Tygodnik Podhalański, 4 lipca 2013
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2013)
Maciej Pinkwart
Hallo, to ja...
Nie wiem, czy zauważyli Państwo, że ostatnio coraz mniej rzeczy i spraw jest dżezi? Ba, samo bycie dżezi już przestało być dżezi. Wydaje się, że ledwo wczoraj przestałem być trendi, bo ktoś, kto był trendi tym samym nie był dżezi, no, a nie być dżezi, to był obciach. Jak się ma już swoje lata – a mnie się wydaje, że ja mam nie tylko swoje, ale i cudze – to prawdopodobieństwo obciachu jest spore, choć z drugiej strony obciachowe jest w moim wieku przejmowanie się obciachem. Jednak wiele osób starało się być trendi, do momentu, gdy zauważyli, że stając się trendi przestawali być kul, no a nie bycie kul to był obciach do kwadratu. Bycie kul pozwalało na zdystansowanie się do obciachowej rzeczywistości, na luzik, którego tak mieliśmy mało, ale wyglądaliśmy, jakbyśmy mieli dużo. Byliśmy najweselszym barakiem w naszym obozie.
I wtedy przyszła konieczność bycia trendi, czyli nadążania za wszystkimi. Porzuciliśmy styl kul, wrzuciliśmy trzeci bieg i dysząc goniliśmy pod górkę za tymi, którzy owe tendencje nadawali – zdając sobie poniekąd sprawę, że załapywaliśmy się do stada za cenę utraty osobowości. Ale wtedy otrzymywało się bonus: jak byłeś trendi, to miałeś szansę załapać się na laskę, która była glamur...
Tyle tylko, że już niebawem zmiany
zaczęły iść tak szybko, że bardzo trudno było za nimi nadążyć, a niektóre trendy
przestawały być trendi
jeszcze zanim zdążyło się do nich załapać. I tak wydawało mi się, że po epoce
bycia trendi nie
może już nas spotkać nic gorszego, ale nagle trzeba było właśnie zacząć być
dżezi, co było jakąś
dżenderową odmianą
bycia glamur, no bo
przyznacie sami, że facet po 60-ce już raczej nie może, a na pewno nie powinien
być glamur, a
dżezi, jako coś lekkiego,
łatwego i przyjemnego dało się wytrzymać, a poza tym zapewniało utrzymanie się w
mejnstrimie. I zaraz
potem okazało się, że najbardziej na topie
jest obrażenie się na majnstrim
i bycie hipstersem,
co pozwala na to, że
mejnstrim
ma się w nosie i wygląda się tak, jak się chce. Miałem trochę niejasności w tym,
czy jeśli ktoś chce wyglądać
dżezi,
a nawet
glamur, to
może być zarazem
hipsterowy,
ale przestałem się nad tym zastanawiać, bo dowiedziałem się że najbardziej
hipsterowy
jest wętaż,
czyli noszenie rzeczy
oldskulowych,
najlepiej mających lat 20 i więcej. To podstawowy element mojej garderoby, więc
stałem się pasjonatem
wętażu,
zwłaszcza, że słowo oznacza opis wina z jednej apelacji…
Tymczasem
antymejnstrimowy hipster
okazał się wkrótce samym środkiem
majnstrimu¸ co podejrzewałem od
dawna, bo sztandarowym hipsterem
jest w sumie Karl Lagerfeld, od lat noszący się tak samo
wętażowo,
no a jest superstarem
celebryckim, i mimo swoich 77 lat jest wciąż
na topie.
W tej sytuacji hipsterowy wętaż
już jest zdecydowanie
nie halo.
I to mnie dobija, bo od wczesnej młodości, kiedy po 12 latach starań Mama
załatwiła w Milanówku przydzielenie nam telefonu, zawsze starałem się być
halo,
a teraz już nie wiem jak. Jak być
super, kiedy nawet bycie sobą jest
już nie halo?
Mieć to w nosie, żeby było OK?
Jak więc żyć, panie premierze? Jak żyć?