Tygodnik Podhalański nr 20, 18 maja 2017
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2017)
Maciej Pinkwart
Dwie strony Bastylii
Porównywanie sytuacji politycznej
Francji i Polski jest równie bezsensowne, jak porównywanie sikacza z grójeckich
jabłek z
Côtes du Rhône z okolic Awinionu. Aliści
największa różnica polega na tym, że we Francji właśnie prezydentem został
niespełna 40-letni Emanuel Macron, były socjalista, były bankier, były minister,
mimo to – w odniesieniu do dotychczasowych tradycji francuskich – człowiek
znikąd. Zapewne wybrano go dlatego, by nie dopuścić do elizejskiego tronu Marine
Le Pen, która przecież dla Francji miała proste recepty na szczęście: precz z
Unią Europejską, powrót do franka, Arabowie do Arabii, imigranci won, do Polski
czy gdziekolwiek, nie przesadzajmy z tą ekologią, walka z korupcją u innych, i
wara od tego czy Putin ją finansuje czy nie. Ale wygrał Macron, radykał
prounijny i proekologiczny, też mający prostą receptę na sukces: praca i
współpraca, integracja i wspólnota, praworządność dla wszystkich, bez taryfy
ulgowej dla swoich.
Równie idiotyczne jest proste sprowadzanie ideologicznych
przeciwników (niestety, używane także przez Macrona) do wspólnego mianownika: Le
Pen, Orban, Kaczyński, Putin, Edroğan. I Trump, choć jego nazwisko, pewno z
ostrożności, pada rzadziej. Jedyne co ich łączy to to, że chcą podporządkować
zasady tradycyjnie rozumianej demokracji swoim celom politycznym i osobistym, by
ukształtować swoje kraje według własnego widzimisię i zapewnić sobie możliwość
długich, a może dożywotnich rządów. Dzieli ich wszystko inne: przedsiębrane
środki, zdolności intelektualne, możliwości ekonomiczne, skuteczność i zaplecze
kadrowe.
Z faktu, iż Le Pen przegrała z Macronem nie można wyciągać
wniosków, że jest to początek końca ofensywy nacjonalistów w Europie, a
zwłaszcza w Polsce. Struktury polityczne i społeczne Francji są nie tylko
zupełnie nie przystające do tego, co jest w Polsce, ale nawet do tego, co sobie
w Polsce jesteśmy w stanie wyobrazić w perspektywie krótszej niż stulecie.
Konsekwentnie przestrzegany rozdział Kościoła, a nawet religii od państwa,
tolerancja dla innych poglądów i obyczajów, niemal zupełna obojętność wobec
cudzych preferencji seksualnych, ocenianie ludzi według ich kompetencji i
realnych dokonań, a nie według tego, kto za nimi stoi… Jednym z najlepszych
merów Paryża był rządzący tam przez dwie kadencje Bertrand Delanoë -
zdeklarowany gej, urodzony w Tunezji, socjalista. To on doprowadził do nazwania
placu przed katedrą Notre Dame placem Jana Pawła II. Od 2014 r. jego następcą
jest urodzona w Hiszpanii Anne Hidalgo, także socjalistka (ale odznaczona m.in.
orderem Izabeli Katolickiej), bardzo piękna przy swoich prawie 60 latach, która
w wyborach na mera Paryża pokonała młodszą o 20 lat Nathalie Kosciusko-Morizet.
Jej z kolei przodkiem był pochodzący z Suwałk kupiec Abraham Salomon Kościuszko.
Matka pochodzi z rodziny Borgiów…
Nasi demokraci cieszą się z Macrona i
słusznie. Ale pamiętajmy, że
Vive la France
krzyczeli zarówno ci, co zdobywali Bastylię, jak i ci, co jej bronili.