Tygodnik Podhalański, 20 marca 2014
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)
Maciej Pinkwart
Dzień wagarowicza
Bez względu na okoliczności zewnętrzne, stan zdrowia, wojnę i pokój, a nawet pogodę – wiosna przyszła. Więcej osiedlowych kloszardów pojawia się na podwórku coraz wcześniej, wyczekując nie tyle otwarcia pierwszych piwnych zdrojów, ile promieni słonecznych, w których rozkwitają jak wiosenne kwiaty, nieco tylko różniąc się od nich zapachem. Pani Ania znów jeździ do pracy skuterem, a oczekujący na przyjęcie u lekarza renciści i matki z dziećmi aplikują sobie na ławeczkach przed przychodnią większe ilości witaminy D-3. Nie ma w Nowym Targu ławeczek przed przychodniami? Powinny być.
Bez względu na okoliczności zewnętrzne… Nie przestraszą nas statystyki, porównujące siłę militarną naszą i naszych ewentualnych wrogów. Oni mają co prawda parę tysięcy rakiet, a my tylko trzy – dwie Radwańskich i jedną Janowicza… Ale o ile większa jest nasza przewaga moralna! Więc wiosna przychodzi, przyjdą też lepsze czasy. Już nie tylko w ogródkach, ale i na polanach zakwitły nowe krokusy i wygląda na to, że już niebawem zakwitnie nowy dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. Nie chcę prorokować, kto nim będzie, ale z faktu, że dwóch poprzednich szefów naszych Tatr było gwiazdami medialnymi można wyciągnąć wniosek, że ministerstwo wybierze takiego kandydata, który najlepiej wypada w mediach.
Co się tyczy wypadania, to mistrzem w tej dziedzinie stał się ostatnio nasz najpopularniejszy mistrz samochodowy Robert Kubica, który we wszystkich trzech tegorocznych rajdach, w których brał udział, wypadł z trasy zdaje się sześć razy. Znacznie lepiej wypadają wiosną panie, które przypominają sobie, że co prawda uroda i figura mniej się liczą niż dobry charakter i inteligencja, ale jedyny zmysł mężczyzny, przy pomocy którego najpierw ma on szanse dokonać oceny wiosennej oferty, to wzrok. I choć każdy nas przyzna, że bardzo odpowiadają mu kobiety o dobrym sercu, to poza chirurgami kardiologicznym nikt nie ogląda serca, tylko to, w co jest ono opakowane.
Obserwatorzy lotów polsko-amerykańskich myśliwców F-16 w Łasku przecierali niedawno oczy i lornetki ze zdziwienia: nad poligonem pojawiły się dwa bociany, dały się rozpoznać na radarach, po czym znikły jak malezyjski boeing. Sztabowcy w pierwszej chwili rozmarzyli się o wiośnie i jej urokach, ale potem ktoś rzucił myśl, że to być może są ucharakteryzowane białoruskie drony. Hipoteza była mało prawdopodobna, ale wątpliwości pozostały. W tej sytuacji nadchodzący dzień wagarowicza oraz planowane topienie Marzanny przyjmowany jest przez grono pedagogiczne ze zrozumiałym niepokojem, bo po pierwsze obecność bocianów spragnionych nowych jaj co roku budzi pewne obawy o skutki tej wiosny, a po drugie z uwagi na problemy związane z dżenderyzmem Marzanna jako brzydka lalka płci żeńskiej może zostać oprotestowana przez czynniki europejskie, Twój Ruch i ambasadę niemiecką.
Ale wiosna nadchodzi, mimo wszystko, mimo zimowej niekiedy pogody, wojny i pokoju. O hipotezie zimy nuklearnej lepiej nie wspominać.