Tygodnik Podhalański, 20 czerwca 2013
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2013)
Maciej Pinkwart
Rozbieranie
Podczas niedzielnego spaceru
zatrzymałem się przy tablicy ogłoszeń, żeby zobaczyć, kto ostatnio rzucił
palenie. Wśród nekrologów zobaczyłem zaproszenie na odczyt pt. Scenariusz
rozbiorowy. Powiało grozą.
Rozejrzałem się wokół: świeciło piękne słońce, ale lada moment mogły wyjść chmury, z których spadłby deszcz i zatopiłby nasz kraj. Po ulicy przechadzały się dziewczynki z yorkiem, kundlem, spanielem i beaglem, ale najprawdopodobniej były to zakamuflowane psy policyjne, a dziewczynki były przebranymi agentami UB, KGB, Stasi i Abwehry. Obywatele przemykali pod ścianami w obawie przed rozpoznaniem ich w czasie podążania do kościoła, co u nas jest zabronione. Był tłum na dziedzińcu, ale wewnątrz na pewno było pusto, bo jak wiadomo katolicy są u nas straszliwie prześladowani. Z kościelnych głośników niósł się głos jakiegoś prowokatora, który mówił o represjach rządu wobec wierzących i o niszczeniu kościołów. Nie mógł to być ksiądz, bo księża u nas nie wypowiadają się o polityce. Potem każdy datek na tacę, przeznaczony przecież na działalność dobroczynną, był zapewne rejestrowany w kasie fiskalnej i obciążony gigantycznym podatkiem.
Nieco dalej przed marketem polskie rodziny poganiane nahajkami przez rządowych siepaczy mimo niedzieli wchodziły do sklepu. Wychodzący byli obciążeni pełnymi koszami, niewątpliwie z marmoladą z brukwi i gulaszem z pomyj. Przy pobliskim biurze podróży młodzi ludzie mówili o planowanej wycieczce na Majorkę: rozumiałem to jako parabolę tego, że będą zmuszeni przez rząd do banicji na londyński zmywak. Kobiety wokół miały z oszczędności tak krótkie sukienki, że ze wstydem odwróciłem wzrok, by popatrzeć na dziewczynki w długich spódnicach.
Tymczasem na Kremlu Władimir Władimirowicz odłożył na chwilę baletnicę, zawiązał szlafrok od judo i siadłszy przy zrabowanym Romanowi Dmowskiemu biurku pochylił się nad dekretem rozbiorowym. Ale zadrżała mu ręka, uzbrojona w złote pióro marki Mont Blanc, otrzymane niedawno od Gerarda Depardieu. Jeszcze w nocy śnił o tym, że po rozbiorze Polski jego kraj powiększy się o 40 milionów gorących entuzjastów jego polityki, zasobne spichrze pełne zboża, nieskończone ilości gazu łupkowego, nowoczesne huty i kopalnie, wspaniałe fabryki samochodów i dochodowe rolnictwo, czyli wszystko to, czego tak brakuje w Rosji. Ale rano ktoś złośliwie podrzucił mu na biurko „Nasz Dziennik”, z którego dowiedział się, że Polska przymiera głodem, ludzie nienawidzą Rosji, a rząd Tuska zepsuł już wszystko…
W Berlinie Angela Merkel, z domu Kaźmierczak, zatrzymała w połowie swój podpis na traktacie rozbiorowym. Przypomniały się jej chwile dzieciństwa w NRD i porównała program PiS z programem Waltera Ulbrichta. Odłożyła pióro.
W Sztokholmie król Karol Gustaw pokręcił głową. Po wcieleniu Polski do Szwecji nie będzie można stamtąd importować piwa…
Popatrzyłem na ogłoszenie jeszcze raz. Wykładać miał Stasiu Michalkiewicz, mój kumpel ze studiów dziennikarskich u towarzysza Kazimierza Kąkola, straszny jajcarz. Uspokoiłem się. Poza tym wykład odbył się tydzień temu i nadal nas nikt nie rozebrał.