Tygodnik Podhalański, 25 września 2014

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)

Maciej Pinkwart

Świat płaszczaków

 

Czy obecna pięćdziesięcioletnia młodzież jest w stanie uwierzyć, że 30 lat temu, żeby kupić szynkę na święta, trzeba było kilka tygodni wcześniej kupić panu Jasiowi w sklepie pół litra winiaku w cenie przekraczającej wartość tej szynki?

Że za kilo pomidorów zimą trzeba było zapłacić 400 zł, co stanowiło 1/3 mojej ówczesnej pensji? Oczywiście, można było kupić jednego pomidora i dać go dziecku. Ale nie można było kupić trzech plasterków salami tylko całe, także ważące kilo i także kosztujące 400 zł, oczywiście nie w sklepie, bo takich luksusów nie było w handlu, tylko prywatnie przemycano je z Węgier?

Że banany były nie tylko drogie, ale tak trudno dostępne, że jadało je tylko potomstwo dygnitarzy, rzemieślników i badylarzy, które pogardliwie nazywano bananowa młodzież?

Że aby kupić samochód, trzeba było oszczędzać dwadzieścia lat i jeszcze po znajomości załatwić sobie talon?

Że rowery sprzedawano z zaplecza tylko dla znajomych?

Że aby kupić sobie podręcznik do historii Egiptu, wydany we Francji, musiałem pisać podanie do ministerstwa szkolnictwa wyższego o zgodę i przydział dewiz? Zresztą jednego i drugiego mi odmówiono…

To ostatnie przypomniało mi się, gdy przeczytałem, że w Polsce umieszczone zostaną magazyny firmy Amazon, która początkowo specjalizowała się właśnie w międzynarodowej sprzedaży książek. Dziś procedura kupienia książki może trwać kilkanaście minut, z których większość zajmie zapewne dokonywanie wyboru między rozmaitymi ofertami… I mogę wybrać dzieła różnych autorów, często diametralnie różniących się poglądami, położyć ich książki obok siebie na stole (albo, co lepsze, otworzyć na ekranie komputera), zapoznać się i albo zgodzić się z jednym z nich, albo zaproponować własne spojrzenie na sprawę.

Dość normalne i oczywiste? Młodzież starsza niż pięćdziesięcioletnia przyzna, że kiedyś to nie było oczywiste: wiele spraw miało tylko jedną stronę, jedynie słuszną oczywiście. Wszyscy byliśmy mieszkańcami Flatlandii i próbowano nas przystosować do myślenia charakterystycznego dla płaszczaków. Ojczyzna – nasza – musiała być socjalistyczną ojczyzną, demokracja – jeśli miała być prawdziwa – musiała być demokracją ludową (zdaje się, że tylko parszywi intelektualiści dostrzegali w tym tautologię), przyszłość świetlana, przeszłość – burżuazyjna… Na publicznych spotkaniach a priori zakładano, że wszyscy mają taki sam pogląd jak władza. Władza udawała, że w to wierzy, ludzie przeważnie chcieli tylko mieć święty spokój i żeby było co do garnka włożyć, kwitła nowomowa i wiara w zaklęcia, w magię słów.

To, niestety, powraca. Bełkot polityczny i publicystyczny trwa w najlepsze i choć niekiedy pozornie zmieniło się wszystko, to często o 360 stopni. Zasada dwójmyślenia wydaje się istnieć nadal. Tylko, że teraz nie da się ukryć istnienia innych wymiarów rzeczywistości niż „nasz”, więc twierdzi się, że wszystko w tym innym wymiarze jest złe i szkodliwe, a każdy myślący inaczej jest wrogiem.

I świat dalej pozostał płaski.