Tygodnik Podhalański, 5 stycznia 2012
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2012)
Maciej Pinkwart
Obietnice noworoczne
Z postanowieniami noworocznymi jest tak jak z horoskopami – natychmiast po ich wygłoszeniu, zapominamy czego dotyczyły. Jest w tym poniekąd coś z polityki – po co obciążać sobie pamięć obietnicami, których dotrzymanie zazwyczaj przysparza znacznie mniej pożytku niż składanie? Inna rzecz, że zwykle owe postanowienia noworoczne są kompletnie nierealne, choć brzmią sensownie, a może nawet skromnie: rzucę palenie – będę pił tylko w dobrym towarzystwie – będę pamiętała, czego się nie robi na pierwszej randce – będę wpisywał polskie litery w mailach i smsach – będę kochał bliźniego swego jak siebie samego. To ostatnie wypowiadamy z powagą, a potem zapominamu tak samo, jak Dekalog i inne kanony wszystkich religii, co wszakże nie wyklucza nas ze wspólnoty parafialnej pod warunkiem, że obiecujemy poprawę (tak często, jak to tylko jest możliwe) i składamy stosowne zadośćuczynienie, czyli pokutę. W języku naszych południowych sąsiadów to ostatnie słowo oznacza mandat i w tym miejscu chcę noworocznie pozdrowić straż gminną w Kościelisku.
Wspaniały językoznawca, a przy tym mój milanowski krajan profesor Jerzy Bralczyk w swoich prognozach na 2012 rok wyraża obawę, że może już niebawem z naszego alfabetu znikną polskie ogonki, bowiem użyteczność tak słownictwa, jak i ortografii zależy od ususu, czyli praktyki ich używania. Podstawowym kryterium staje się zrozumiałość przekazanej informacji, a ta może być całkowicie niezależna od ortografii. Gdy bowiem dostaniemy wiadomość: Aska i Jozek chca przyjsc do szkoly na druga lekcje, nikt specjalnie nie drapie się w głowę, co to znaczy. Więc po co sobie utrudniać życie ortografią? Poza tym smsy bez polskich znaków są tańsze i szybciej się je pisze. A kiedyś maile obsługiwały tylko programy anglojęzyczne, więc się tak nauczyliśmy i już.
Ministerstwo Oświaty idąc z prądem
nowości zleci pewno przetłumaczenie podręczników i kanonu literatury na
nowopolski i już niebawem będziemy czytać o Natenczasie Wojskim, który
chwycil na tasmie przypiety swoj rog bawoli dlugi,
cetkowany, krety… Ale zastanawia mnie, jak będzie
wyglądała wymowa takiego zapisu? Czy zgodnie ze starą ortografią, czy nową? A
może zgodnie ze współczesnym ususem:
Wojski, k…, zap… na tasmie naje… w d…, k…,
ch…
bawoli w d… itd….
A może nie musi tak być? Może nie
koniecznie trzeba po tej równi pochyłej życia ześlizgiwać się w stronę
kulturowego Inferno
i może w tej jednej, jedynej sprawie trzeba pozwolić sobie na płynięcie przeciw
prądowi? Może załóżmy elitarny Klub Mamutów, czyli ludzi, którzy nie będą
szczędzić czasu, groszy i staranności na dociskanie owych – jak powiada Bralczyk
– „polskich ąści”, ekspresyjność swoich wypowiedzi podkreślać będą bez
wulgaryzmów (których efektowność emocjonalna i tak mocno zmalała pod wpływem
powszechności), a w bliźnim swoim upatrywać będą choć części tego obrazu, na
podobieństwo którego stworzony został i on, i my. Bez względu na to, czy za
Stwórcę uważać będziemy Największą Miłość, czy Samolubny Gen.