Tygodnik Podhalański, 28 maja 2009
Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2009)
Maciej Pinkwart
Pogodynka
Są tacy ludzie – nie tylko Michał Furmanek i Monika Janocik z IMGW - którzy prowadzą codzienne zapiski o stanie pogody. Niekiedy też zapisują prognozy i nazajutrz porównują je z tym, co jest za oknem. I odczuwają wielką satysfakcję, jeśli prognoza się nie sprawdzi. Co do mnie, nigdy jutro nie pamiętam tego, co wczoraj zapowiadali, tak samo, jak tego, co mi przepowiadał zeszłotygodniowy horoskop. Pogody słucham, horoskopy czytam, a potem zapominam. Inna rzecz, że nie takie rzeczy zapominam.. Ech, ta pamięć nieposłuszna – a jest tyle spraw, które chciałbym zapomnieć i wciąż nie mogę…
Prognozowanie pogody w Zakopanem jest proste i zawsze skuteczne: jeśli góry dobrze widać, to znaczy, że będzie lało. Jeśli nie widać – to znaczy, że już leje. Obchodzimy w tym roku 120 rocznicę śmierci Tytusa Chałubińskiego, który odkrył zbawienne dla ludzi oddziaływanie klimatu zakopiańskiego. Pewno bardzo kochał Zakopane, a miłość jest ślepa. Inna rzecz, że Chałubiński posyłał na leczenie pod Giewont swoich pacjentów, cierpiących na płuca, anemię i… nerwicę. Cóż to były za szczęśliwe czasy, w których ludzie w Zakopanem leczyli nerwicę, a nie nabawiali się nerwicy…
Czym Zakopane przyciągnie turystów, jeśli już wszyscy narciarze pojadą w Alpy lub na Słowację, dobre hotele staną w Białce i Popradzie, a dobra droga skończy się w Nowym Targu? Szkoda, że władze nie mają pieniędzy na badania wielkości ruchu turystycznego i motywacji, kierujących ludzi do Zakopanego. Ostatnie, prowadzone ze trzydzieści lat temu, wskazywały, że zdecydowana większość osób przyjeżdżała do nas w lecie, a ich głównym celem było poznanie Tatr. Ta tendencja, jak sadzę, utrzymuje się do dziś. Podobnie stałe są zainteresowania większości turystów odnośnie do samego Zakopanego. Tu ciekawość budzi przede wszystkim kultura: zarówno ta rodzima, góralska, jak i ta napływowa, profesjonalna. W tej ostatniej kwestii przeżywamy od kilku lat prawdziwą hossę, o czym świadczy rosnąca ciągle liczba dobrych imprez muzycznych, plastycznych i teatralnych, stale powiększające się tłumy gości Teatru Witkacego, tłok na coraz lepszych imprezach jazzowych, czy wręcz ścisk na koncertach młodej – bo działającej ledwo pięć lat – Tatrzańskiej Orkiestry Klimatycznej. Dobrym przykładem w tej dziedzinie było także wielkie powodzenie, jakim cieszyła się ostatnia Noc Muzeów. Ważne jest też, że spada liczba imprez kiepskich.
Ale dobra pogoda dla kultury to okres, który trzeba należycie wykorzystać, bo może trwać krótko. Choć zainteresowanie publiczności rośnie, to maleją środki, które rozmaite instytucje mogą wydać na kulturę. I w tej dziedzinie w jeszcze większym niż dotąd stopniu powinno zaangażować się miasto – jako że namówienie coraz większej liczby kulturalnych ludzi, by swoje potrzeby artystyczne realizowali właśnie u nas będzie na dłuższą metę procentować w znacznie większym stopniu niż doraźne inwestycje sportowe czy gastronomiczne. Bo choć na kulturze pewno majątku się nie zrobi – to na ludziach kulturalnych już można zarobić, i to pewno więcej niż na niekulturalnych.