Tygodnik Podhalański nr 8, 23 lutego 2017

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2017)

Maciej Pinkwart

Ślepa kuchnia

 

Francuzi wymyślili powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają. Ale w Polsce poza zjawiskami elektromagnetycznymi sprawdza się to w niewielkim stopniu i raczej obowiązuje porzekadło z czasów antysemickiego Towarzystwa „Rozwój”: swój do swego po swoje, z pewną modyfikacją, obowiązującą w sferach rządowych: swój do swego po nasze. Gdyby przeciwieństwa się przyciągały, to już od dawna Jarosław Kaczyński byłby po uszy zakochany w Joannie Senyszyn, a jak dotąd o tym nie słychać, chyba że oboje starannie to ukrywają.

Jednak owo francuskie porzekadło działa niejako obiektywnie i wymusza pewne reguły. I tak zwiększająca się z roku na rok liczba samochodów sprawia, że coraz więcej poruszamy się pieszo, bo z każdym dniem zwiększa się odległość jaką musimy pokonać między miejscem gdzie udało się nam zaparkować a punktem docelowym naszej podróży. Podobnie z pieniędzmi na rynku: im więcej ich wprowadzamy do obiegu, tym mniej możemy za nie kupić, bo albo – w socjalizmie – towarów zabraknie, albo – w kapitalizmie – wzrosną ceny. Współczesne rządy socjalne, które uważają, że wszystkim da się kierować metodą kija i marchewki, rozwiązanie tych dylematów widzą w systemie nakazowo-rozdzielczym, przejawiającym się w inflacji aktów prawnych. Upraszczając – są pewni, że wystarczy przyjąć ustawę, nakazującą wszystkim obywatelom, żeby byli szczęśliwi – i będą.

Ów obiektywizm znany z praw fizyki, w sprawach społeczno-ekonomicznych istnieje także, ale często zamykając oczy i zatykając uszy próbuje się go lekceważyć. Obniżamy wiek emerytalny, ale liczymy na to, że ludzie z tego nie skorzystają i będą pracować dłużej. Podnosimy próg podatkowy, ale mamy nadzieję na to, że ludzie będą podatki płacili w większej liczbie. Czcimy klęski narodowe twierdząc, że dzięki temu stajemy się w świecie coraz ważniejsi. Idziemy dumnie naprzód po drodze rozwoju, ale głowy mamy odwrócone wstecz, czerpiąc inspiracje z przeszłości. Interesujące, że obecnie rządzącym zupełnie nie przeszkadza to, że próbują naraz wzorować się tak na II Rzeczpospolitej, jak i na PRL, która lata międzywojnia traktowała mniej więcej tak, jak oni traktują PRL…

Wśród problemów socjalnych niewątpliwie jednym z poważniejszych kłopotów jest ciągły brak mieszkań dla najbiedniejszych. Można, oczywiście, pozwolić deweloperom budować, a ludziom ułatwiać zaciąganie kredytów na mieszkania, ale o ileż więcej wdzięczności zyska rząd, który albo mieszkania będzie rozdawał, albo budował i sprzedawał tanio! Tyle, że rządowi na wszystko nie starczy pieniędzy, więc musi tanio też budować: wielka płyta, małe metraże, ślepe kuchnie, ubogie wyposażenie. Tak budował Gomułka i tym tropem chcą pójść obecne władze.

Ślepa kuchnia nie jest zła: wietrząc ją poprzez otwarcie drzwi na schody można zawrzeć wiele interesujących znajomości z sąsiadami, ciekawymi co to u nas dziś będzie na obiad. Homar? Dewolaj? Kaczka po pekińsku? Schab w miodzie? Ośmiorniczki? A może prapolski, patriotyczny kapuśniak na świńskim ryju?

 

Poprzedni felieton