Tygodnik Podhalański, 14 października 2010

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2010)

Maciej Pinkwart

Katowanie Chopinem

 

Po pierwszym etapie Konkursu Chopinowskiego wiem przynajmniej trzy rzeczy. Wszyscy jego uczestnicy grają Chopina znakomicie, choć oczywiście nie wszyscy (zdaniem komentatorów) grają dobrze. Po raz pierwszy można oglądać wszystkie występy w czasie transmisji live. Mój telewizor musi mieć zepsuty ekran, bo ile razy włączam transmisję, to uczestnicy mają skośne oczy.

78 uczestników pierwszego etapu to najlepsi spośród 346 osób zakwalifikowanych przez Biuro Konkursu. Spośród nich polskie jury na podstawie nagrań DVD zakwalifikowało do eliminacji 215 osób. W kwietniu w czasie przesłuchań międzynarodowe jury dopuściło do konkursu 81 pianistów. Troje zrezygnowało na starcie. Na tym etapie rozstrzygnięta została też klasyfikacja zespołowa: drużynowo wyścigi chopinowskie wygrała Japonia (17 uczestników), przed Chinami (13) i Rosją (12). Japońskie, chińskie i koreańskie korzenie mają też niektórzy reprezentanci Ameryki i Australii.

Żeby dostąpić zaszczytu pokazania swojego Chopina w sali Filharmonii Narodowej trzeba naprawdę być dobrym, mieć doskonałą technikę i żelazną kondycję. I myślę, że zwyczajni melomani byliby usatysfakcjonowani słuchając recitalu chopinowskiego każdego z owych młodych ludzi z prawie całego świata (nie jest reprezentowana Afryka, Ameryka Południowa i Antarktyda…). Komentatorzy dywagują co prawda, że ktoś grał początek za szybko, a środek za cicho, że kolęda w Scherzu h-moll była za mało polska, że grając barkarolę Fis-dur pianistka pokazała, iż nigdy w życiu nie była w Wenecji… Cóż - znam wiele osób, które bywały w Wenecji, a barkarola kojarzy im się muzycznie nie z gondolą, a co najwyżej z Barką, albo z Karolem Szymanowskim w barze przy Krupówkach... Zawsze, jak słucham tych fachowych dysput przypomina się dość chamska zagrywka sprzed lat w jednym z programów telewizyjnych, kiedy to wybitni krytycy muzyczni dyskutowali o fundamentalnych różnicach w wykonaniach pewnego dzieła – po czym okazało się, że trzykrotnie puszczono im to samo nagranie, w wykonaniu tego samego skrzypka…

200 rocznica urodzin Fryderyka, choć zakatowała pół świata jego muzyką, pokazała nareszcie to, czego w Polsce na co dzień nie widzimy: że Chopin jest wielki nie dlatego, że był patriotycznie nastawionym Polakiem (choć francuskiego pochodzenia), tylko dlatego, że tworzył świetną muzykę. I jeśli konkurs by wygrała pani Rina Sudo, lub jakaś jej skośnooka koleżanka (w co patrząc na jurorów raczej wątpię), to byśmy ją wielbili nie dlatego, że jej szumią wierzby płaczące na Mazowszu, tylko dlatego że świetnie gra dobrą muzykę. I tak powinniśmy patrzeć na Chopina, który – jak nas o tym przekonywał Norwid - przede wszystkim był talentem świata obywatel, a dopiero potem sercem Polak (choć francuskiego pochodzenia).