Tygodnik Podhalański, 8 października 2015

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2015)

Maciej Pinkwart

Biedronki do Zoo

 

 

Dyskusja o zakazie handlu w niedziele powróciła jak przedwyborczy bumerang, co mnie cieszy, bo dowodzi, że ludzie przestali się koniunkturalnie interesować dyżurnymi dotąd tematami podgrzewającymi atmosferę, których nie będę wymieniał, żeby nie wywoływać duchów. W ogóle tegoroczne kampanie wyborcze są jak leniwe letnie popołudnia: swoi spotykają się ze swoimi by mówić źle o innych, apostołowie głoszą dobre nowiny tylko wśród już nawróconych, a ważni politycy pojawiają się sporadycznie wśród społeczeństwa odgrodzeni od ewentualnych krytyków tłumem ochroniarzy i fanów. Tylko nowe na scenie politycznej twarze mają odwagę stanąć twarzą w twarz z przeciwnikami – głównie dlatego, że nie mają jeszcze dość zwolenników.

W tym roku tzw. elektorat dość sceptycznie podchodzi do obietnic, w myśl których kandydaci po dojściu do władzy każdemu przychylą nieba: mieliśmy już dostawać po sto milionów, mieliśmy mieć dziesiątki tysięcy mieszkań, więc 500 zł na każde dziecko, emerytura zaraz po bierzmowaniu, zniesienie obowiązku szkolnego dla dzieci czy darmowe leki powyżej 120 roku życia nas nie biorą. Można śmiało dorzucić jeszcze darmowe piwo dla wszystkich abstynentów, zniesienie podatku od posiadania tygrysów bengalskich i bezpłatne parkingi dla tramwajów. W tej sytuacji karierę przedwyborczą zrobiła kwestia uchodźców, czy – jak to się teraz mówi – migrantów.

Ci byli zawsze, od czasów Hunów, migrujących na zachód i krzyżowców, migrujących na wschód, a nawet wcześniej, kiedy to pewna rodzina semicka musiała uchodzić z miasteczka Betlejem do Egiptu. Tylko kiedyś nie było terroryzmu islamskiego, którym można jak majonezem przyprawić każdą medialną potrawę. Jakież zagrożenie może stanowić dla naszego życia, zdrowia, dobrobytu i tradycji sześć tysięcy muzułmanów, rozproszonych wśród 30 milionów chrześcijańskich wyborców PiS i PO?

Gorąco więc popieram pomysł, żeby duże sklepy były w święta nieczynne, bo to zmusi ludzi do planowania zakupów, a przez to – do oszczędności. Nie podoba mi się, że ulubioną rozrywką dzieci w dni wolne jest spacer z rodzicami po supermarkecie. Uważam, że zaraz po obowiązkowym pobycie w kościele rodzice powinni zabierać dzieci do ZOO, umożliwiając dziadkom spokojne oglądanie nieprzyzwoitych filmów w domowym zaciszu. W każdej wsi powinno się zbudować ogród zoologiczny, a nie parking dla biedronek. Ale nakaz świętowania w niedziele mało będzie obchodził właśnie muzułmanów, którzy niedzielę mają w piątek. We Francji w święta katolickie sklepy są nieczynne, więc chrześcijanie w niedziele robią zakupy w sklepach żydowskich, arabskich czy hinduskich. A przez cały tydzień czynne są niewielkie, ale świetnie zaopatrzone bezwyznaniowe sklepy rodzinne, które w miejscowościach wypoczynkowych działają do północy, świątek, piątek i w niedziele.

W ten sposób uchodźcy mogą się zwolennikom polskiej tradycji przydać do tradycyjnego omijania przepisów – jeśli po wyborach ktokolwiek jeszcze będzie pamiętał o tym, co obiecywał przed elekcją.

 

 

Poprzedni felieton