Tygodnik Podhalański nr 36, 8 września 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Rekin nadziei

 

 

Zanim jeszcze pani od łaciny kazała mi wykuć dumne zdanie Cycerona: póki oddycham, mam nadzieję, już miałem nadzieję, że na szkolnym podwórku wreszcie zepsuje się coś w szczekaczce i zamiast „Błękitnej sztafety” usłyszę Elvisa. Ale usłyszałem młodzieżowy hymn Jesteśmy młodą gwardią proletariackich mas. To dawało pewną nadzieję na ciąg dalszy, bo już wtedy wiedziałem z historii, że napoleoński generał Pierre Cambronne, gdy mu pod Waterloo zaproponowano poddanie się, wcale nie powiedział Gwardia umiera, ale nie się nie poddaje, tylko zdanie to uprościł do słówka merde!, co znaczy prawie to samo, tylko nowocześniej. Potem nadzieję przyniósł mały łysy w okularach, który na Placu Defilad obiecywał robotnikom Warszawy, że już nigdy nie będzie kultu jednostki, ale szybko o tym zapomniał. Po nim nadzieję dawał postawny facet z Francji, który w stoczni prosił, żeby mu pomóc, no to pomogliśmy. Potem w tejże stoczni związałem nadzieję z wąsatym gościem z długopisem, ale mi ją wybił z głowy sztywny okularnik w gorsecie pod przewróconym orłem. Potem nadziei było tyle, że nie było jej gdzie trzymać i wylewała się przez okna i drzwi szeroko otwarte do Europy i tak siedziałem jedną nogą w tej Europie, że nawet nie zauważyłem, kiedy wszystko to, z czym wiązałem nadzieję, dla 30 procent wyborców okazało się beznadziejne, więc związali swą nadzieję z zamknięciem tychże drzwi. Przyszedł Mały Tse Tung i już prawie straciłem nadzieję, ale zauważyłem, że jeszcze ciągle oddycham, więc wyłączyłem wszystkie obecne Błękitne Sztafety, poczułem się jak stara gwardia, która się nie poddaje i sięgnąłem do współczesnych osiągnięć nauki.

I tam przeczytałem, że nadzieję należy pokładać w rekinach polarnych. Prestiżowy tygodnik naukowy „Science” potwierdził ostatnio powtarzaną od lat pogłoskę, że ta kilkumetrowa ryba, żyjąca w wodach zimnej północy, dożywa spokojnie 400 i więcej lat, a przeciętna wieku w stadzie to 272 lata. Zapewne przyczyną tej długowieczności jest to, że rekin polarny nigdzie i nigdy się nie spieszy: pływa zaledwie 1,2 km na godzinę, a rośnie – 1 centymetr na rok. No i jeszcze jeden czynnik: 1/3 jego ciała zajmuje wątroba. Nic dziwnego, że taki to pożyje.

Rekin ten niekiedy zagląda i na Bałtyk. Ile straconych złudzeń, zawiedzionych nadziei, genialnych zbawców Ojczyzny musiał się naoglądać u naszych brzegów, zanim odpłynął wolniutko tam, gdzie nie dociera wrzask ludzkich rekinów… Ale gdyby jakaś stosowny fragmencik genomu dałoby się wykorzystać, to proszę uprzejmie. Duża wątroba jest nęcąca, ale przerażająca jest wizja łagodnie przerastającej przez 400 lat prostaty… Chyba, że rekin nie ma prostaty? Dla niektórych taka szczepionka z polarnika stworzyłaby jeszcze większą nadzieję niż dla mnie: przez ile kadencji taki rekin mógłby wdrażać dobre zmiany! No i – co nie bez znaczenia – zdolność do rozmnażania rekin polarny osiąga w wieku 150 lat. Więc nie ma co współczuć bezdzietnym grubym rybom: póki oddychają, póty jeszcze jest nadzieja…

Poprzedni felieton