Tygodnik Podhalański, 31 października 2012

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)

Maciej Pinkwart

Noc listopadowa

 

Przyszedł czas zmiany opon na zimowe, więc życie towarzyskie przeniosło się na cmentarze, gdzie rytualne zwroty: „och, dzień dobry, dzień dobry” oznaczają zdziwione „o, to pan jeszcze żyje?”. Codzienna nieśmiertelność naszych bliskich: życie w naszej pamięci. Ile grobów zdołamy odwiedzić? Ile cmentarzy? Do ilu pokoleń wstecz sięga nasza pamięć, ilu bliskich zdołamy unieśmiertelnić? Kilku? Kilkunastu? Kilkudziesięciu? Listopad to dla Polaków niebezpieczna pora – pisał Wyspiański. Ale tak naprawdę, każda pora może być niebezpieczna dla Polaków, bo to my sami czynimy ją taką, a nie inną. To pora bardziej zintensyfikowanej pamięci, a pamięć, wiadomo – może być i tarczą, i mieczem, i środkiem odurzającym…

Mówi się, że kreatywna myśl różni człowieka od zwierząt, że jesteśmy od nich bogatsi o pamięć międzypokoleniową, albo – że człowiek jest jedynym żywym stworzeniem, który tworzy kulturę. Ale tak naprawdę to wszystkie te czynniki – kreatywność, pamięć, kultura – to rozpaczliwe ludzkie próby pokonania nieuchronności śmierci. Przecież po to wznosimy pałace i katedry, piszemy wiersze i powieści, komponujemy fanfary i symfonie, a wreszcie – last but not least – budujemy grobowce, by choć trochę oszukać Kościstą, by ktoś – kiedyś – miał punkt podparcia, na którym będzie, nieszczęsny Archimedes, mógł podnieść Ziemię naszej pamięci. I to właśnie te kotwice pamięci po nas zostają, nie my. NIE MY, obróceni w proch, zgodnie z naszym przeznaczeniem, znanym już w chwili naszego powstania, nieistotne czy jest to chwila poczęcia, czy – jak chciał święty Augustyn (co potwierdził w 787 r. Sobór w Nicei), w 40 dni po zapłodnieniu w przypadku chłopca, a 80 w przypadku kobiety, kiedy to dusza wnika w ciałko płodu i tym samym powstaje człowiek… Czas, w którym jesteśmy w pełni człowiekiem, nie ma nic wspólnego z naszym ciałem, które przecież jest tylko maską i kostiumem dla duszy nieśmiertelnej o tyle, o ile sami się do tej nieśmiertelności przyczynimy. To właśnie twórczość – każda twórczość, nawet nie mająca nic wspólnego ze sztuką – jest tym pomostem, po którym możemy przejść na Drugą Stronę znanego nam świata. A ciało? Któż wie, gdzie pochowany jest Homer? Kto oddaje cześć prochom Szekspira? Czy więcej osób składa hołd prochom Picassa, złożonym w szacownym grobowcu w prowansalskim Vauvenargues, czy pokrzywionym Pannom z Avinion, namalowanym, uczciwszy uszy, w barcelońskim burdelu?

Czyż więc warto zabiegać o nieśmiertelność? Tak, po stokroć tak, na każdy możliwy, a godny sposób. Nie każdy ma talent i nie każdy może wybudować katedrę, czy choćby napisać poemat. Każdy może starać się zostawić po sobie wdzięczną pamięć. Każdy też, gdy chce - może założyć za Pascalem, że co prawda nie wiemy, czy istnieje życie wieczne, ale warto w nie wierzyć, bo jeśli istnieje – zostaniemy nagrodzeni, jeśli zaś nie – nigdy się o tym nie dowiemy. Warto też wierzyć w przesłania Dionizosa, Ozyrysa i Persefony, że śmierć, jak zima, jest stanem przejściowym. Byle nie oglądać się za siebie, czego uczy nas i przypadek żony Lota, i nieszczęsny los Eurydyki.