Tygodnik Podhalański, 17 listopada 2011
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2011)
Maciej Pinkwart
Na zimowych oponach
Po reaktywacji Leszka Millera jako dobrze zapowiadającego się szefa starej
lewicy przypomniano jego bon-mocik o
zaczynaniu i kończeniu z aktualizacją, że prawdziwy mężczyzna w zasadzie nigdy
nie kończy. Zapewne Miller myśli o niekończeniu swojej kariery politycznej. O
tym, jak z trudem można coś porządnie skończyć przekonują nas codziennie
wykonawcy remontu mostu w Poroninie, którym zawdzięczam szczegółowe poznanie
fasad wszystkich domów przy objazdowej ul. Piłsudskiego. Jednak jak się wydaje –
poronińskie pielgrzymki już się niedługo skończą, bo w Dzień Niepodległości już
udało się przejechać na zimowych oponach po nowym asfalcie, a jako bonus
wykonany został w ekspresowym tempie remont zakopianki w części, prowadzącej
obok posiadłości naszego kolegi felietonisty Krzysztofa T-T.
To przyspieszenie w dziedzinie
kończenia widać także na przydrożnej galerii przedwyborczej. Zgodnie z prawem, w
miesiąc po wyborach nie powinno być już widać żadnych materiałów agitacyjnych i
kto po sobie nie posprząta, temu powinno się wlepić mandat. To byłby doprawdy
zabawny obrazek: strażnik gminny z Podhala, wręczający mandat komitetowi
wyborczemu partii, która na Podhalu wygrała… Inna rzecz, że w zasadzie pod
koniec pozostali na bilbordach tylko ci, co do których istnieją pewne
wątpliwości egzystencjalne. Kandydat na senatora z Podczerwonego najpierw był
uznawany za niezależnego, potem za popieranego przez PIS, wreszcie sfotografował
się ze Zbigniewem Ziobro. No to do kogo posłać firmę windykacyjną? Wiadomo
tylko, że nie do kandydata, który jeszcze jako parlamentarzysta publicznym
słowem narzekał na senatorskie ubóstwo, a teraz został tylko Don Kichotem
walczącym z elektrycznym wiatrakiem. Orawski poseł z PIS egzystuje w Sejmie jako
członek innego klubu, który powstał po to, żeby wzmocnić PIS. Rozdwojenie jaźni
powinno skutkować podwójnym mandatem, ale zapewne nie poskutkuje. W Poroninie
plakat reklamujący Platformę został przyozdobiony znakami sierpa i młota, co
dowodzi tego, że tamtejsze tradycje leninowskie są wciąż żywe, albo że miejscowi
aktywiści prawicy trafnie rozszyfrowali prawdziwe, marksistowskie poglądy
Jarosława Gowina czy Stefana Niesiołowskiego.
Zima o krok i już niebawem zakopianką w Poroninie i Białym Dunajcu, nie
wspominając już o doasfaltowywanej także okolicy Spyrkówki śmigać będą do
Zakopanego tysiące
narciarzy, których nie przestraszy ani słowakizacja kolejki na Kasprowy, ani
skipasyzacja Kluszkowiec i Harendy, ani nawet kompletny brak śniegu, bowiem
zimowy pobyt w Zakopanem co coś daleko więcej niż tylko szalone harce na stokach
i gips w zakopiańskim szpitalu. To polski narkotyk, bez którego nie mogą się
obejść zarówno zwolennicy Janusza Majchra, jak i wielbiciele Jerzego Zacharki.
Na legalizację marychy przez polski Sejm raczej nie mamy co liczyć mimo pewnych,
zmierzających w tym kierunku ruchów.
Ale zakopianiny odebrać sobie nie
damy.