Tygodnik Podhalański, 27 września 2012

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)

Maciej Pinkwart

Biedny Yorick

 

Każda okazja jest dobra, by zaistnieć medialnie: zapasy w kisielu, kopanie się z koniem, obrzucanie błotem czy robienie z siebie idioty – wszystko to już było i wszystko widzieliśmy w mediach. Ale i tu kolejne tabu zostało złamane. Do niedawna sądziliśmy, że w naszej kulturze zmarłym okazuje się szacunek, a cmentarze są miejscem refleksji i zadumy. Owszem, w kulturze pewno tak, ale kulturę nawet na cmentarzach wypiera polityka, czego przykłady miewamy ostatnio przy narodowych rocznicach, a teraz nawet podczas ekshumacji, na które przychodzą działacze smoleńscy i wrzeszczą, przepychają się, potrząsają transparentami z żądaniem „prawdy” i oskarżeniami władz o zdradę i, oczywiście, o zamach. Wobec kogo ta demonstracja? Wobec grabarzy? Sanepidu? Policji? Czy wobec milczących zmarłych, którzy tę prawdę znają? Nie - wobec kamer telewizyjnych. I, co może ważniejsze – wobec siebie samych. Prawda o katastrofie smoleńskiej i szacunek dla jej ofiar nie ma tu nic do rzeczy. Liczy się tylko demonstracja antyrządowa, tym razem insynuująca to, że rząd Tuska doprowadził do pomylenia zwłok w trumnach. A może, gwoli usatysfakcjonowania smoleńczyków, należy wynająć jakiś zalesiony teren (konieczne brzozy!), ekshumować wszystkich (także tych z Wawelu), rozsypać zawartość trumien po kilku hektarach gruntu i solidnie zamieszać. I niech posłowie oraz czytelnicy „Gazety Polskiej” sobie to wszystko poskładają…

Sprawa ta przypomina równie kulturalne działania osób, które tworzą osławiony portal „antykomor.pl”. Poza inwektywami wobec prezydenta (Komorowski kryje grupę przestępczą działającą w wymiarze sprawiedliwości i wojsku) są tam także gry, w których można sobie na nim i jego otoczeniu poużywać. Na pierwszym miejscu jest oczywiście gra Komor Kiler, gdzie można sobie pozabijać prezydenta rzucając weń różnymi rzeczami, m.in. kupą. Na drugim – Trzepanie Komora itp. Wyrok sądowy na twórcę tej żenady potępili stadnie czołowi działacze PIS, oraz – co ciekawsze – niektóre agendy międzynarodowe, broniąc prawa do wolności słowa. Kiedyś w kampanii wyborczej prezes PIS podkreślał swoją kulturową wyższość nad Tuskiem, gdyż wychował się w domu na inteligenckim Żoliborzu, a nie na podwórku gdańskiej kamienicy. Kulturową wyższość widać tu, zaiste, na każdym kroku. Ciekawe, że jakoś nie pojawiają się w Internecie gry polegające na rzucaniu odchodami w pana Kaczyńskiego, czy wirtualnym zabijaniu Roberta Frycza, twórcy „antykomora”. Gdyby się pojawiły, czy i wówczas prominenci PIS broniliby prawa do wolności słowa?

Kierowanie do sądu sprawy kogoś, kto w dyskursie politycznym posługuje się kupą jest absurdalne: nie sądzę, żeby na skutek istnienia strony „antykorom.pl” ucierpiał majestat Rzeczpospolitej, żeby przybył Platformie choćby jeden przeciwnik, a prezydentowi ubył choć jeden procent aprobaty społecznej. Ale to już kwestia nieracjonalności naszego prawa, które przecież i tak nigdy nie wypleni chamstwa, głupoty, ani faryzeizmu działaczy prawicy. A jak wiemy od Szekspira - na cmentarzu błaznem wypada być tylko Yorickowi, i nawet jemu winniśmy szacunek.