający do skromności prezes kosztuje nas, podatników, ponad
półtora miliona złotych rocznie wydatkowanych na jego osobistą ochronę, a
zapewne więcej niż drugie tyle na funkcjonowanie jego biura i aparatu
pomocniczego. Jest starym, schorowanym człowiekiem, może nie wszystko ogarnia i
wykonując ten ostatni lot nad kukułczym gniazdem chce poprawić dołujące sondaże
jego ukochanego dziecka, czyli partii, którą kieruje. Ale niedobrze się robi na
widok tej jego świty, która 22 marca owacją na stojąco nagradzała pronagrodowe
wystąpienie pani Szydło, a dziś z równym entuzjazmem popiera słowa prezesa o
owej proletariackiej skromności. Kultu jednostki nie tworzy owa jednostka, tylko
jej interesowne i zahukane otoczenie, którego jedynym celem jest pozostawanie
przy władzy. To, że się całkiem straci twarz, nie ma znaczenia – fotele, do
których się przyrosło, nie mają bynajmniej kontaktu z twarzą, tylko wręcz
przeciwnie.