Tygodnik Podhalański, 15 września 2011

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2011)

Maciej Pinkwart

Prywatyzacja Nowego Targu

 

Przy Szaflarskiej sąsiadują ze sobą osiedla spółdzielni A i spółdzielni B. Różne elewacje, różne mieszkania, różne konta, na które wpłaca się różne czynsze. Tylko jeden wspólny problem – za mało miejsc na osiedlowych parkingach.

Prezes zarządu spółdzielni A pisze więc Wezwanie do mieszkańców osiedla spółdzielni B i wzywa ich do natychmiastowego usunięcia i zaprzestania parkowania Państwa samochodów na ulicy, chodnikach i parkingach od południowej strony Państwa budynku. Argumentem jest to, że przedmiotowa droga, chodnik oraz parkingi są własnością spółdzielni A, zaś jej członkowie łożą koszty na ich utrzymanie. Dalej prezes oświadcza, że parkowanie obcych samochodów nie będzie dłużej tolerowane i od nieuprawnionych parkowiczów będzie się żądać zapłacenia kary, a w razie nie uiszczenia kwoty co najmniej 100 złotych za jedno parkowanie (plus zwrot kosztów związanych z ustaleniem właściciela pojazdu) – sprawa zostanie skierowana do sądu.

Naturalnie, prezes – choć nie argumentuje, że mieszkaniec spółdzielni B stawiając auto pod blokiem spółdzielni A zajmuje miejsce mieszkańca A, narażając go na ewentualność parkowania gdzie indziej, być może pod blokiem B – to dopuszcza możliwość, że obcy parkują u niego dlatego, że nie mogą u siebie, bo ich miejsce zajął, być może, sfrustrowany brakiem miejsca członek spółdzielni A. Podpowiada przeto rozwiązanie: nic nie stoi na przeszkodzie, by mieszkańcy spółdzielni B wybudowali sobie parking po „swojej” stronie bloku. To znaczy na trawnikach i placu zabaw. Prezes jest też otwarty na ewentualność wybudowania parkingu B po stronie osiedla A, ma ogródkach, ale dojazd do tego parkingu byłby płatny, po przez drogę A.

Wykład ekonomii politycznej kapitalizmu, zawarty w Wezwaniu prezesa A do mieszkańców B jest prosty: mamy dla siebie część Nowego Targu i nie pozwolimy jej użyć, bo za nią płacimy. Mieszkańcy B, rzecz jasna, też mają swoją część i też za nią płacą. Podobnie jest z mieszkańcami C, D i t.d. Złożenie wizyty mieszkańcowi A przez mieszkańca B, C, D i t.d. może się na razie odbyć piechotą, oczywiście dopóki prezes A nie wprowadzi bramek i ochroniarzy. Co gorsza, mieszkańcy osiedla A ponoszą również koszty sprzątania klatki schodowej, światła i wody. W tej sytuacji należy liczyć się z możliwością wprowadzenia zakazu wstępu na klatkę schodową, korzystania oświetlania i robienia siusiu w toaletach osiedla A, dla mieszkańców osiedla B.

Samochody mieszkańców osiedla A w ramach równowagi nie będą mogły wjeżdżać na teren osiedla B, na teren ulicy Na Równi i do Witowa, bo mieszkańcy i prezesi tych miejsc będą nakładać mandaty, gdyż to ich mieszkańcy płacą tam podatek gruntowy.

Dzięki temu ceny benzyny przestaną nas obchodzić, bowiem samochody będą tylko stać na swoich parkingach, gdyż ruszenie się poza nie będzie grozić karą finansową, do ściągnięcia której prezes wynajmie chyba mafię sycylijską, bo polskie prawo nie przewiduje nakładania mandatów przez prezesów spółdzielni.