Tygodnik Podhalański nr 47, 24 listopada 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Droga wyboista, kierunek słuszny

 

 

Dawno temu, kiedy agenci komunistyczni obalili mur berliński, skutkiem czego przestaliśmy być bronieni przed hordami europejskich pogan, którzy rzucili się do podboju naszego pokój miłującego kraju, przy okazji bałamucąc ludność miast, wsi, siół i parafii – zacząłem jeździć do wszetecznego Paryża, gdzie Arabowie pod pornoszopami na Place Pigalle usiłowali mnie zdeprawować przy pomocy nieobyczajnych widokówek. Ponieważ już wtedy miałem problemy ze wzrokiem, a wstydziłem się nosić okulary - deprawacja się nie udała, poza tym w czasach studiów wykształciłem w sobie niewzruszony pion moralny. Co do poziomu, to właśnie po to jeździłem do Paryża, żeby go podnieść. Niestety, pracowałem wtedy dla wydawnictwa „Kraj” i zarabiając w „Kraju” wydawałem za granicą. Inni robili odwrotnie i to był słuszny trend, ale jak wspomniałem, miałem problemy ze wzrokiem, więc nie dostrzegłem w porę tej tendencji.

Po upadku muru, watahy Niemców zachodnich rzuciły się na kiepskie drogi tak bliskiej nam ideowo NRD po to, by je naprawiać. Pracowali 48 godzin na dobę, także nocami, w święta państwowe i kościelne, a nawet w niedziele, mimo że wtedy zwyczajem luterańskim kościoły były otwarte, a sklepy zamknięte. Cel był jasny – chcieli szybko otworzyć sobie wygodną i bezkolizyjną drogę do naszego państwa, by tutaj realizować swoje odwieczne Drang nach Osten, uzyskując w dodatku wygodny kontakt z sojusznikami w Ukrainie, Rosji, Mołdawii i Kazachstanie. Nie napotkali żadnego oporu ze strony rządu, który miał dziadków w Wehrmachcie, więc autostrady, którymi zanieczyszczono błogi krajobraz Saksonii, Miśni i Brandenburgii, już wkrótce zaczęły wyciągać swe macki nie tylko w stronę ziem odzyskanych, które wróciły do macierzy po tysiącletniej niewoli niemieckiej, ale nawet w kierunku królewsko-prezydenckiego Krakowa, żoliborskiej Warszawy i dalej, zawsze w kierunku z zachodu na wschód.

To celowe działanie poprzedniej władzy, której nie godzi się nawet nazwać polską, bo była po prostu bezczelnie europejska, zdemaskował w ostatnim czasie Jerzy Szmit - wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za komunikację samochodową, który powiedział nam, że nie przypadkiem autostrady budowano tylko poziomo, a pionowo już nie: by stworzyć udogodnienia dla niemieckich i rosyjskich czołgów. Pan wiceminister na komunikacji samochodowej zna się jak mało kto, bo już dwukrotnie stracił prawo jazdy za piractwo, a my kochamy piratów, nie tylko z Karaibów.

Każdy Podhalanin i bywalec tego regionu poprze pana wiceministra, widząc, jak rząd – tamten, oczywiście – traktował sprawę rozbudowy zakopianki biegnącej z północy na południe, a szczególnie mostu w Białym Dunajcu, przy pokonywaniu którego prawo jazdy, a nawet po prawdzie i samochód tylko przeszkadza. Zaś obserwacja robót drogowych przy fantomie ronda koło Szaflar, w Zakopanem na Chramcówkach, a niebawem także w Poroninie pokazuje, jak bardzo Polacy szanują taką pracę czekając na walec, który przyjdzie i wyrówna.

 

Poprzedni felieton