Tygodnik Podhalański, 28 marca 2013
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2013)
Maciej Pinkwart
Wiosna na parkingu
Wiosny wyglądamy od początków marca, a ona drwi sobie z naszych pragnień: to pokazuje uśmiechniętą twarz, to znów chowa się pod śniegowym kapturem. 20 marca przyszła wiosna astronomiczna. Dzień później – kalendarzowa. A ta prawdziwa? Czy będzie na Wielkanoc, czy czeka nas White Easter?
Dawno temu, kiedy w naszym kraju panowali źli królowie w czerwonych czapeczkach, zimą wysyłali patrole niebieskich smerfów, którzy sprawdzali, czy śnieg jest uprzątnięty i nie przeszkadza obywatelom. A jeśli gdzieś było zbyt ślisko i zbyt śnieżnie, obdarowywali winnych mandatem, albo wnioskiem do kolegium. Jak dom był prywatny – karę dostawał właściciel. Jak państwowy – dyrektor albo cieć.
Ale i tak zima zawsze nas zaskakiwała.
Dziś na szczęście nikt nikogo nie straszy, ciecie nie hałasują łopatami przed świtem, dyrektorzy wszystko tłumaczą kryzysem, właściciele domów odśnieżają tylko wyjazdy z garażów, a wszyscy umieją liczyć i wiedzą, że łopata, pracownik i sól kosztują, a wiosenne słoneczko jest za darmo i to ono bezkosztowo załatwi ten problem. Jedyny kłopot polega na tym, że wiosenne słoneczko zimą zdarza się dość rzadko.
Przykładem tego optymizmu meteorologicznego jest parking przed nowotarskim szpitalem, po każdej śnieżycy świecący ekologiczną, niemal syberyjską czystością, nietkniętą pługiem czy łopatą (naturalnym wyjątkiem jest teren przed dyrekcją placówki, leżący w innej strefie klimatycznej). Parking jest nowoczesny i opiera swoje działanie na automatycznych szlabanach, drukarkach kodów kreskowych i kasach fiskalnych, a nie na prymitywnych łopatach. Wjazd na parking, czyli tam, gdzie się pobiera kwitek opłaty, jest zresztą dobrze dostępny, a miejsce do parkowania trzeba sobie samemu odkopać, co świetnie wpływa na kondycję lekarzy, odwiedzających, a koniec końców i samych pacjentów, na których sprawdza się tu teorię Darwina: silniejszy przeżyje.
Parkingi są prawie przed wszystkimi polskimi szpitalami, bo żerowanie na ludzkim nieszczęściu jest jedną z naszych zasad ekonomicznych. Ale gdzie indziej przynajmniej zachowuje się pozory, że dba się o wygodę klientów. Zastanawianie się nad tym, dlaczego nowotarska straż miejska nie walnie solidnego mandatu dzierżawcy parkingu czy dyrekcji szpitala jest naiwne: w sumie i tak zapłaciliby za to pacjenci.
Pomysł urządzania przed szpitalami płatnych parkingów jest ze wszech miar wart upowszechnienia. Pacjent, przebywający pod kroplówką ze świadomością, że jego samochód jest na parkingu, a licznik tyka, zdrowieje znacznie szybciej i nie naraża budżetu szpitala na straty. Rodzina pacjenta, zmuszona do płacenia za odwiedziny, ograniczy je do minimum, zmniejszając ryzyko zarażenia się szpitalnymi bakteriami i nie brudzi szpitalnych korytarzy. Płatne parkingi przed sądami i komendami policji oraz wszystkimi urzędami zmniejszą chęć do zajmowania czasu tym instytucjom. Krok dalej stanowiłoby ustanowienie płatnych wjazdów na osiedla mieszkaniowe oraz wyjazdów z nich. Teren osiedlowy nadal będziemy odśnieżać sami.
Ale wielkanocne jajeczko zapowiada parę miłych miesięcy bez łopaty w ręku.