Tygodnik Podhalański, 10 grudnia 2009

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2009)

Maciej Pinkwart

O dwóch Frankach

 

 

Wygląda na to, że epoka, w której Zakopane było jedynym na świecie uzdrowiskiem usytuowanym wśród gnojówek, gdzie najwyższym standardem nowoczesności cechowało się kilkumetrowe przejście podziemne pod ulicą Kościeliską (czynne, choć do dziś nie odebrane technicznie, co wydaje się być trochę na bakier z przepisami) – powoli odchodzi do przeszłości. Wielki Wizjoner Podhalański, Franciszek Bachleda-Księdzularz, ostatnio grający na pozycji dyrektora w Centralnym Ośrodku Sportowym, zadziwił świat kolejnym projektem, skrzydlatym i strzelistym, w którym pokazał prawdziwie orli pazur. Oto na Podtatrzu – po Orkanowsku niemal szerokim – ma powstać kolej linowa, prowadząca ze Ździaru (obecnie Słowacja), przez Jaworzynę Spiską (j.w.), Łysą Polanę i Drogę Oswalda Balzera do Zakopanego (obecnie Polska, choć kiedyś w kampanii wyborczej na toaletach miejskich zwolennicy podhalańskiego kandydata napisali hasło „Zakopane dla górali”), a dalej przez Gubałówkę na Orawę, aż do Zuberca (wciąż Słowacja). Podróżowałoby się w wagonikach-gondolach, a przemierzenie takiej kilkudziesięciokilometrowej, przepięknej widokowo trasy byłoby niezwykłym przeżyciem. Oczywiście słowo „przeżycie” ma tu szczególne znaczenie – zwłaszcza zimą i przy halnym wietrze…

To rzecz jasna tylko propozycja, równie ciekawa, jak tego samego autorstwa rzucony kiedyś projekt połączenia Zakopanego tunelem popod Giewontem i Czerwonymi Wierchami ze słowackim Szczyrbskim Jeziorem. Już to bowiem fantazji dyrektorowi-senatorowi nie brakuje, ale że jest jednym z najskuteczniejszych Podhalan – wierzę głęboko, że już moje wnuki będą mogły czytać reportaże na temat tego, jak zacne rody góralskie budują płoty w poprzek trasy kolejnej kolejki.

Inny podhalański prakseolog, burmistrz Nowego Targu Marek Fryźlewicz, lada miesiąc rozpocznie rewitalizację Rynku, który ma szanse znów stać się centrum miasta. Kiedy samochody przestaną być główną ozdobą tego miejsca, parkingowy Franek Smaciarz-Smreczyński, znany pod pseudonimem Władysław Orkan, straci pracę. Mówi się, że może wrócić na stare miejsce na placu Słowackiego, obok Zespołu Szkół, noszącego jego imię.

Może jednak lepiej, żeby Orkan pozostał na Rynku i pękał ze śmiechu, gdy prawicowi politycy i lokalni politykierzy będą składać kwiaty pod pomnikiem pisarza o lewicowych poglądach, sympatyzującego z Ignacym Daszyńskim i Julianem Marchlewskim, jednego z tych, co zabiegali o uwolnienie Lenina z nowotarskiego aresztu, radykała społecznego, ojca mądrego regionalizmu podhalańskiego, prozaika i poety… Skądinąd zresztą Orkan powinien być w wyższych sferach współczesnej Polski ceniony wysoko: bardzo kochał matkę i jedyną córkę, walczył w Legionach, bił ruskich, popierał Ukrainę i nie wylewał za kołnierz.

A co do wylewania, to w koncepcji nowego Rynku ważne miejsce zajmie odbudowana fontanna, gdzie lanie wody będzie o wiele sympatyczniejsze niż na sesjach rady miejskiej.