Tygodnik Podhalański, 21 kwietnia 2011

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2011)

Maciej Pinkwart

Jaja w kukułczym gnieździe

 

Połowa kwietnia, pada śnieg, w Zakopanem zero, co należy rozumieć w sensie klimatycznym. Na Rodos jest plus 17 stopni, ale ostatnio mój kochany Rodos zmienił się na mój drogi Rodos. Benzyna kosztuje prawie 5,30, cieszmy się z tego, bo w Niemczech już 6,15. W Niemczech zarabiają minimalnie 8,15 € za godzinę, ale są branże, gdzie dostaje się i 20 € za godzinę. Niedługo wszyscy będą zarabiać w Niemczech i tankować w Polsce. A wariatów nie zamykają już w psychiatrykach, tylko pokazują w telewizji.

Zastanawiam się czy mój świat zwariował dopiero w ostatnich latach, czy zawsze był zwariowany, tylko pokazujące go niekompetentne i agresywne media nie były tak wszechobecne. Wariaci zawsze byli, chodzili sobie po ulicach i przemawiali do drzew i latarni, ale nikt im nie podkładał sitka mikrofonu. Dziś, żeby zaimponować i nabrać znaczenia, choćby wśród klientów tego samego GS-u, trzeba zaistnieć w telewizji. Żeby zaistnieć, trzeba zrobić coś niezwykłego. Wynaleźć silnik samochodowy na wodę jest ciężko, łatwiej i taniej jest na całe gardło wrzeszczeć, że premier jest hitlerowcem, a prezydent stalinowcem. A obaj są Żydami pochodzenia niemieckiego na usługach rosyjskiej mafii. Dziennikarz to nagra i potem poprosi pana Niesiołowskiego i pana Błaszczaka o komentarz. I gra gitara… A my to mamy pokazane w telewizji, streszczone w radio, opisane w gazecie i podane na tacy w Internecie. I tak dzień za dniem sączy się to nam w głowy, aż zbraknie w nich miejsca na datę namalowania Giocondy, okoliczności powstania silnika spalinowego, zasady zachowania się na szlakach górskich, dziesięcioro przykazań, sposób wiązania krawata w wirdżinię…. Czy szaleństwo jest chorobą zakaźną? Podobno nie, ale szaleństwo społeczne już tak, co dowodnie pokazał film „Czarownice z Salem”.  A także historia krucjat, dzieje faszyzmu i to, czym karmią nas teraz media.

Jak się uchować przed przerwanym lotem nad kukułczym gniazdem? Zająć się czymś pożytecznym: fotografowaniem podtatrzańskich kapliczek, słuchaniem szumu wiatru wśród smreków, smakowaniem wody w górskich potokach, czytaniem Braci Karamazow, słuchaniem nagrań Academy of St. Martin-in-the-Fields, o 19-tej oglądaniem Fashion TV, a o 19.30 długouchych głów na Wyspie Wielkanocnej w National Geographic. Na pomniki bandytów, traktowanych jak bohaterów narodowych patrzeć jak na dzieła kiczu, na demonstracyjne krzyże jak na złote krzyżyki w dekoltach pięknych pań, słuchać agresywnych przemówień jak niezrozumiałych krzyków tłumów na arabskim suku, a polityków traktować jak eksponaty w muzeum figur woskowych, gdzie Kuba Rozpruwacz stoi obok Winstona Churchilla, a Louis de Funès obok Sami Wiecie Kogo. Bo jeśli nie zaczniemy się z tego wszystkiego śmiać, to będziemy musieli zacząć płakać. Wiosna idzie, świat jest taki piękny, a złość piękności szkodzi.