Tygodnik Podhalański, 2 czerwca 2016

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2016)

Maciej Pinkwart

Nasze Bolero

 

 

Domena publiczna to taki kawałek naszej rzeczywistości, w którym możemy się poruszać bez ograniczeń i za darmo, korzystając z dorobku innych dla ubogacenia własnej wiedzy, kultury i estetyki. Te trzy dziedziny dla przeważającej większości nie tylko moich rodaków, ale i całego świata nie mają najmniejszego znaczenia – tym bardziej więc warto o nich pisać. Inna rzecz, że z tego pożytku będzie niewiele.

W książce Autoportret reportera (2003) Ryszard Kapuściński pisał: co ludziom po Internecie, jeśli nie mają prądu. Było to na dwanaście lat przed zapowiedzią Billa Gatesa z Microsoftu i Marka Zuckerberga z Facebooka o tym, że podejmą starania, by do 2020 r. wszyscy ludzie mieli dostęp do globalnej sieci. Ryszard Kapuściński zaś przypomniał mi się w święto 3 Maja, kiedy to obecny prezydent Polski wręczył najwyższe polskie odznaczenie dziennikarzowi Bronisławowi Wildsteinowi. Kapuściński takiego odznaczenia nie miał, jak zresztą żadnego innego orderu polskiego. Miał za to pięć doktoratów honoris causa, mnóstwo nagród i medali zagranicznych, a nawet tytuł Dziennikarza Wieku, przyznany w 1999 r. przez 50 najwybitniejszych dziennikarzy polskich, z których żaden nie zasłużył na Order Orła Białego.

I co z tym dostępnym Internetem? W tym roku prądu na świecie nie ma 1,3 mld osób, co stanowi 18 % populacji. 750 mln osób nie ma dostępu do wody pitnej. Bez prądu da się przeżyć, tym bardziej bez Internetu. Bez wody – nie. Co więcej – prąd da się zrobić przy pomocy rowerowego dynama (pół wioski pedałuje, a szaman sprawdza w Internecie prognozę pogody…), albo ładowarek solarnych, więc Facebook w telefonie może się pojawić raz na jakiś czas. Ale wody w studniach od tego nie przybędzie, zwłaszcza że przeważnie nie ma tam studni. Zrzucane z samolotów transporty wody i jedzenia zostaną rozkradzione przez mafię, i tego darmowego Internetu nie będzie miał kto odbierać, bo potencjalni odbiorcy reklam wymrą, albo wystrzela ich Boko Haram, ISIS, Hutu, Tutsi, zielone ludziki lub ktokolwiek. A roczne niedobory żywności na całym świecie można by pokryć kosztem dwudniowych światowych wydatków na wojsko w krajach, gdzie ludzie chorują na otyłość z przejedzenia…

Większość z nas nie ma wpływu ani na budżety wojskowe, ani nawet na działanie brygady fryzjerów bojowych w powiecie barczewskim nad granicą z Rosją, ale mamy wpływ na to, byśmy korzystali z dóbr intelektualnych tak, by się stać nieco mądrzejsi, bardziej kulturalni i życzliwsi dla siebie nawzajem. Ostatnio najpopularniejsze dzieło muzyczne świata - Bolero Maurice Ravela, po 90 latach od skomponowania i zarobieniu ok. 50 mln euro na tantiemach, przeszło do domeny publicznej, więc można je grać i słuchać za darmo. A ktoś, kto słucha Bolera, na pewno nie ogoli pały na łyso i nie pójdzie swastyka w swastykę demonstrować narodowe chamstwo, agresję i nienawiść do innych.

Choćby dlatego, że Ravel był Francuzem, miał matkę Baskijkę i ojca Szwajcara, a kochał kulturę hiszpańską, rosyjską i żydowską.

 

 

Poprzedni felieton