Tygodnik Podhalański, 30 sierpnia 2012

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)

Maciej Pinkwart

Dawanie szkoły

 

1 września rozpoczyna się szkoła i nie ma co liczyć na taryfę ulgową, bo koniec świata przewidziany jest dopiero na 21 grudnia i przynajmniej do tego czasu nic nie da się zrobić. Więc zamiast liczyć tygodnie, jakie nam jeszcze pozostały do następnych wakacji, może lepiej szkołę polubić?

Ogólnoludzka niechęć do zorganizowanej formy nauczania, wiąże się z ogólnoludzką niechęcią do narzucanych z zewnątrz obowiązków, których nie cierpimy nawet wtedy, gdy wierzymy w to, że ich realizacja pozwoli nam na lepsze życie. W dodatku, ostatnie lata w coraz większym stopniu pokazują, jak bardzo szkoła, nauka czy poziom posiadanej wiedzy są deprecjonowane przez osoby, stanowiące medialne wzorce społeczne.

Gdy dokładnie 30 lat temu ukazała się moja pierwsza „dorosła” książka (Zakopiańskim szlakiem Szymanowskiego) – pierwszy egzemplarz autorski wysłałem do Milanówka, z dedykacją dla mojej polonistki z czasów liceum, bo szczerze wierzyłem w to, że to jej zawdzięczałem ten debiut. Po latach, gdy tłumaczyłem łacińskie teksty królewskich przywilejów podhalańskich – z wdzięcznością wspominałem tak kiedyś nielubiane lekcje licealnej łaciny. Pisząc kiedyś esej O czarnym kocie w piwnicy z węglem nie mogłem nie powrócić wspomnieniem do lekcji z profesorką od fizyki, która zapoznawała licealistów z zasadą nieoznaczoności Heisenberga i paradoksem kota Schrödingera, symbolu mechaniki kwantowej, który jednocześnie jest żywy i martwy. Na zajęciach z historii filozofii i z logiki zrozumiałem, że dostaję w szkole do ręki oręż, który stanie się niezawodną bronią w przyszłych potyczkach polemicznych.

Po co jednakże mnie – filologowi i historykowi, dziennikarzowi i muzealnikowi potrzebna jest wiedza z fizyki, biologii, architektury i teorii nauki, a także innych dziedzin, z którymi na co dzień nie mam do czynienia? Zasadniczo po nic, ale bez niej byłbym jak dom bez fundamentów, który może zostać zniszczony przez lada jakie zachwianie równowagi gruntu. Ogólna wiedza i kultura, umiejętność logicznego myślenia i zasady bycia w towarzystwie nie ułatwiają, co prawda, zrobienia kariery, ani nawet nie pomogą nam w zdobyciu uznania u współplemieńców, ale pozwolą zachować tzw. twarz w sytuacji, kiedy otoczą nas ludzie bez twarzy, albo z wieloma fałszywymi twarzami. Poczucie przynależności do zanikającej elity ludzi dumnych ze swego wykształcenia na pewno okaże się ważniejsze niż iluzoryczny blichtr, prezentowany przez tzw. gwiazdy telewizji, sportu czy, nie daj Boże, polityki. Wszyscy ci pożałowania godni celebryci prześcigają się w swoim lekceważącym stosunku do nauki, podkreślając z lubością, jak to kiedyś wagarowali, oszukiwali nauczycieli i jeśli nawet skończyli jakieś studia, to nigdy z nich nie korzystali, a proszę – pokazują ich w TVN czy „Pudelku”.

Ale w telewizjach pokazują też krowie trojaczki, węże z dwiema głowami, Wayne’a Rooneya i Mariusza Błaszczaka. Więc warto się uczyć, zdobywać wiedzę i korzystać z niej po to, żeby zawsze cieszyć się dobrym towarzystwem inteligentnych ludzi. Jeśli nawet skaże to nas w naszym środowisku na samotność…