Tygodnik Podhalański, 12 listopada 2015

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2015)

Maciej Pinkwart

Jest nadzieja!

 

Nie wszystko stracone, a perspektywy wydają się interesujące. Naukowcy z amerykańskiej agencji kosmicznej NASA poddali szczegółowym badaniom kometę, o wdzięcznej nazwie Lovejoy. Tak naprawdę, owa „radość miłości” to nazwisko jej odkrywcy, australijskiego astronoma-amatora Terry’ego Lovejoya, który odkrył ją w 2014 r. i nadał jej nazwę C/2014 Q2. Przylatując mniej więcej z południa w kierunku gwiazdozbioru Oriona, który tak wielką rolę odegrał w historii starożytnych obserwacji astronomicznych zbliżyła się najbardziej do naszego Słońca w styczniu tego roku, po czym odleciała w siną dal i nie wiadomo, czy kiedykolwiek powróci – odkrywca oznaczył ją symbolem „C”, oznaczającym komety „jednopojawieniowe”. Ale że w naszym, polskim Kosmosie wszystko kręci się wokół jednej osoby (nazwijmy ją umownie Kopernikiem drugiej świeżości) – jest nadzieja, że z Lovejoyem będziemy jeszcze kiedyś mieć do czynienia. Na razie o radosnej miłości z komety może być mowa tylko we wspomnieniach.

A jest co wspominać. Młodziutka, ale już słynna dr Stephanie Milam, astrochemik z NASA, ujawniła właśnie wyniki analizy spektralnej komety, której zielony warkocz widoczny był przez kilka miesięcy także i w Polsce. Jak wiadomo, jądro komety składa się przede wszystkim z rozmaitych skał, spojonych lodem, który przy zbliżeniu się do słońca na powierzchni topnieje i przekształca się w obłok pary, wędrujący za głową komety w postaci owego warkocza. Naukowcy stwierdzili, że warkocz C/2014 Q2 Lovejoy w znacznej części składa się z alkoholu etylowego, prostych cukrów i kilkunastu innych związków organicznych. Stephanie, będąca najwyraźniej zwolenniczką, przepraszam za wyrażenie, panspermii, czyli teorii, zakładającej, że życie na Ziemi zostało przyniesione z kosmosu, twierdzi, że skład badanej przez nią komety teorię tę potwierdza. Alkohol, cukier i proste aminokwasy, trafiwszy na Ziemi na korzystne warunki, zapoczątkowały bieg ewolucji, która w efekcie powołała do życia bakterie, dinozaury, Kopernika i doktor Stephanie Milam. Niestety, nie tylko ich.

Od dawna to podejrzewałem! Ogólnoludzki pociąg do alkoholu, ciastek i innych używek jest po prostu wyrazem tęsknoty dziecka do rodziców. Zielona kometa Lovejoya wydziela w ciągu sekundy tyle alkoholu, ile – jak wylicza ze znawstwem młoda astrochemiczka z NASA – znajduje się w 500 butelkach wina. Miejmy nadzieję, że to może wino  Châteauneuf-du-Pape…

Lovejoy odleciał, ale z pewnością powróci. Nie dziś, nie jutro, nie w tej kadencji, ale kiedyś na pewno. Jednak nie będziemy czekać z założonymi rękami. W wielu domach Podhala, Mazowsza, Podlasia i Kaszubów od dawna działają niewielkie kometki, które dostarczają radosnej miłości na potrzeby własne i sąsiedzkie. Wystarczy podjechać do Łącka czy wstąpić na Jarmark Podhalański. Pewne jest także i to, że Lovejoy gdzieś kiedyś wejdzie w stosunek z jakąś dziewiczą planetą, poczynając w niej przy pomocy zawartości swego alkoholowego jądra nowy, wspaniały świat. Budujmy rakiety!

 

Poprzedni felieton