Tygodnik Podhalański, 12 września 2013

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2013)

Maciej Pinkwart

Kartoflany patriotyzm

 

 

O 5.30 obudziły mnie rozmowy kierowców samochodów dostawczych. Nie było się co łudzić nadzieją na dalszą drzemkę. Wstałem i doczekawszy chwili, gdy świt się już ugruntował, poszedłem do sklepu na zakupy. Kiedy wrzucałem do koszyka dwukilogramowe opakowanie ziemniaków, poczułem czyjąś rękę na ramieniu.

- Proszę pana, czy jest pan pewien, że to polskie ziemniaki?

Pani w średnio starszym wieku była naprawdę zaniepokojona. Rozwiązałem reklamówkę i zajrzałem. Ziemniaki były brudne, utytłane ziemią, nieregularne i pokiereszowane przez kombajn albo motykę.

- Polskie, proszę pani, z pewnością.

Pani się ucieszyła i też włożyła ziemniaki do koszyka.

- Bo ja kiedyś przez nieuwagę kupiłam ziemniaki, które się okazały egipskie, niech pan sobie wyobrazi.

Wyobraziłem sobie. Już chciałem powiedzieć, że ja kiedyś kupiłem ziemniaki izraelskie, ale się powstrzymałem. Wymamrotałem coś o tym, że wobec tego, co teraz się dzieje w Egipcie, nie powinniśmy kupować ich produktów. Pani machnęła ręką, tą bez koszyka.

- Nie o to chodzi. Ale przecież to były islamskie ziemniaki!

No tak – islamskie ziemniaki, podane na wspólnym talerzu z katolicką wieprzowiną z pewnością wywołałyby w żołądku prawdziwy dżihad.

- Z nieświadomości kilka ugotowałam, zanim zobaczyłam, że egipskie. Fuj, jakie niedobre, ani porównać z naszymi. Wszystkie wyrzuciłam. A poza tym…

Rozejrzała się i pochyliła w moją stronę, zniżając głos, jakby agenci Al Kaidy czaili się za regałem z makaronami.

- Polak musi kupować polskie produkty, inaczej nigdy nie wyjdziemy z kryzysu i stracimy tożsamość narodową. Trzeba być patriotą.

Wzięła polskie ziemniaki i odeszła. Ze wstydem odsunąłem się od stoiska z bananami, podejrzliwie popatrzyłem na czystą i ładnie opakowaną marchewkę, powstrzymałem się od kupna chleba litewskiego, ominąłem szerokim łukiem hiszpańskie wina, nie dałem się skusić polskim piwom produkowanym przez holenderski koncern, pogardziłem niemieckim proszkiem do prania. Przez chwilę zastanowiłem się nad produktem, reklamowanym jako super special polish vodka, bo tu chyba monopol ma państwo, ale pamiętam, co o tym państwie i jego polskości mówią głośno patrioci, więc do ziemniaków dorzuciłem jeszcze tylko lokalne masło hejowe i kefir szaflarski, wsiadłem do japońskiego samochodu, zdjąłem chińską bluzę, na szyję założyłem marokańską chustę, włączyłem niemieckie radio, popłynęła muzyka austriackiego kompozytora, koreańska nawigacja połączyła się z amerykańskim systemem nawigacji satelitarnej i wybierając okrężną trasę przez polskie drogi wróciłem do domu. Za ścianą polski sąsiad bił polskie dziecko, które nie chciało iść do polskiej szkoły. Czy od tego pochodzi słowo „zaścianek”?

Obierając do obiadu polskie ziemniaki przypomniałem sobie, że pewnych polskich polityków pewien niemiecki dziennik nazwał „kartoflami”, skutkiem czego był polityczny rozstrój żołądka i ciężka choroba formacji, nazywanej „Trójkątem Weimarskim”. Stąd może niechęć do niepolskich ziemniaków?