Tygodnik Podhalański, 3 lutego 2011
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2011)
Maciej Pinkwart
O ślizgawce i braciach K.
Jak się jedzie z Zakopanego do Poronina w korku przez 45 minut, to z nudów można robić choć co. Ciemno było, więc czytanie „Braci Karamazow” Dostojewskiego nie wchodziło w grę, włączyłem zatem radio i z głośnika popłynęły dźwięki reklamy pewnej stacji, która w ferie organizuje w Zakopanem lodowisko. Moje doświadczenia łyżwiarskie są nie najlepsze i dość dawne, kiedy to jeszcze w Milanówku kolega, brylujący tytułem Mistrza Mazowsza w łyżwiarstwie figurowym postanowił przełamać moją niechęć i zaciągnął mnie na miejskie lodowisko, dopilnował, żebym prawidłowo założył i przykręcił łyżwy, po czym mówiąc: Patrz, jak trzeba jeździć! - wszedł na lód, odjechał na łyżwach i złamał nogę. To utwierdziło mnie w przeświadczeniu, że od mistrza wolę Małgorzatę, a od łyżew narty, które kiedyś co prawda nazywano łyżami, ale jest to rusycyzm, zastąpiony w końcu XIX w. skandynawizmem ski. Jednakże reklamy lodowiska w Zakopanem wysłuchałem z zainteresowaniem, bowiem już stęskniłem się za góralszczyzną Pyzdry i Kwicoła, do niedawna dominującą w spotach reklamowych.
- Słuchajta! - nawoływał Gąsienica z warszawskiej ulicy Żurawiej, zwracając się do ceprów i góroli i namawiając ich do korzystania ze ślizgowiska na Rówieni Krupowej, na co zapraso ich producent koncentratów spożywczych.
Ja rozumiem, że miłość – do Zakopanego
– niejedno ma imię, a nie każdy ma obowiązek wiedzieć, że końcówka –ta
w 2 osobie l.mn. występuję na Mazowszu, a na Podhalu nigdy w życiu, mimo
zabawnej śpiewki Ej, górale, nie bijta
się, która oczywiście także nie ma nic wspólnego z Podhalem. Słowotwórstwo
neogóralskie, które powstaje dla nazwania rzeczy, w dawniejszych czasach nie
istniejących jest jako inwencja artystyczna poza dyskusją, więc i lodowisko może
mieć swoje lokalne określenie. To, że
zapraszać to w góralskiej gwarze
pytoć warto by jednak wiedzieć, bo inaczej sens pseudogóralskiej gwary
będzie niestabilny, jak kulka na rówieni
pochyłej. Tylko dlaczego radiowy copywriter nie poprosił o sprawdzenie
tekstu pseudogóralskiej reklamy jakiegokolwiek górala podhalańskiego? Dudków
(a nie – dutków) zbrakło?
W ramach konsultacji prasowej zapytano mnie ostatnio, co sądzę o możliwości wpisywania w rubrykach Narodowego Spisu Powszechnego narodowości: góral. Cóż, rzecz na swoje precedensy historyczne w nieodległej przeszłości, o której wspomina się już niechętnie, i słusznie. Jeśli jednak etnograficzna odrębność czy regionalna świadomość zostaną przekształcone w kryteria polityczne, będę musiał zastanowić się nad narodowością Mazowszanin. Chociaż wiedza o kolaboracji Konrada Mazowieckiego z Krzyżakami do tej narodowości też mnie nieco zniechęca. Może więc narodowość Europejczyk?
Podobno jednak tego typu podziały nie
mają dziś sensu, bo ktoś mądry (kto, u licha…) powiedział, że zasadniczo ludzie
dzielą się tylko na tych, którzy czytali
Braci Karamazow i tych, którzy tego nie czytali.