Tygodnik Podhalański, 23 kwietnia 2009

 

Tutaj skan artykułu

Inne komentarze w Tygodniku Podhalańskim (2009)

Maciej Pinkwart

Kolej rzeczy

 

 

Święta minęły. Jak to dobrze, że wszystko mija… Mijają głupie systemy, kiepscy ludzie u władzy, złe czasy… Pewnym mankamentem jest to, że mijają też dobre systemy, dobrzy ludzie u władzy, dobre czasy… No i my mijamy, co ma oczywiście – jak wszystko – i dobre, i złe strony. Wszystko zależy od tego, czy patrzysz na mijający świat od strony wierzyciela czy dłużnika… Jeśli uważasz, że świat wciąż jest ci coś winien – będziesz żałował; jeśli myślisz, że dostałeś od świata dużo i może nawet niezasłużenie – miniesz z poczuciem wygranej.

Minęła zima i jeszcze śnieg nie całkiem stopniał, a już wszędzie pełno różnokolorowych kwiatów, szpaki jak oszalałe napełniają budki – nie wiem, czy półproduktami do wyścielania gniazda, czy jedzeniem dla siedzącej na pisankach pani szpakowej. Natura nareszcie działa w zgodzie z kalendarzem (gregoriańskim!) – tak jak zima przyszła w sam raz na Boże Narodzenie, tak teraz wiosna pojawiła się akurat na Wielkanoc. I chwała Bogu, bo i okna łatwiej było umyć, i pisanki ukrasić, i króliczka gonić… Z króliczkami wielkanocnymi trzeba teraz ostrożnie, bo w zgodzie z niemal wiosenną naturą króliczków na ulicach pojawiło się mnóstwo, a z Wielkanocą chyba nie mają wiele wspólnego, więcej z „Playboyem”, no ale teraz w zasadzie Wielkanocy nie ma. Wg kalendarza roku szkolnego, sygnowanego przez Ministra Edukacji Narodowej dawne ferie wielkanocne nazywają się wiosenną przerwą świąteczną, czyli i wilk syty, i baranek cały, bo i ukłon w stronę europejskiej poprawności politycznej i rodzimą świętość się zachowuje.

Taka już nasza schizofreniczna natura – ciągnie nas do pogaństwa, ale najlepiej w sztafażu ogólnonarodowej konfesji. Chcemy być indywidualistami, ale w miarę możności takimi samymi jak wszyscy, a przynajmniej najbliżsi koledzy. Walczymy o czystość i dlatego wyrzucamy niedopałki do ogrodu sąsiada. Jesteśmy ekologiczni, więc nie dajemy w sklepach torebek, tylko sprzedajemy je za 7 groszy.

Właśnie taka siedmiogroszowa torebka ekologiczna buja się od przeszło pół roku na drzewie obok mojego bloku, tuż obok szpakowej budki. Szpak się już przyzwyczaił. Właściciele terenu też. Sklep, który ją sprzedał, zainwestował siedem groszy w ekologię. Jakby do tej torby wpadł kot, albo lepiej niemowlę, mógłbym wezwać służby miejskie, ale tak? Na drzewo nie wejdę, żeby ją zdjąć, bo gałąź się pode mną złamie i będę wrogiem środowiska. Przy okazji sam spadnę, złamię rękę i będę wrogiem polskiej służby zdrowia.

Więc torba wisi. Jak wszystko wszystkim. Ona też minie, za kilkaset lat, wraz z drzewem. Wszystko mija. Minęły święta.