Tygodnik Podhalański, 9 maja 2013

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2013)

Maciej Pinkwart

Pięć setek

 

 

Sytuacja, w której żaden zakopiańczyk nie znalazł się na liście 500 najważniejszych ludzi świata magazynu Forgein Policy wydawałaby się zupełnym skandalem, gdyby nie to, że jest to z całą pewnością pomyłką, a jeśli nie pomyłką, to manipulacją, albo wręcz prowokacją. Wiadomo nie od dziś, że Zakopane jest najwyższym miastem w Polsce i sam jego poziom świadczy na jego korzyść. Mamy tu najlepsze powietrze, przynajmniej chwilami, najlepszą wodę (zwłaszcza powyżej 1600 m n.p.m.), najlepszą kulturę (takich kultur bakteryjnych w wodzie poniżej oczyszczalni ścieków nie widział żaden światowy Sanepid!), najlepszego burmistrza, najlepszego przewodniczącego rady miejskiej oraz najlepszą koalicję z opozycją, pozostające trwale u władzy w czułym uścisku. Jesteśmy miastem już od 80 lat, a wciąż chlubimy się wiejskimi obyczajami i wypasaniem owiec na pastwisku w centrum, dzięki czemu zawsze możemy się chlubić tym, że jest u nas full wypas. Żadne miasto na świecie tyle razy nie kandydowało na gospodarza narciarskich mistrzostw świata oraz zimowych igrzysk olimpijskich i żadne nie będzie jeszcze tyle razy kandydować. Nigdzie nie mogą poszczycić się tym, że promocją miejscowości zajmuje się Biuro Promocji miasta, agencja Promocji i Rozwoju powiatu, oraz Wydział Kultury i Popularyzacji, a efektem tego zmasowanego ataku na umysły turystów jest fakt, iż przyjeżdżają oni do Zakopanego nie bacząc na fakt, iż w zasadzie nie mają po co, że aby tu się dostać, muszą pokonać najmodniejszą szosę w Polsce, na której się stoi tak przyjemnie, jak nigdzie indziej, w dodatku płacąc cenę strachu podczas przejeżdżania przez grożące zawaleniem mosty i obok wystaw plastikowych krasnali, goryli przyzagrodowych i podhalańskich wielbłądów, których oglądanie grozi śmiercią lub szaleństwem.

Kandydatów do tytułu najpotężniejszych ludzi świata, którzy mogliby śmiało i skutecznie konkurować z prezydentami Obamą i Putinem, kanclerzem Angelą Merkel oraz z twórcą Facebooka Markiem Zuckerbergiem i koreańskim führerem Kim Dzong Unem – jest w Zakopanem wielu. Nazwisk, naturalnie, nie będziemy wymieniać, bo nie potrzebują oni żadnej reklamy: o ich światowej potędze świadczą ich dzieła, takie jak schody na Krupówkach, rezydencje na Grunwaldzkiej, pismo Kij ci w oko, restauracja Kasza nasza mać czy blogi na lokalnych portalach, chętnie cytowane przez największe światowe agencje towarzyskie.

Nie od dziś wiemy wszyscy, że wszystko to, co dzieje się w Zakopanem ma ogólnoświatowe znaczenie, stąd zadziwia nas fakt, że tak bardzo nas dyskryminują światowe potęgi: Zakopane nadal nie ma swojej reprezentacji w ONZ, nie jest organizatorem ważnych imprez sportowych, narciarski Puchar Świata nie zaspokaja już naszych ambicji, a najbliższą olimpiadę zimową organizuje miasto, słynne z letniej plaży, a nie my. Chodzą słuchy, że jeden z byłych zakopiańskich dziennikarzy zgłosił swoją kandydaturę do lotu na Marsa w jedną stronę. I też go nie wybrali, czego bardzo żałuję.

Na razie nie ma nas na liście najważniejszych. To skandal. Ale pięć setek jako cel pozostaje w naszych planach.