Tygodnik Podhalański, 1 marca 2012
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)
Maciej Pinkwart
Polska nekrofilia
Śmierć Ryśka z „Klanu” (Brawo dla Piotra Cyrwusa, nowotarżanina skądinąd) poruszyła serca kibiców, to jest chciałem powiedzieć – widzów. Przy okazji emisji tego odcinka serialu media przypomniały, że zapowiedziana wcześniej śmierć Hanki Mostowiak z „M jak miłość” zgromadziła przy telewizorach ponad 8 milionów widzów. Trup Ryszarda Lubicza miał dwa razy mniej fanów, co uważam za przejaw seksizmu. Nie widziałem nigdy żadnego z nieboszczyków za czasów ich ekranowego życia, bo jakoś mi się udało nie oglądać ani jednego odcinka tych seriali, ale uważam za symptomatyczne to, że śmierć na żywo budzi większe zainteresowanie, niż życie, mimo że śmierć jako rzecz nieunikniona jest banalna, a życie jako kwestia przejściowa – jest zawsze unikatem. Oczywiście, największe zainteresowanie budzi śmierć dramatyczna, najlepiej okrutna, szczególnie osoby znanej, lub upublicznionej przez media. Wydawać by się mogło, że wypadek fikcyjnej Hanki, rozbijającej samochód o stertę kartonów może zainteresować tylko stację Cartoon Network, ale to było raczej wydarzenie rozrywkowe niż dramatyczne. Paskudy szum medialny, jaki wywołała tragiczna śmierć dziewczynki z Sosnowca dowodzi po raz kolejny, że w herbie powinniśmy mieć raczej sępa niż orła. W najbliższym czasie zapewne dziennikarze będą biegać z kamerami za kolejnymi zwłokami smoleńskimi, ekshumowanymi na wniosek rodzin, którym nie zgadza się np. wzrost czy waga w karcie zgonu. W dziedzinie żonglowania trumnami mamy od XIX w. spore doświadczenie, a niedawne śledztwo IPN w sprawie śmierci Władysława Sikorskiego, połączone z jego ekshumacją po 63 latach od katastrofy w Gibraltarze skupiło na sobie uwagę opinii publicznej, zwłaszcza, że doprowadziło do konkluzji niewątpliwie zaskakującej: otóż generał zginął wskutek wypadku lotniczego. Śledztwo to kosztowało podatnika pół miliona złotych, ale bynajmniej nie jest zakończone: IPB bada, czy nie da się ustalić, że za wypadkiem tym jednak stało NKWD.
Zabawy trumienne wydają się zresztą być specjalnością Instytutu Pamięci Narodowej, którego pion śledczy, gdzie pracuje przeszło setka prokuratorów (dwa razy tyle co w „zwykłej” Prokuraturze Generalnej) zajmuje się m.in. zbrodniami komunistycznymi (najchętniej) czy niemieckimi. W ostatnich 12 latach pion ten wszczął przeszło 12 tys. spraw, z których tylko ok. 300 znalazło finał przed sądem. Sądy zaś w większości przypadków sprawy te umarzały, mimo iż akty oskarżenia były poparte często wieloletnimi studiami historycznymi. W jednym ze śledztw w 66 tomach akt prokuratorzy IPN udowodnili ponad wszelką wątpliwość, że zachodnie tereny Polski wcielone zostały do Rzeszy na skutek rozkazu Adolfa Hitlera, w innym – że jeden z obozów koncentracyjnych powstał z polecenia Heinricha Himmlera. Obaj nie żyją, więc…
Tak czy inaczej, śmierć się dobrze sprzedaje. Niewykluczone, że po wybiciu wszystkich bohaterów serialu „Klan”, telewizja zmieni tytuł „M jak miłość” na „M jak morderstwo”, zaś serial „Plebania” przekształci w serial „Kostnica”, realizowany w konwencji historycznego kina akcji.