Tygodnik Podhalański, 2 października 2014

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)

Maciej Pinkwart

Zdrapki nasze narodowe

 

Nasz patriotyzm ostatnio uległ szalonemu wzmocnieniu poprzez obecność Polaków tam, gdzie by się ich nikt nie spodziewał: w fotelu prezydenta Europy (co prawda honoris causa, ale zawsze), na podium mistrzostw świata w siatkówce, a nawet w annałach klasyki kryminalnej, bo naukowcy ostatnio stwierdzili, że słynny brytyjski XIX-wieczny morderca Kuba Rozpruwacz także wywodził się z terenów polskich. Zatem nie zdziwiło mnie, gdy w wywiadzie telewizyjnym Leszek Miller, poproszony o komentarz na temat przywrócenia imienia Feliksa Dzierżyńskiego czemuś tam w Rosji przypomniał, że twórca Czeki – poprzedniczki NKWD – wywodził się z rodziny polskiej szlachty.

Zatem mamy się czym cieszyć i z czego być dumni. Uczucie narodowej dumy eksponuje też na każdym kroku jeden z supermarketów, zarządzany z Europy tak bardzo zachodniej, że już bardziej nie można, reklamując swoje towary hasłem: dobre, bo z Polski. W sklepach tego koncernu co prawda szczególnym zainteresowaniem Polaków cieszą się towary spożywcze, wywodzące się ze Szkocji, Finlandii i Francji, chemikalia z Niemiec oraz produkty tekstylne i techniczne, przywiezione z dorzecza Jangcy… Spore zainteresowanie owym pro-patriotycznym sklepem wzmogło się od momentu, kiedy za każde wydane tam 50 zł dostaje się zdrapkę, dzięki której można wygrać 100 samochodów i 500.000 bonów po 10 zł. W Internecie znajduje się również instrukcja, jak należy zdrapkę zdrapać.

Popularność w ogóle drapania jest ogromna. Na głównej ulicy Lourdes, obok pojemników na cudowną wodę w postaci figurek Matki Boskiej z odkręcaną koroną, sprzedawane są drewniane drapaczki oraz łyżki do butów z wizerunkiem NMP i napisem Pamiątka z Lourdes, ale to jakby specyfika tego miejsca. Natomiast kwestią ogólnoeuropejską stały się w tym roku zdrapki asfaltu na remontowanych drogach. Widywałem je we Włoszech, we Francji i w Niemczech, a także w Nowym Targu i Tarnowie. Ale najładniejsza polska zdrapka znalazła się w Szaflarach, co zawdzięczamy zdaje się obecnemu wójtowi tej miejscowości i byłej pani wicepremier.

Jazda po zdrapce, choć nie lubiana przez kierowców, ma wiele zalet. Nie da się jeździć szybko, więc łatwiej o bezpieczeństwo, zwiększa tarcie, co niektórzy lubią, a użytkowana przez dłuższy czas zdrapka może wytworzyć nowe, głębsze bieżniki na zużytych oponach. W Niemczech zazwyczaj najpierw remontowaną drogą jedzie frezarka do asfaltu, potem maszyny czyszczące nawierzchnię, na koniec maszyny kładące nowy asfalt. Powoduje to, że przyjemność jazdy po zdrapkach kierowców w zasadzie omija.

W Polsce zrozumieliśmy, że satysfakcję przynosi nie wykonanie roboty, tylko oczekiwanie na jej rezultat, dlatego zdrapki dają nam frajdę niekiedy wielotygodniową. Jednakże zbliża się sezon zimowy, zdrapka w Szaflarach powoli znika i zapewne już niedługo pokryje ją asfalt, oraz śnieg, lód i inne efekty zaskoczenia pogodowego. Na skutek czego o ileż przyjemniej będzie się nam stało w korkach na zakopiance znacznie gładszej niż rok temu!