Tygodnik Podhalański, 4 sierpnia 2011

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2011)

Maciej Pinkwart

Zakopiańskie zdroje

 

 

Nie dajmy się zaskoczyć faktowi, że za oknami mamy na Podhalu plus 30 stopni: przecież zaczął się sierpień, jest środek lata, do jesieni zostało jeszcze siedem tygodni, więc upały się nam należą. Zresztą, na ulicach widać jeszcze mnóstwo letników, którzy w krótkich spodenkach, t-shirtach i klapkach idą właśnie na Giewont, albo przynajmniej na Kasprusie. Sinawy kolor skóry jest być może skutkiem przedawkowania czarnych jagód, gdzieniegdzie zwanych borówkami, a gęsia skórka pewno jest wynikiem strachu przed spotkaniem z niedźwiedziem, który może czyhać w biletowych budkach TPN-u.

To, że jarzębina, jak na tę część lata, jest ponadstandardowo czerwona najlepiej świadczy o tym, że pewne tendencje polityczne w naszym kraju nie zostały jeszcze całkowicie wytrzebione. Ile pracy czeka jeszcze historyków i prokuratorów IPN, zanim owe tęsknoty za PRL-owskim jarzębiakiem odejdą na zasłużony śmietnik historii! Wieczorne i poranne mgły nad Podhalem mogą być niepokojącym sygnałem: niewykluczone, że oto jesteśmy świadkami testowania kolejnych wynalazków, których wrogie siły zamierzają użyć wobec Sami Wiecie Kogo w wypadku, gdyby ewentualne fałszerstwo wyborcze nie przyniosło oczekiwanych przez te siły efektów.

Ale tym będziemy się martwić dopiero jesienią, choć święta Anka już nam obcina temperaturę rano i wieczór, w dodatku te pory dnia niebezpiecznie zbliżają się do siebie. Na razie mamy środek lata, cieszmy się słońcem na pięknych plażach Bukowiny, Białki, Szaflar, Zakopanego, podziwiajmy Most Westchnień w Białym Dunajcu i poszukujmy cienia pod cyprysami i w gajach oliwnych Baligówki. Na Baligówce nie rosną cyprysy i oliwki? Przecież nie mówiłem o znajdywaniu, tylko o szukaniu… Ile ciekawych rzeczy znajdujemy, szukając czegoś zupełnie innego!

Fioletowe bukiety wierzbówki zaczynają pokrywać się siwizną pierzastych nasion, jak zwykle jesienią… To znaczy, jak zwykle latem – nie pamiętasz tych letnich pejzaży przy Nowej Białej, kiedy usilnie wierzyliśmy, że lato nigdy się nie skończy, a kolorowa wierzbówka była świetnym tłem dla twojej kolorowej sukienki? I kiedy nie dostrzegaliśmy, że kolory już płowieją, lato chowa się w szafie z krótkimi sukienkami i nieuchronnie zbliża się jesienna katastrofa? A lato było piękne tego roku, pamiętamy ze szkoły.

Nie było, jest. Na zakopiance korki jak w szczycie sezonu, więc stojący w nich kandydaci na letników mogą spokojnie podziwiać wszystkie reklamy, zapraszające do stacji narciarskich, na wyciągi i sztucznie śnieżone stoki w całej okolicy. Najciekawsza i najatrakcyjniejsza informacja ostatnich dni jednak nie trafiła na bilbordy, i bardzo dobrze, bo dopiero by się nam droga dojazdowa zakorkowała! Według najnowszych badań, Zakopane ma najzdrowszą wodę w Polsce. Odkręcasz kran, podstawiasz szkło – a tam samo zdrowie, pyszny smak i orzeźwienie w umiarkowanych cenach, na rachunkach Tatrzańskiej Grupy Kapitałowej SEWIK. Wiadomość ta, skromnie przemknąwszy się przez media, wyjaśnia, dlaczego przy okazji zawodów narciarskich, rowerowych, miłosnych i ideologicznych wszyscy tu piją. Bez okazji zresztą też. Najlepszą reklamą tego zjawiska zdaje się być inserat o geotermalnej treści Gooral na Bani. Sylwester za pasem, przybywajcie, zdroje czekają.