Tygodnik Podhalański, 29 maja 2014

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)

Maciej Pinkwart

Przeciąganie liny

 

No to już wiemy, kto będzie rządził Europą w imieniu Polski; też mi przykro. Ale na szczęście festiwal maniakalno-depresyjny, połączony z fajerwerkami paranoi i wulkanami niekompetencji, jakim była kampania wyborcza, mamy już za sobą. Fakt, że ktokolwiek poszedł głosować na osoby, których wiedza o Unii lokowała się w najlepszym wypadku w dolnej strefie stanów średnich dowodzi, że o wiele wyżej cenimy samą procedurę wyborów niż przedmiot jej zainteresowań. Jedynym praktycznym projektem reformy Parlamentu Europejskiego była koncepcja przerobienia go na burdel, ciekawa, ale nie oryginalna, bo oparta na obserwacji działania wielu instytucji. Może dlatego, wobec braku własnych wizji Europy, tak bardzo naszych polityków zajęła cudza Eurowizja.

Warto by więc zastanowić się nad zmianą procedur kampanii przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Skoro i tak nikt w zasadzie nie mówi o konkretach (rządzący chwalą się tym, co zrobili, chcący odebrać im władzę krytykują rządzących), spróbujmy zamiast wyborów zrobić konkurs. Kandydaci będą oceniani przez jury (w składzie wybranym losowo, ale pod przewodem Sebastiana Karpiela Bułecki) w kategoriach urody własnej i małżeńskiej, średniej ocen na maturze (maturę chyba powinni mieć?), umiejętności wydojenia owcy (to metafora podatnika), jazdy na nartach slalomem pod górę i dekoracyjnego przecinania wstęgi. W ścisłym finale sprawdzane zaś będą pisemnie składanie obietnic na czas i ustnie umiejętność mówienia przez 10 minut tak, żeby nic nie powiedzieć, a wśród konkurencji kondycyjnych – pływanie w basenie w garniturze lub garsonce, trzymanie się stołka oraz jedzenie kwaśnicy w restauracji „Zośka”. W przypadku, gdyby dwóch (dwoje? dwie?) spośród kandydatów otrzymało tę samą liczbę punktów decydować będzie ekstremalnie trudne pytanie z wiedzy o regionie, np. Jakie rośliny podlegają ochronie na terenie TPN? Trzeba odpowiedzieć jednym słowem

Jako dogrywka może być zastosowana konkurencja przeciągania liny, przy czym, aby zasady demokracji były najlepiej uzewnętrznione, każdy z kandydatów będzie mógł umieścić po swojej stronie liny tylu szwagrów i kuzynów, ile zdoła. To, rzecz jasna, preferuje kandydatów z rodziny Gąsieniców, ale lina musi mieć skończoną długość, więc być może wygra ktoś inny.

Przyszłe zmiany w ordynacji powinny wprowadzić też zasadę, znaną z wyborów rozmaitego rodzaju Miss – czas sprawowania władzy lokalnej na danym terenie ograniczony jest tylko do jednego roku i można rządzić tylko przez jedną kadencję. Potem ewentualnie można się zająć prowadzeniem kuchni w telewizji albo biznesu w Internecie.

To wszystko sprawi, że władza jako taka i płynące z niej korzyści staną się mało atrakcyjne, przez co nie będą się do niej pchali frustraci, karierowicze i słabeusze, którzy wymachując zaciśniętymi w piąstki rączkami starają się odwrócić uwagę od własnej impotencji. Sprawy zaś będą się rozwiązywać same w sposób naturalny.

A społeczeństwo przynajmniej będzie się mogło zabawić do woli.