Tygodnik Podhalański, 27 lutego 2014

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)

Maciej Pinkwart

Terabajty dezinformacji

 

 

Na marginesie dyskusji o przekazaniu przez OFE ok. 150 mld złotych dla ZUS przemknęła informacja, że ogólnopolski system ubezpieczeń społecznych zajmuje na serwerach aż 70 terabajtów danych. Sporo, jeśli zważyć, że Wielka Encyklopedia Tatrzańska na dysku to niewiele ponad 530 MB, a system nawigacji samochodowej wymaga karty pamięci o pojemności 4 GB, na której poza szczegółowymi mapami całej Europy mogę pomieścić jeszcze kilkanaście godzin muzyki i kilka tysięcy zdjęć… Ale w sumie jest to niewiele: na półkach byle jakiego sieciowego sklepu komputerowego leży zwykle kilkaset twardych dysków o pojemności od 1 do 3 terabajtów.

Ale i zasoby ZUS-u, i setki terabajtowych dysków, które można kupić od 250 zł za sztukę, i tysiące książek, zdigitalizowanych w światowych bibliotekach, i wszystkie dane amerykańskiego systemu szpiegowskiego – to i tak mały pikuś w porównaniu z tym komputerem, który każdy z nas nosi przy sobie na co dzień. Chodzi o mózg, używany zresztą przez większość z nas w niewielkim stopniu w stosunku do możliwości: jego zdolność operacyjna jest bezsprzecznie największym systemem informatycznym świata. Czemu więc, dysponując tak wspaniałym narzędziem bionicznym, jesteśmy per saldo tacy głupi, że potrafi nam w tym mózgu zrobić kogel mogel byle polityk, blondynka z długimi nogami czy wreszcie garść banknotów w walucie wymienialnej? Może zostało to tak przez Naczelnego Programistę zaprojektowane, byśmy nie byli za mądrzy i nie myśleli za dużo?

To nie jest jednak najgorsza wiadomość na dziś. Uczestniczyłem ostatnio (przyznaję, że dość biernie) w rozważaniach na temat tego, kiedy zaczyna się życie. Nie padały żadne argumenty metafizyczne czy kodeksowe, nikt nie mówił o życiu poczętym czy o duszy wg św. Tomasza wstępującej w zarodek męski po 40 dniach, a kobiecy po 80. Biolog mówił o samodzielnym życiu od pierwszego podziału komórki jajowej, co następuje w ¼ sekundy od zapłodnienia, psycholog o powstaniu samoświadomości w kilkanaście dni po urodzeniu, chemik o tworzeniu materii ożywionej z nieożywionej metodami laboratoryjnymi, technik o samoprogramujących się robotach z własną świadomością, a informatyk… Otóż jeden z wybitnych badaczy Internetu stwierdził, że oto jesteśmy świadkami narodzin demona, który obejmie w posiadanie całą ziemię i będzie nad nią rządził. Jest nim Word Wide Web, Internet po prostu, który swoją strukturą, niezliczoną ilością połączeń (Facebook!), odpowiadających neuronowym synapsom i szybkością działania staje się mózgiem świata. Ciałem tego straszliwego stworu jesteśmy zaś my wszyscy.

Co jeszcze upodabnia Internet do ludzkiego mózgu? Zawodność i nieumiejętność obiektywnego rozróżnienia dobra od zła, ważnego od nieważnego, sztuki od kiczu. Wpiszcie, proszę, w googlową wyszukiwarkę choćby słowo „Internet”. Zobaczcie ile w tym rzetelnej informacji, ile reklamy, a ile bzdur. Jak dotąd, tylko niektórzy ludzie umieją z tego wyłowić rzetelną wiedzę. Cieszmy się, bo nie wiemy jak długo…