Tygodnik Podhalański, 16 maja 2013

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2013)

Maciej Pinkwart

Dlaczego ogórek nie może?

 

 

To, że sensacją medialną staje się publiczne oświadczenie przez jednego z prawników, iż w Smoleńsku jednak nie było zamachu nie musi świadczyć o zbliżaniu się sezonu ogórkowego: nie od dziś wiadomo, że newsem jest raczej to, że człowiek ugryzł psa, niż odwrotnie. Ten ostatni przypadek zresztą nie jest wymysłem ze szkoły dziennikarskiej – ostatnio wydarzenie takie w korespondencji z Madrytu zaprezentowała stacja CNN. Jednak pojawienie się w mediach filmiku, pokazującego jak przez zatokę Lough Foyle w Irlandii płynie coś na kształt potwora z Loch Ness – pachnie ogórkiem.

W prasie zaczęto się zastanawiać, z jakich powodów jeszcze przed przetargiem utrącono ofertę Słowaków, zgłaszających chęć wykupienia Polskich Kolei Linowych, choć zapewne i zasoby kapitałowe, i doświadczenie kazałyby tego oferenta traktować poważnie. Zapewne, słowacka własność polskich kolei byłaby nieco dziwna, ale nie takie rzeczy widzieli klienci portugalskiej sieci handlowej, reklamującej się sloganem: My Polacy tak mamy, że… Ale nie będzie Słowak pluł nam w twarz. To, że Polak jest współtwórcą aquaparku w słowackich Orawicach - nie jest tu, naturalnie, żadnym argumentem.

Jednym z poważniejszych uczestników tej transakcji jest podobno przedsiębiorstwo Lasy Państwowe, co wygląda jak projekt świętego Witkacego: prywatyzacja państwowych PKL przez Lasy Państwowe. Pytanie, dlaczego w takim razie minister finansów nie przełoży po prostu pieniędzy z jednej szuflady do drugiej jest nie na miejscu, bo takie udawane transakcje zdarzały się już w czasach komuny, kiedy wszystko było państwowe, nawet państwo Kowalscy. Ale witkacowski jest sam pomysł i ma witkacowskie archetypy: w domu, w którym mieściła się „Firma portretowa Witkacy” niegdyś był Dom Pracy Twórczej Biura Projektów Typowych.

„Lasy” jako właściciele kolejek linowych to bardzo dobry pomysł, bo jedno i drugie przedsiębiorstwo słynie z działalności na rzecz ochrony przyrody. Ta, co prawda, najlepiej sprawdza się w Parku Narodowym, w którym zerwanie kwiatka grozi mandatem, a niewykonanie planowych wyrębów drzew zapewne utratą premii. W czasach, kiedy prowadzałem po Tatrach znajomych najbardziej obawiałem się pytania o to, czy skoszony przez pracowników TPN kwiatek można sobie wziąć z łąki jeszcze przed wywiezieniem siana z Tatr, czy nie.

Z ekologią jest u nas coraz lepiej: w pierwszych dniach maja koło śmietnika na osiedlu Sikorskiego słyszałem śpiewającego słowika. Wokalnie słowik jest lepszy od łabędzia, ale gorzej pływa, więc cieszy też to, że na Jeziorze Czorsztyńskim pojawił się pierwszy łabędź, od którego nie oczekujemy zwiastowania wiosny, bo ta już panuje w pełni i manifestuje się między innymi pięknymi strojami idących do komunii dzieci. W telewizji pokazywali koronkowe sukienki dziewcząt, wyszywane diamencikami, w Nowym Targu obowiązują białe tuniki i biało-czerwone adidasy.

Dlaczego nasza normalność nie może być bardziej normalna? A dlaczego ogórek nie śpiewa? Mistrz Gałczyński sugerował, że prawdopodobnie nie może. Pytanie, dlaczego nie może - jak dotąd pozostaje bez odpowiedzi.