Tygodnik Podhalański, 29 marca 2012

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)

Maciej Pinkwart

Rekolekcje wielkopostne

 

Codziennie przekonujemy się o tym, że chamstwo, agresja i nienawiść sprzedają się znacznie lepiej niż kultura, miłość i zgoda. Programy o kulturze emitowane są w telewizji w godzinie duchów, a programy o chamstwie od rana, w każdych wiadomościach. Programy o miłości prezentowane są w porach, w których potencjalny (przepraszam za wyrażenie!) widz albo właśnie się kocha, albo chrapie, strudzony powiększaniem dochodu narodowego.

Bukowiańska ustawka pani Gessler odgrzała temat chamstwa na Podhalu i wywołała lawinę dyskusji o kulturowych stereotypach, usytuowanych na granicy etnicznego rasizmu. Chamstwo nie jest warunkowane genetycznie, tylko – choć słowo to w tym kontekście zabrzmi dysonansem – kulturowo, więc to, gdzie się pojawia zależy tylko od wzorców osobowych i społecznego przyzwolenia na takie zachowania. A najczęściej jest tak, że ci, co dziś narzekają na chamstwo górali, wczoraj jeszcze się nim zachwycali jako elementem kultury ludowej, samemu zresztą kulturowo się od tego niezbyt różniąc. Słownictwo rewolucjonistki kuchennej zdecydowanie odbiega in minus od tego, jakie znam w kręgach prawdziwej kultury ludowej Podhala.

Chamstwo zresztą przejawia się w różnoraki sposób. Dziennikarz, który nie atakuje swego rozmówcy, nie zna się lepiej na finansach niż Balcerowicz i na imprezach bunga-bunga lepiej niż Berlusconi w mediach nie ma szans. Zadzwoniła do mnie dziennikarka z jednego z renomowanych tygodników, prosząc o opinię w sprawie chamstwa i pijaństwa górali. Zdołałem powiedzieć tylko jedno zdanie, ale już to wystarczyło, by pani redaktor się ze mną nie zgodziła i zaczęła polemizować, przedstawiając swoje. Wysłuchałem tego cierpliwie – rozmowa szła na koszt redakcji – po czym, w jednej z nielicznych przerw usiłowałem poprzeć swój punkt widzenia powoływaniem się na autorytety, ale to było już za nudne, bo pani powiedziała mi, że przecież w Bukowinie 2/3 mieszkańców pije. Na pytanie, kiedy prowadzono takie badania i jaki autorytet socjologiczny je opracował nie uzyskałem odpowiedzi. Rozmowa zakończyła się tym, że podziękowałem pani redaktor za ciekawe spostrzeżenia, które postaram się wykorzystać. Co niniejszym czynię, stwierdzając przy okazji, że moja opinia w rozmowie nie została przedstawiona, więc jeśli ktoś się na nią powoła, to będzie świadczyć o omamach słuchowych.

Najczęściej wszakże w obecnym okresie Wielkiego Postu stykałem się z chamstwem codziennym, w postaci notorycznego nie reagowania na listy i telefony. W ważnych i publicznych sprawach indagowani notable – od wójta gminy po ministra – potwierdzają otrzymanie maila, po czym nań nie odpisują. Sekretarki nie łączą telefonów nawet z wicedyrektorami, którzy wbrew zapowiedziom nie oddzwaniają. Pisma kierowane w trybie kodeksowym pozostają bez odpowiedzi, mimo upływu ustawowego okresu. A jedno z wydawnictw, wystawiając mi PIT, zawyżyło moje honorarium (niestety, tylko w PIT-cie) trzykrotnie, zaś przymuszone do korekty przysłało mi formularz nie podpisany…

Czy o tym się mówi na rekolekcjach wielkopostnych?