Tygodnik Podhalański, 28 października 2010
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2010)
Maciej Pinkwart
Zadyma
Poprzedni numer „Tygodnika” na przystanku w Szaflarach przysypał mi pierwszy śnieg. Opodal pyszniły się pierwsze plastikowe święte mikołaje w zagrodzie ze sztucznymi zwierzętami i ludźmi. W Nowym Targu na jarmarku Słowacy uginali się pod ciężarem sztucznych kwiatów i wieńców, wykupywanych przed Zaduszkami w ilościach hurtowych, co sprawiało wrażenie, jakby przez osiedle Bereki szedł nieustanny pogrzeb, skądinąd doskonale pasujący zarówno do pogody, jak i ogólnego nastroju w naszym pięknym kraju, żyjącego od jednej tragicznej śmierci do drugiej i obnoszącego z dumą swe kolejne klęski. Gdy w busiku zeskrobywałem z siebie grubą warstwę śniegu, narzekając na zadymkę, kierowca rzucił filozoficznie:
- Panie, w Sejmie co chwila jest zadyma, to i u nas ma prawo być…
Z zakopiańskiej zadymy powoli wyłaniają się ulice, pogrążone w remontowym śnie przez minione lato. Podobno jako ostatni w tym sezonie podnoszą sobie ciśnienie bywalcy ulicy Sienkiewicza, całkowicie zamkniętej dla ruchu na górnym odcinku. Zza oparów kładzionego asfaltu w środkowej części ulicy straszy szkielet kolejnej zabytkowej zakopiańskiej willi, która przechodzi do niebytu, by stworzyć miejsce dla następnych apartamentowców.
Willa niezbyt stara – bo zaledwie z 1921 r., ale jest to dom, w którym mieszkał i tworzył jeden z najlepszych malarzy zakopiańskich – Stanisław Gałek. Dokładniej – w którym mieszkały i tworzyły trzy pokolenia tej ważnej dla Zakopanego rodziny. Przez pewien czas istniała tu także galeria obrazów Gałka – wywodzącego się z okolic Brzeska, ale od 13 roku życia związanego z Zakopanem, gdzie ukończył Szkołę Przemysłu Drzewnego, potem studiował w Krakowie, Monachium i Paryżu, w 1902 r. wrócił do Zakopanego i z krótką przerwą na pracę w Kołomyi, pod Tatrami działał jako nauczyciel, organizator życia artystycznego i przede wszystkim jako wybitny pejzażysta tatrzański, specjalizujący się niejako w malowaniu Morskiego Oka. Zmarł w 1961 r. i jest pochowany na Starym Cmentarzu. Potem w domu przy Sienkiewicza gazdował jego syn, Stanisław Andrzej, architekt i plastyk, a na koniec wnuk Tomasz, z którym w latach 80-tych zakładaliśmy pierwsze stowarzyszenie komputerowe.
A przy domu Gałka najpierw wycięto wspaniałe, wysokie i zdrowe drzewa – niewątpliwie zgodnie z prawem. To pokazuje, jaka szykuje nam się przyszłość dawnego uzdrowiska i stolicy polskiej kultury i intelektu, gdzie piękno przyrody i historyczność zabytków są istotne już tylko dla ostatnich wymierających w tym niedobrym klimacie dinozaurów.
Jeśli – co oczywiste – współczesny i realny pieniądz będzie nadal dominował nad ulotnymi wspomnieniami z artystycznej przeszłości Zakopanego, warto by pomyśleć o tym, by pamięć tę zachować choćby poprzez niewielkie tablice informacyjne, pokazujące to, że Zakopane kiedyś było ładnym i kulturalnym miastem. Taka niekosztowna (realizowana na koszt burzycieli) nostalgia mogłaby się stać elementem polityki historycznej przyszłych władz miasta.