Tygodnik Podhalański, 21 marca 2013
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2013)
Maciej Pinkwart
Siwy dym
- Tak po prostu: dobry wieczór Państwu? – dziwił się mistrz Gałczyński po wejściu Salomona na swój bal. Buona sera jako początek pontyfikatu Jego Świątobliwości Franciszka jest doskonałym prognostykiem na tę drogę, którą papież z jeszcze dalszego kraju właśnie rozpoczyna. W naszym medialnym świecie entuzjazm tłumu na Placu Świętego Piotra poniósł się niewątpliwie szeroko, a samo konklawe i dyskusje wokół niego przybliżyły kwestie kościoła katolickiego wielu ludziom z tych 2/3 świata, które na sprawy katolicyzmu są obojętne, jeśli nie zgoła wobec nich nastawione wrogo. Zapewne, nie dyskutowano na tematy teologiczne czy eklezjastyczne, ale te – na szczęście – nie wykuwają się w toku debat czy głosowań.
Wielokrotnie pisałem już w tym
miejscu o niestosowności mieszania sacrum
i profanum oraz
przykładania miarek kościelnych do spraw świeckich i odwrotnie. Kościół jest
instytucją hierarchiczną i choćby z tego względu nie może opierać się na
zasadach demokratycznych. I bardzo dobrze, dzięki temu trudniej poddaje się
destrukcji i płynności współczesnych wartości. Swymi strukturami i sposobami
działania, a niemniej scenografią i kostiumologią tkwi głęboko w średniowieczu,
tamże jest do dziś zakotwiczonych wiele poglądów nie tylko wiejskich
proboszczów, ale i kardynałów światowego formatu, hierarchów Kurii Rzymskiej nie
wykluczając. Ale, paradoksalnie, sposób wyboru głowy Kościoła jest najbardziej
demokratyczny, jaki można sobie wyobrazić: oto swojego szefa wybierają wyłącznie
ci, którzy sami są kandydatami na to stanowisko. Nie ma trwającej miesiącami
kampanii wyborczej, kalumnii rzucanych na przeciwników, niespełnialnych obietnic
wyborczych ani demonstrowania własnej głupoty w celu przyciągnięcia buraczanych
wyborców, by zagłosowali na „swojaka”. Nie ma też – przynajmniej jawnie –
demonstrowania niechęci do nowo wybranej władzy tylko dlatego, że się z nią
przegrało, nie ma oskarżeń o oszustwa wyborcze i nie ma też przypadkowych
wyborów. Mogą, oczywiście, być wybory nietrafione i historia papiestwa zna takie
przypadki. Ale na przestrzeni przynajmniej ostatnich dwóch wieków świat
obserwuje wszystkie konklawe z uwagą i poniekąd zazdrością: papież jest władcą
absolutnym, ale nie dziedzicznym. Reprezentuje miliard osób, ale nie jest od
nich zależny, nie musi się umizgać, by zapracować na drugą kadencję. Na ogół
wyboru dokonują ludzie bardzo doświadczeni, a wybrany zwykle gwarantuje to, że
nawet gdy będzie złym władcą, to będzie rządził na tyle krótko, że nie zdoła
narobić szkód. Pontyfikat Karola Wojtyły, mającego w chwili wyboru zaledwie 58
lat, był także i w tej dziedzinie wyjątkowy. Ale liczenie na krótki żywot
starego papieża bywa złudne: Jan XXII, XIV-wieczny papież w Awinionie panował
blisko 20 lat, mimo, że tiarę otrzymał w wielu lat 72. Może to efekt tego, że
chętnie korzystał z produktów założonej przez siebie winnicy w swej letniej
rezydencji w Châteauneuf du Pape? W jaki sposób fakt, że nowy Ojciec Święty jest
z wykształcenia chemikiem i pochodzi ze stolicy tanga wpłynie na kształt
pontyfikatu – pokaże czas.