Tygodnik Podhalański, 30 czerwca 2011
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2011)
Maciej Pinkwart
Większa połowa
Pamiętacie ten stary żarcik, podobno wywodzący się z zeszytów szkolnych?
W
okresie zaborów Polska została poćwiartowana na trzy nierówne połowy…
Jednakże w naszych czasach błędy językowe, czy czytanie
bez zrozumienia stały się normą i gdy
się teraz przytacza ten absurdalny tekścik można zetknąć się ze wzruszeniem
ramion: Ale o co ci chodzi? Przecież
trzej zaborcy podzielili Polskę między siebie, nie? Jednak nie zawsze chodzi
o przesunięcia znaczeniowe (poćwiartować jako podzielić, nie koniecznie na
cztery części, połowa jako synonim części…), także o elementarną logikę, którą
zwykle też mało kto zawraca sobie głowę.
W
radiu pojawia się teraz reklama jakichś szkoleń, mających zapobiegać wypadkom w
pracy, zaczynająca się od zdania, iż
według danych Państwowej Inspekcji Pracy co druga ofiara śmiertelna na budowie
to nowy pracownik. Co druga – czyli połowa. I dalej tekst informuje, że nie
byłoby tego, gdyby nowicjusze byli uświadomieni o niebezpieczeństwach. Niby nic
takiego, ale czytajmy ze zrozumieniem: jeśli połowę wypadków powodują nowo
zatrudnieni, to kto powoduje drugą połowę? Zatrudnieni wcześniej, osoby
niewątpliwie po szkoleniach i z doświadczeniem. Więc na plaster nam te
nieskuteczne szkolenia?
Piszę te słowa w jednym z
najdłuższych dni w roku, u samego początku lata, na które tak długo czekaliśmy.
I wszystko jest wspaniale, tylko nadejście świętojańskich sobótek oznacza, że
oto połowę roku mamy już za sobą, dni teraz będą coraz krótsze i jest już jakby
z górki. Tak po prawdzie bardziej zapobiegliwi powinni już rezerwować miejsce w
warsztacie na zmianę opon na zimowe… I ta prawidłowość pokazuje, że te dwie
połowy roku wcale nie są równe i do siebie nie przystają. To trochę tak, jak z
dwiema połówkami twarzy – lewa i prawa dość istotnie różnią się między sobą.
Ową niekompatybilność połówek
odczuwamy dotkliwie jeszcze w dwu przypadkach. Jednym jest nasza ukochana
Zakopianka, której sto kilometrów dość łatwo jest podzielić na lepsze i gorsze
pół. Lepsze przebiega mniej więcej od Lubnia do Krakowa, gdzie jedziemy
czteropasmówką, równą i wygodną. Gorsze pół przebiega po dziurach, wertepach,
Szaflarach i Poroninach, z niewielkimi przebłyskami wygody w okolicach Rdzawki i
Nowego Targu. I w tym przypadku połowy zdecydowanie nie są równe. Drugą
okolicznością ukazująca nierówność połówek jest kwestia związana z butelkami.
Już nawet nie chodzi o to, czy we flaszce mamy do czynienia z górną, czy dolną
połową, bo to mniej więcej pokrywa się z rozróżnieniem między optymizmem a
pesymizmem. Ale czy kiedykolwiek drugie pół litra działa tak samo jak pierwsze
pół?
Aha, jest jeszcze jeden przykład na nierównorzędność połówek: wtedy, gdy o kimś
mówimy: moja druga połowa. Czasem,
bardziej elegancko: moja lepsza połowa.
To pochodna staropolskiego słowa
połowica. Praktyka uczy, że w
tym przypadku druga połowa zawsze
uważa się za
pierwszą połowę.