Tygodnik Podhalański, 16 stycznia 2014

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2014)

Maciej Pinkwart

Stowarzyszenie Płaskiej Ziemi

 

 

W Islandii wstrzymano budowę ważnej autostrady ze względu na to, że w pobliżu jej przebiegu mieszkają elfy, w dodatku znajduje się tam poświęcony im kościół. Nie jest to związane z napływem w tamten rejon emigrantów z Polski – ruch obrońców elfów działa od dawna jako oficjalna organizacja.

W Polsce elfy nie mają jeszcze swojej reprezentacji, ale sądzić należy, że jest to tylko kwestia czasu i konwergencji kulturowej. Mamy przecież ruch obrońców krasnali, tych prawdziwych, znanych choćby z twórczości Marii Konopnickiej, którą teraz określone siły usiłują przedstawić jako prekursorkę ruchu wyzwolenia kobiet niewyzwolonych, ruchu LGBT, ruchu gender, czy nawet Twojego Ruchu. Ekolodzy też zawłaszczają sobie jej twórczość, propagując nowelę Nasza szkapa, by nagiąć jej treść do obrony rzekomo maltretowanych koni, wożących coraz grubszych turystów do coraz mniejszego Morskiego Oka. Ale przecież opisywane przez Konopnicką krasnale są całkowicie realnym bytem, tylko mało rzucają się w oczy z powodu niewielkiego wzrostu. Jak jednak wiemy z dzisiejszej polityki, także w naszym kraju – największe umysły i najciekawsze pomysły lokują się w ciałach osób niewielkiego wzrostu, a niejeden polityk czerpie wiedzę z księgi Koszałka-Opałka.

 Tendencja przechodzenia od socrealizmu przez surrealizm do antyrealizmu ominęła w Polsce realizm, przynajmniej na szczeblu społecznym, ilustrowanym przez media, w których do niedawna naukowców i szarlatanów traktowano jako osoby równie ciekawe. Ale ten etap mamy już szczęśliwie za sobą: nauka zeszła do podziemia, a jej miejsce zajęły suplementy diety intelektualnej. Naturalnie, w gazetach zawsze były horoskopy i zawsze ktoś gdzieś mówił, że widział kogoś, kto widział ducha czy UFO. Fascynował nas Anatolij Kaszpirowski, próbujący przez telewizję uleczyć pół Związku Radzieckiego i w promocji także obywateli krajów Układu Warszawskiego, co było świetną odpowiedzią na destrukcyjną działalność zachodniego iluzjonisty Uri Gellera, który przez telewizję wyginał łyżeczki. Dziś o darwinizmie mówi się w oficjalnych mediach że to „tylko teoria” (bo praktyka jest inna), a czynniki kościoła oficjalnego napełniają swoimi wiernymi cały stadion narodowy na afrykańskich seansach uzdrawiania, a nawet wskrzeszania.

Ostatnio powstał w Polsce lokalny oddział brytyjskiego Stowarzyszenia Płaskiej Ziemi i jak słychać, wkrótce ma zostać utworzona jego podhalańska komórka z siedzibą w Witowie. W górach nikogo nie trzeba namawiać do tego, by propagować płaskość ziemi. Uważam też, że przed nadchodzącymi wyborami urzędy miejskie, a może nawet gminne powinny stworzyć specjalne komórki, zajmujące się obroną krasnoludków, a w przyszłości także elfów, hobbitów i trolli przed budową autostrad, mostów i podziemnych parkingów. Etat mógłby być dzielony ze stanowiskiem samorządowego egzorcysty.

Wiemy od Engelsa, że życie jest formą istnienia białka – ale wiemy też za Osiecką, że w kominie czasem coś załka.